Minister od leków w akcjach PGF

981 akcji Polskiej Grupy Farmaceutycznej, notowanego na giełdzie dystrybutora leków, który ma 20-procentowy udział w rynku, należy do Pawła Szałamachy, obecnie sekretarza stanu w resorcie skarbu - pisze "Puls Biznesu".

Paweł Szałamacha nie widzi nic złego w tym, że nadzorując farmację jest akcjonariuszem spółki z branży. Eksperci sugerują: albo stołek, albo akcje. 981 akcji Polskiej Grupy Farmaceutycznej (PGF), notowanego na giełdzie dystrybutora leków, który ma 20-procentowy udział w rynku, należy do Pawła Szałamachy, obecnie sekretarza stanu w resorcie skarbu. Tak wynika z oświadczenia majątkowego wiceministra, zamieszczonego na stronie internetowej resortu. Paweł Szałamacha od początku czerwca odpowiada za branżę farmaceutyczną. Przejął te obowiązki po Macieju Heydelu, który w maju złożył dymisję.

Reklama

Oświadczenie majątkowe Pawła Szałamachy datowane jest na 16 grudnia 2005 r. W e-mailu, wysłanym bezpośrednio na adres wiceministra, zapytaliśmy, czy nadal jest właścicielem akcji PGF. A jeśli tak, czy nie dostrzega nic zdrożnego w byciu akcjonariuszem spółki z sektora, który nadzoruje. Nie doczekaliśmy się jasnej deklaracji. Zgodnie z prawem minister nie może posiadać powyżej 10 proc. akcji, tak więc posiadanie akcji PGF jest zgodne z prawem - napisał Paweł Szałamacha. Dodał, że jego zdaniem w tym przypadku nie występuje żaden konflikt interesów. Posiadanie udziałów w giełdowych spółkach z sektora farmaceutycznego - czy to PGF, Jelfy, Sanitasu czy Farmacolu, przez urzędnika państwowego, któremu podlega dana branża, nie jest więc według wiceministra niczym niestosownym. Przepisy, na które powołuje się wiceminister, to ustawa o ograniczeniu prawa prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Jest w niej zapis, że pracownicy urzędów państwowych, którzy posiadają w spółkach prawa handlowego więcej niż 10 proc. akcji, muszą je sprzedać w terminie 3 miesięcy od wejścia w życie ustawy (obowiązuje ona od sierpnia 1997 r.) Paweł Szałamacha ma znacznie mniej w obrocie znajduje się 13 mln akcji spółki, więc jego udział jest wręcz minimalny.

Jak żona Cezara

Jednak przedstawiciele branży i eksperci, nie mówiąc o opozycji, są zgodni: minister powinien zrezygnować z akcji. Niezależnie bowiem od dobrej woli ministra, zawsze może istnieć prawdopodobieństwo, że prędzej czy później będzie decydował o firmie, w której ma udziały. Zgodnie ze starym powiedzeniem: żona Cezara powinna być poza wszelkimi podejrzeniami.

To ewidentny konflikt interesów.

Funkcjonariusz państwowy, obejmując stanowisko, powinien od razu pozbyć się wszystkich posiadanych udziałów. Dla własnego dobra: po co narażać się na publiczną krytykę i posądzenia o wykorzystywanie w ten sposób politycznej pozycji do własnych celów? Szkoda, że w Polsce nie są praktykowane rozwiązania typu amerykańskiego, gdzie urzędnicy na czas sprawowania kadencji powierzają swoje aktywa tzw. ślepym funduszom. Do czasu pełnienia funkcji nie wiedzą, co się z tym majątkiem dzieje. W naszym kraju też działają już firmy świadczące podobne usługi. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby z nich skorzystać mówi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Ewidentnie mamy w tym przypadku do czynienia z konfliktem interesów. Aby z niego wyjść, wiceminister Szałamacha powinien wycofać się z inwestycji na rynku kapitałowym sprzedając posiadany pakiet akcji bądź też zrezygnować z nadzoru i regulowania branży farmaceutycznej uważa Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan.

Zaniepokojeni są też konkurenci PGF.

Niezależnie od tego, czy byłoby to 10 proc. akcji czy jedna akcja, zawsze można mieć zastrzeżenia, jeśli osoba mająca wpływ na strategiczne decyzje dotyczące branży jest jednocześnie udziałowcem działających w niej firm i może czerpać z tego faktu profity. Dotyczy to zarówno firm państwowych, jak i spółek giełdowych. Czasem 1 proc. udziałów w dużej korporacji znaczy więcej niż 50 proc. udziałów w mniejszej spółce. Minister powinien skupić się na pracy merytorycznej, a nie ważyć decyzje pod presją, czy ktoś może mu zarzucić sprzyjanie jakimś podmiotom twierdzi Krzysztof Gadzała, dyrektor biura zarządu Farmacolu.PGF nie udzielił nam wczoraj komentarza w tej sprawie.

Bez suchej nitki

Wiesław Kaczmarek, były minister skarbu, ma natomiast propozycję dla Wojciecha Jasińskiego, obecnego szefa resortu. Gdyby to się przydarzyło w czasach, gdy byłem ministrem, rozważałbym zmiany personalne. Wiceminister Szałamacha powinien zdecydować: sprzedaje akcje albo składa urząd. W takich sprawach konieczna jest przejrzystość - mówi Wiesław Kaczmarek.

Opozycja nie zostawia suchej nitki na wiceministrze.

To nieetyczne i podobna sytuacja absolutnie nie powinna się zdarzyć. Rozumiem, że prawo nie zabrania posiadania 10 proc. akcji, ale urzędnik państwowy powinien kierować się wyższymi standardami etycznymi, a nie zasłaniać przepisem. Tym bardziej dziwi to i szokuje, że dotyczy osoby związanej z PiS, czyli ugrupowaniem, które stawiało podobne zarzuty posłom z SLD - mówi Zbigniew Chlebowski (PO) z komisji finansów publicznych. Konrad Ciesiołkiewicz, rzecznik prasowy rządu, był wczoraj na urlopie. Jarosław Krajewski, jego asystent, nie odpowiedział na nasze pytania i odesłał nas do ministra Jasińskiego. Przekazaliśmy mu naszą prośbę o komentarz, ale go wczoraj nie uzyskaliśmy. Artur Zawisza (PiS), szef sejmowej komisji gospodarki, studzi emocje. Nie widzę tutaj żadnego przestępstwa ani złej woli ministra. Jednak radziłbym mu, żeby dla uniknięcia spekulacji akcje sprzedał - mówi Artur Zawisza.

Beata Chomątowska, TB

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: minister | skarbu | wiceminister | Paweł Szałamacha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »