Miliony za donos
Światem finansów wstrząsnęła ostatnio informacja o rekordowej wypłacie dla whistleblowera, jak nieco eufemistycznie określa się donosicieli zwracających uwagę na korporacyjne i urzędnicze nieprawidłowości. Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) zapłaciła anonimowej osobie, zamieszkującej poza granicami USA, 30 milionów dolarów za dostarczenie danych o "trudnej do wykrycia" defraudacji.
Co oczywiste, prawo zakazuje ujawniania tożsamości pomocników fiskusa, aczkolwiek pojawiły się pogłoski, że nagrodę otrzymał były pracownik branży kredytowej z Miami, który uciekł przed zemstą dawnych kolegów do Indii. Wiadomo jedynie, że to czwarty przypadek wykorzystania przez regulatora wiedzy osoby z zagranicy.
Na mocy ustawy Dodda-Franka z 2010 r. SEC ma prawo do przekazania od 10 do 30 pro. sumy, jaką uda jej się odzyskać w danej sprawie, każdemu, kto pomoże uzyskać agencji dowody w sprawie, w której kara dla danej instytucji finansowej przekroczy milion dolarów. Wcześniej na gratyfikację mogli liczyć jedynie demaskatorzy wykorzystania niejawnych informacji w handlu akcjami (insider trading).
Od wejścia w życie nowych przepisów w 2012 r. nagrody SEC trafiły do kilkunastu whistleblowerów. Wcześniejszy rekord został ustanowiony we wrześniu 2013 r. Pół roku później ujawniono, że donos dotyczył Anshoo R. Sethiego i dwóch zarejestrowanych w Chicago spółek, które sprzedały papiery wartościowe opiewające na sumę 145 mln dolarów, mamiąc inwestorów perspektywą budowy pierwszego na świecie hotelu i centrum konferencyjnego pozbawionego źródeł emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Dodatkową zachętą dla nabywców obligacji była możliwość wcześniejszego uzyskania amerykańskiego obywatelstwa w następstwie ich wykupu. 23 kwietnia 2013 r. sąd zadecydował o zwrocie wpłaconych pieniędzy inwestorom.
SEC uważa swoje ostatnie posunięcie za milowy krok na drodze do zmiany mentalności amerykańskiego światka finansów. To nie tylko urzędowy optymizm. Symbolem fenomenu whistleblowera dla opinii publicznej wciąż pozostaje posądzany, nie bez podstaw, o szpiegostwo na rzecz Rosji były pracownik Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Edward Snowden. Z drugiej strony, już ponad 6 000 osób przekazało urzędnikom w tajemnicy informacje na temat defraudacji. Sygnałem opłacalności takiej postawy jest kara wymierzona przez regulatora w czerwcu doradzającej funduszom hedgingowym firmie Paradigm Capital Management za podjęcie kroków przeciwko pracownikowi, który doniósł do SEC na ich podejrzane transakcje.
Proceder wciąż nie jest pozbawiony słabych punktów. Większość przekazywanych informacji nie jest na tyle istotna, aby doprowadzić do wszczęcia śledztwa. Z kolei wspomniana suma 30 mln dolarów byłaby wyższa, gdyby demaskator wcześniej odważył się na współpracę z urzędem. Reprezentująca whistleblowera firma Phillips&Cohen tłumaczy zwłokę wysokim stopniem tajności procedur w podejrzanym funduszu. Prawnicy w innych krajach, np. Wielkiej Brytanii, wypowiadają się przeciwko kopiowaniu amerykańskich mechanizmów, jako prowokujących długie batalie sądowe i rozrost odpowiedzialnej za ich przestrzeganie biurokracji.
Co ciekawe, procedury stosowane przez SEC są krytykowane nawet przez specjalistów od przestrzegania standardów etycznych w korporacjach. Kierująca firmą NAVEX Global Shanti Atkins w komentarzu dla "Forbesa" zwraca uwagę, że nie wiadomo, czy będąca przedmiotem rekordowego donosu korporacja posiadała system kontroli wewnętrznej, czy też korzystała z usług zewnętrznych audytorów. W związku z tym trudno ustalić, co należałoby zmienić, aby w innych przedsiębiorstwach nie powtarzały się podobne nieprawidłowości. Można więc mówić o regresie w porównaniu z postępowaniami wobec Morgan Stanley i Ralph Lauren, które zakończyły się opracowaniem przez SEC szczegółowych wytycznych dla spółek.
Atkins obawia się również, że przyznanie przez regulatora wysokiej nagrody zaowocuje wzrostem liczby donosów, które w wielu przypadkach mogą okazać się bezwartościowe. Nie ma pewności, czy agencja jest przygotowana na analizę zwiększonej ilości napływających materiałów. Można mieć wątpliwości, czy urząd jest zainteresowany transformacją biznesowych praktyk, czy jedynie szuka uzasadnienia swojego istnienia poprzez wszczynanie nowych śledztw. Kontrowersje budzą także wypłaty dla informatorów mieszkających w państwach, gdzie obowiązują inne regulacje dotyczące whistleblowingu. Ekspertka porównuje działania SEC do sądu, który wymierzyłby karę bez podania szczegółów przestępstwa ani określenia wykroczenia.
Analizujący zjawisko whistleblowingu polscy prawnicy przewidują, że jego popularyzacja będzie przebiegała z jeszcze większymi oporami niż na Zachodzie. Ma to powody zarówno odgórne (brak ustawowej ochrony demaskatorów, większa łatwość definicji zjawiska w państwach, w których dominuje prawo zwyczajowe), jak i oddolne - wynikające z historycznego bagażu czasów nazizmu i komunizmu wyłącznie negatywne postrzeganie każdej formy donosicielstwa. Na razie można liczyć w tym zakresie jedynie na edukacyjną aktywność poszczególnych korporacji.
Według badań PriceWaterhouseCooper w 2005 r. polskie przedsiębiorstwa w wyniku przestępczości gospodarczej utraciły ok. 0,5 mln dolarów. To cztery razy więcej niż w krajach Zachodu. Polska Izba Kontroli Wewnętrznej i IIC Polska twierdzą na swojej stronie internetowej, że whistleblowing pozwoliłby uniknąć katastrof platformy wiertniczej Piper Alpha Oil i promu "Herald of Free Enterprise" koło Zeebrugge. Bez względu na opory, jakie może wzbudzać wykorzystywanie przez SEC ludzkiej chciwości, jako motywacji ujawniania nadużyć w dyskusji nad wsparciem dla wymiaru sprawiedliwości, w walce z nadużyciami należy wziąć te fakty pod uwagę.
Kordian Kuczma
Autor jest doktorem nauk politycznych PAN