Mnożą się złe prognozy dla USA. Pesymiści widzą krach giełdy i dolara

W najczarniejszych scenariuszach dla Wall Street przewidywany jest krach większy niż pęknięcie bańki internetowej na początku tego stulecia. Pesymiści prognozują, że pod koniec 2024 roku w Stanach Zjednoczonych rozpocznie się recesja. Jednak najnowsze dane o wzroście PKB w USA są lepsze od notowanych w poprzednim kwartale. Ekonomiści nie są także zgodni, czy dolar osłabnie, czy się wzmocni.

  • Na Wall Street następuje zmiana warty. Akcje wielkich spółek technologicznych jeszcze niedawno zyskiwały na wartości, a teraz tracą. 
  • Pogorszenie nastrojów sprzyja mnożeniu się prognoz o możliwym pęknięciu bańki giełdowej
  • Ekonomiści są zaniepokojeni złym stanem finansów publicznych w USA. Wiele wskazuje na to, że zadłużenie kraju będzie szybko rosło, niezależnie od tego, kto zostanie nowym prezydentem
  • Multimiliarder Elon Musk ogłosił, że "Ameryka zmierza do bankructwa." Ostrzega też przed dodrukiem dolara, który niszczy walutę kraju

Reklama

Lipiec nie jest pomyślny dla inwestorów na Wall Street, a zwłaszcza druga jego połowa. Od tamtej pory S&P500 stracił 4 proc., a Nasdaq osunął się o 7 proc. W minioną środę inwestorów rozczarowały kwartalne wyniki koncernów Alphabet (właściciel Google'a) i Tesla. W ostatnich dniach taniały jednak także inne wielkie spółki technologiczne. Widać wyraźnie, że na Wall Street następuje zmiana warty. Akcje firm związanych z ekspansją sztucznej inteligencji jeszcze niedawno zyskiwały na wartości, a teraz tracą.

Autorytety ostrzegają

Nic dziwnego, że w tej sytuacji rośnie liczba ekspertów podpisujących się pod ponurymi prognozami dla amerykańskiego rynku giełdowego. Ogromne spadki zapowiada Mark Spitznagel, współzałożyciel i dyrektor inwestycyjny funduszu hedgingowego Universa Investments. Ich pierwotną przyczyną może być zadłużenie Stanów Zjednoczonych, nazywane przez niego "największą bańką kredytową w historii ludzkości". Mark Spitznagel nie wyklucza, że akcje stracą ponad połowę wartości.

Dyrektor funduszu Universa Investments w przeszłości zasłynął z osiągania dużych zysków przy okazji wydarzeń typu "czarny łabędź" (black swan), takich jak pandemia Covid-19. Mark Spitznagel twierdzi, że obecna hossa może potrwać jeszcze kilka miesięcy. Spodziewa się bowiem spadku inflacji i cyklu obniżania stóp procentowych przez amerykański bank centralny. To z kolei będzie podtrzymywać optymizm inwestorów giełdowych.

Ekspert ostrzega jednak, że łagodzenie przez Fed polityki monetarnej jest często wstępem do odwrócenia trendów rynkowych. Mark Spitznagel doszukuje się analogii między dzisiejszą sytuacją, a pęknięciem bańki internetowej na początku tego stulecia. Co gorsza - jego zdaniem - nadchodzący krach będzie poważniejszy niż ten sprzed ćwierćwiecza. Dyrektor Universa Investments zakłada bowiem, że gospodarka USA jeszcze przed końcem tego roku może wpaść w recesję, a przy zadłużeniu kraju na historycznie wysokim poziomie, rząd federalny nie będzie miał wystarczających środków, by zareagować na kryzys.

Mark Spitznagel nie jest osamotniony w kreśleniu czarnych scenariuszy. Słynny analityk ryzyka Nassim Taleb też ostrzega rynki finansowe przed zagrożeniem, jakim jest przyrost amerykańskiego długu. - Im bardziej Kongres USA będzie zwiększał limit zadłużenia i dokonywał różnego rodzaju targów kosztem odpowiedzialnych decyzji budżetowych, tym bardziej świat musi brać pod uwagę wariant, że Ameryka wpadnie w spiralę długów - ostrzega Nassim Taleb.

W ostatnich dniach szerokim echem na rynkach odbiła się też wypowiedź byłego, ale dobrze znanego członka Fed, Williama Dudley’a. W wywiadzie udzielonym Bloombergowi stwierdził, że Rezerwa Federalna nie wykazała się wystarczającym refleksem i dlatego natychmiast - czyli już 31 lipca - powinna zacząć obniżać stopy procentowe, jeżeli chce uniknąć recesji.

Dane lepsze i gorsze

Ci eksperci, którzy z dystansem odnoszą się do złowieszczych prognoz powołują się na najnowsze dane z gospodarki USA, a te są dobre. W drugim kwartale 2024 roku Produkt Krajowy Brutto (wyrównany sezonowo) wzrósł o 2,8 proc. w ujęciu annualizowanym. To rezultat wyraźnie wyższy od oczekiwań ekonomistów, którzy spodziewali się co najwyżej 2 proc. W dodatku jest to wynik zdecydowanie lepszy niż w pierwszych trzech miesiącach tego roku, gdy annualizowany wzrost PKB USA spowolnił do 1,4 proc. Z drugiej strony, rok wcześniej bywało lepiej, gdyż na przykład w ostatnim kwartale 2023 roku przyrost PKB obliczono na 3,4 proc.

Nikt natomiast nie kwestionuje faktu, że stan finansów publicznych USA jest zły. W roku fiskalnym zakończonym w czerwcu deficyt federalny wzrósł o 1,27 biliona dolarów. Był co prawda o 5 miliardów dolarów mniejszy niż w czerwcu 2023 roku, ale ta minimalna poprawa niewiele zmienia.

Dług publiczny Stanów Zjednoczonych zbliża się do 35 bilionów dolarów. Sytuację komplikuje polityka Rezerwy Federalnej, która utrzymuje stopy procentowe na poziomie najwyższym od ponad dekady, gdyż czeka aż inflacja osiągnie cel 2 proc. Ekonomista EJ Antoni z Heritage Foundation's Grover alarmuje, że w czerwcu odsetki od długu federalnego pochłonęły 76 proc. wszystkich zebranych podatków dochodowych od osób fizycznych - największego źródła wpływów Skarbu Państwa.

EJ Antoni zwraca uwagę na wykładniczy wzrost kosztów obsługi długu federalnego. W ciągu roku wzrosły one o 33 proc. Ekonomista zaleca drastyczne cięcia wydatków i dodaje, że tylko w taki sposób można "rozbroić tykającą bombę zegarową finansów USA". Departament Skarbu przewiduje, że w tym roku fiskalnym odsetki od długu przekroczą 1,14 biliona dolarów, ale prawdopodobnie jest to prognoza zbyt optymistyczna.

Musk pełen złych przeczuć

Współzałożyciel kryptowaluty dogecoin, Billy Markus, znany również jako Shibetoshi Nakamoto, wypowiedzi EJ Antoniego skomentował na platformie X słowami: "Cieszę się, że 76 proc. podatku dochodowego, który płacę, idzie bezpośrednio na ważne rzeczy, takie jak odsetki od wcześniejszych błędów rządu." Na to z kolei najbogatszy człowiek świata Elon Musk odpowiedział: "Ameryka zmierza do bankructwa".

Właściciel Tesli od dawna krytykuje zarządzanie finansami publicznymi przez rząd USA. Ostrzega przed niekontrolowanym zadłużeniem i dodrukiem pieniądza, który niszczy dolara. Elon Musk coraz częściej jest postrzegany jako zwolennik ucieczki od dolara do kryptowalut. Multimiliarder ostatnio zmienił swoje zdjęcie profilowe na platformie X. W najnowszej wersji ma laserowe oczy, które są popularnym memem wśród entuzjastów bitcoina, symbolizującym wiarę w rosnącą wartość tej waluty cyfrowej.

Na coraz poważniejszą dewaluację dolara wynikającą ze zwiększonej podaży pieniądza uwagę zwraca też EJ Antoni. Ekonomista Heritage Foundation's Grover policzył, że dolar pożyczony rządowi na początku 2021 roku dziś byłby wart tylko około 80 centów, nawet przy rocznym oprocentowaniu wynoszącym 5 proc.

Recepta entuzjastów bitcoina

Lista osób zaniepokojonych stanem dolara jest coraz dłuższa. Peter Brandt, weteran rynków finansowych i ceniony analityk, nieufnie odnosi się do pieniędzy papierowych i niepokoi deprecjacją dolara, tym bardziej, że jest on walutą rezerwową świata. Dla Brandta realną alternatywą dla pieniądza Amerykanów coraz bardziej staje się bitcoin.

Na takim samym stanowisku staje oczywiście Robert Kiyosaki, autor bestsellerowej książki "Bogaty ojciec, biedny ojciec", od lat przedkładający bitcoina, złoto i srebro ponad inne aktywa. Kiyosaki prognozuje, że w przyszłym roku jedna "moneta" bitcoina będzie kosztowała 105 tysięcy dolarów, czyli około 40 tysięcy więcej niż teraz. Jak twierdzi, wyjątkowo mocnym bodźcem dla wzrostu wartości pierwszej kryptowaluty świata będzie wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.

Trump w kampanii wyborczej jawi się jako wielki zwolennik kryptowalut i zapowiada, że po tym, jak wróci do Białego Domu, organy nadzoru "przestaną podstawiać nogę innowacjom". Jednocześnie jest zdeklarowanym zwolennikiem osłabienia dolara, gdyż "mocna waluta szkodzi amerykańskiemu eksportowi i daje przewagę takim krajom jak Chiny i Japonia".

Trump nie musi zaszkodzić dolarowi

Co ciekawe, kandydatura Donalda Trumpa jest często popierana przez osobistości takie jak Elon Musk, które nie są zadowolone z deprecjacji dolara. Były i być może przyszły prezydent chciałby osłabić amerykańską walutę nie tylko po to, by wzmocnić eksporterów i ograniczyć import do USA, ale także, by zwiększyć liczbę pracujących w krajowym przemyśle. Jednocześnie Trumpowi marzy się utrzymania pozycji dolara jako głównej waluty rezerwowej świata.

Analitycy ze Standard Chartered Banku zwracają uwagę, że ten plan jest wewnętrznie sprzeczny. "Pomysły Trumpa prawdopodobnie doprowadzą do wzrostu inflacji i stóp procentowych, co z kolei w krótkim terminie wzmocni dolara" - czytamy w opracowaniu ekonomistów banku.

Standard Chartered Bank przewiduje, że program ekonomiczny ewentualnego prezydenta Trumpa może osłabić wzrost gospodarczy w USA, zwiększyć zadłużenie kraju i podnieść inflację powyżej celu, co sprowokowałoby Fed do zaostrzenia polityki monetarnej i w konsekwencji podniosło notowania dolara.

Także ekonomiści Morgan Stanley, Barclays czy Deutsche Banku oceniają, że choć Trump w deklaracjach staje po stronie słabego dolara, to jego urzędowanie w Białym Domu przyniosłoby skutek odwrotny od zamierzonego. Jak zauważa Ajay Rajadhyaksha z Barclays na łamach "Financial Times", wprowadzenie ceł na praktycznie wszystkie towary spoza USA będzie osłabiać waluty krajów eksporterów w relacji do dolara.

Donald Trump zapowiada nałożenie 60-procentowego cła na wszystkie produkty sprowadzane z Chin, a także 10-procentowego na pozostały import. Uderzyłoby to przede wszystkim w amerykańskich konsumentów, gdyż jak się szacuje inflacja w USA wzrosłaby z tego powodu o 1,1 punktu procentowego.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dolar | giełda nowojorska | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »