Moskwa ryzykuje i stawia na wodór

Kreml jednym ruchem chce nadgonić lata "klimatycznego sceptycyzmu" jak i skłonić społeczność międzynarodową do zaproponowania Rosji łagodniejszych warunków dla jej własnej transformacji energetycznej. Zdaniem ekspertów, Moskwa nie jest w stanie przeciwstawić się światowym trendom polegającym na stopniowym odchodzeniu od paliw kopalnych i jedyną nadzieją utrzymania dotychczasowej pozycji na światowym rynku surowców energetycznych jest przyłączenie się do nadchodzącej rewolucji, co więcej, stanięcie na jej czele.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Na początku czerwca rosyjska Duma Państwowa przyjęła, po raz pierwszy w swojej historii, ustawę nakładającą na podmioty gospodarcze ograniczenia w zakresie emisji gazów cieplarnianych. Zgodnie z przyjętym prawem firmy, które emitują rocznie powyżej 150 tys. ton CO₂ zmuszone będą do ograniczenia emisji począwszy od roku 2023, mniejsi emitenci muszą zacząć ograniczenia począwszy od roku 2024.

Anatolij Czubajs, specjalny pełnomocnik Władimira Putina ds. zrównoważonego rozwoju, przyjął nowe regulacje z zadowoleniem. Jest on zwolennikiem głębokiej restrukturyzacji rosyjskiej gospodarki, wręcz opowiada się, za docelową rezygnacją z paliw kopalnych. W tym tonie ten były minister w rządzie Jegora Gajdara wypowiadał się na niedawnym Petersburskim Forum Ekonomicznym, mimo, że oficjalne plany rządu rosyjskiego przewidują zwiększanie przez Rosję wydobycia paliw kopalnych aż do 2035 roku.

Reklama

Czubajs jest zdania, że Moskwa nie jest w stanie przeciwstawić się światowym trendom polegającym na stopniowym odchodzeniu od paliw kopalnych i jedyną nadzieją utrzymania dotychczasowej pozycji na światowym rynku surowców energetycznych jest przyłączenie się do nadchodzącej rewolucji, co więcej, stanięcie na jej czele. "Globalna transformacja energetyczna stwarza nowe możliwości - powiedział rosyjski polityk występując w jednym z paneli Forum Ekonomicznego w Petersburgu. - Główną fantastyczną szansą dla Rosji jest wodór. To, co można zrobić w Rosji pozyskując wodór, jest geopolitycznie porównywalne z tym, co Rosja znaczy na rynku węglowodorów. Rosja jest w stanie utrzymać status wielkiego mocarstwa energetycznego, jeśli zastąpi eksport węglowodorów eksportem wodoru".

Wodorowa pułapka?

Czy jest to jednak realna perspektywa? Wśród rosyjskich elit nie ma co do tego zgody. Z polemiką, choć nie wprost, z wezwaniami Czubajsa wystąpił Igor Sieczin, prezes Rosnieftu. W jego opinii świat zamiast odchodzić od paliw kopalnych, w tym ropy naftowej, winien skoncentrować się na certyfikacji węglowodorów pod względem ich "ekologicznej czystości".

Nie można porównywać, argumentował Sieczin, ropy naftowej wydobywanej w Stanach Zjednoczonych metodą szczelinowania, czemu towarzyszy dewastacja środowiska naturalnego i spalanie wydobywanego przy okazji metanu, z postepowaniem rosyjskich koncernów, które "zagospodarowują" metan, mają ponadto w swym portfelu "ekologicznie czyste" złoża jak będące w posiadaniu kierowanej przezeń firmy pokłady Vostok Oil.

Jeszcze ciekawsza linię argumentacji w kwestii rosyjskich perspektyw na rynku węglowodoru zaprezentował Andriej Konoplianik, profesor, członek Rosyjskiej Akademii Nauk, specjalista ds. energetyki. W jego opinii pójście Rosji w stronę energetyki wodorowej, zwłaszcza produkcji tego paliwa na eksport do Unii Europejskiej jest "pułapką" zastawiona na Moskwę przez Niemcy i jedynie Berlin może zyskać na tego rodzaju zwrocie w rosyjskiej polityce energetycznej.

Zwraca on uwagę na to, że przyjęta właśnie przez rząd Miszustina strategia rozwoju sektora wodorowego Federacji Rosyjskiej przewiduje, że w 2030 roku Moskwa powinna być w stanie dostarczyć Unii 5 mln ton tego paliwa, czyli akurat tyle, ile wynosić będzie w Europie deficyt między popytem a podażą, który trzeba będzie pokryć importem. Rosja może produkować wodór na dwa sposoby. Pozyskiwać zielone, w świetle klasyfikacji unijnej paliwo metoda elektrolizy, lub produkować "niebieski", mniej ekologiczny, ale również akceptowalny przez Unię wodór wykorzystując gaz ziemny.

Po to aby transportować wodór na rynki Unii Europejskiej Rosja może wykorzystać, jak wielokrotnie argumentował Czubajs, istniejące gazociągi, w tym kończony właśnie Nord Stream 2. Do 10 proc. ich mocy przesyłowych może być wykorzystane po to aby transportować wodór i to wyjaśnia, w opinii profesora Konoplianika, dlaczego Berlin tak twardo bronił idei powstania nowego gazociągu z Rosji, ale jednocześnie gotów jest gwarantować Ukrainie, że tranzyt za pośrednictwem starego zostanie utrzymany.

Dlaczego? Otóż w jego opinii, a powołuje się on nie tylko na swe 45-letnie doświadczenie w branży, ale również na opinie działu badawczego Gazpromu i ekspertyzy specjalistycznego petersburskiego Instytutu Ropy i Gazu, transport wodoru za pośrednictwem gazociągów jest nie tylko niesłychanie destrukcyjny dla ich trwałości, ale z ekonomicznego punktu widzenia przy obecnych cenach mało opłacalny. W północnej Afryce i na Ukrainie wodór ma być produkowany z energii słonecznej, ale w Rosji na Północy, gdzie dostępne są wolne moce przesyłowe, w tym w gazociągu Nord Stream 2, i gdzie wydobywa się paliwo gazowe.

Tylko, że jak zauważa Konoplianik, do produkcji wodoru w technologii spalania gazu ziemnego potrzebne są elektrolizery, których w Rosji się nie produkuje. W jego opinii jedynym kto z pewnością "wygra" na przyjęciu przez Federację Rosyjską strategii wodorowej są Niemcy, a precyzyjnie rzecz ujmując niemiecki przemysł maszynowy, dla którego europejski rynek zbytu zaczyna być już zbyt mały. Oczywiście kontrolowane przez rosyjskich oligarchów firmy budujące nowe instalacje do produkcji wodoru również nieźle zarobią, ale państwo jako takie, raczej, w opinii rosyjskiego profesora na tego rodzaju transformacji straci, chyba, że w następnych latach cena paliwa wodorowego będzie na europejskim rynku rosła skokowo.

Niezależnie od wątpliwości pierwsze projekty już zaczęto realizować. W grudniu ubiegłego roku Novatek, rosyjski koncern zajmujący się wydobyciem i skraplaniem LNG, kontrolowany przez przyjaciół Putina jeszcze z petersburskich czasów, poinformował, iż wraz z niemieckim Siemensem rozpoczął współpracę strategiczną, której pierwszym przedsięwzięciem będzie projekt modernizacji elektrowni zaopatrującej w energię elektryczną należący do rosyjskiego koncernu zakład skraplania gazu ziemnego Jamał LNG.

Niemcy mają przebudować jedną z pracujących tam turbin własnej konstrukcji, tak aby docelowo spalała ona do 60 proc. wodoru. Jamał, jak się wydaje, został wybrany nieprzypadkowo, tam bowiem znajdują się instalacje do skraplania gazu ziemnego i stamtąd można będzie w przyszłości uruchomić, jak argumentują rosyjscy specjaliści, eksport wodoru. Oczywiście o ile uda się rozwiązać problem transportu morskiego, bo w przeciwieństwie do systemów rurowych, konstruowane przez Japonię i Koreę Płd. specjalistyczne statki do przewozu wodoru nie wyszły jeszcze z fazy testów.

Rosyjskie firmy przygotowują się, tym nie mniej do uruchomienia w latach 2024-2025 kilku pilotażowych projektów w zakresie produktu wodoru. Impulsem są nie tylko zalecenia władz, które nalegają na rozwijanie tego sektora, ale również optymistyczne szacunki na temat perspektyw światowego rynku wodoru.

Eksperci Centrum Skołkowo oceniają, że obecnie światowy popyt na wodór kształtuje się na poziomie 100 mln ton rocznie i jeśli zmiany klimatyczne nie zmuszą liderów społeczności międzynarodowej do przyspieszenia polityki "zazieleniania" to w perspektywie roku 2050 zapotrzebowanie na to paliwo ulegnie podwojeniu. Jeśli jednak polityka klimatyczna, jak głoszą zapowiedzi, stanie się priorytetem to w roku 2050 świat konsumował będzie rocznie nawet 1,4 mld ton tego paliwa, co musi oznaczać wzrost jego ceny. Oczywiście jeśli zostaną wprowadzone maksymalnie restrykcje na emisje CO₂.

Skazani na transformację energetyki

Wydaje się, że w przypadku Rosji gra toczy się nie tylko o zajęcie dobrej pozycji w rywalizacji o produkcję paliwa przyszłości. Chodzi również o to, aby pokazać, że Moskwa podziela niepokój świata zmianami klimatycznymi, chce im przeciwdziałać, a w związku z tym może wnieść wiele do walki z efektem cieplarnianym. W ten sposób Kreml zdaje się chcieć nadgonić lata "klimatycznego sceptycyzmu" jak i skłonić społeczność międzynarodową do zaproponowania Rosji okresów przejściowych i łagodniejszych warunków dla jej własnej transformacji energetycznej.

Ta wydaje się zaś nieuchronna przede wszystkim dlatego, że niekorzystne zmiany klimatyczne postępują w Rosji znacznie szybciej niźli w innych częściach świata. Z ostatniego, opublikowanego w sierpniu tego roku, raportu ONZ wynika, że wzrost średnich temperatur jest w Federacji Rosyjskiej 2,5 szybszy niźli w innych częściach świata. O ile na świecie wzrosły one o 1,2 ֯st. C w ciągu 150 lat, to w Rosji odnotowano skok o 1 st. C w ostatnich pięciu dekadach. Efektem są nie tylko rekordowo ciepłe lata, ale również największe w skali świata pożary lasów i dramatyczne powodzie. Tegoroczne pożary na Syberii objęły już obszary większe niźli płonące tereny w Turcji, Grecji, Włoszech, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych razem wzięte.

Z obliczeń naukowców z Uniwersytetu w Aalmo, w Finlandii wynika, że jeśli Rosja nie zmniejszy emisji gazów cieplarnianych i nie zahamuje wzrostu średnich temperatur, to w 2100 roku tereny wokół Moskwy i Petersburga przekształcą się w na wpół pustynne stepy, na wzór tych jakie dominują w krajobrazie Kazachstanu.

ONZ-owscy eksperci, do tego przygnębiającego obrazu dodali zapowiedź podniesienia się poziomu rzek syberyjskich, którymi do 2050 roku, w ich opinii, przemieszczać się będzie dwa razy więcej wody niźli obecnie. Nie tylko powodzie nękać będą rosyjską Syberię, ale przede wszystkim przekleństwem stanie się topnienie wiecznej zmarzliny, którą objęte jest dziś 65 proc. kraju. Ten nieodwracalny proces, który ma objąć 76 proc. tych obszarów oznacza, zdaniem wielu rosyjskich ekspertów, zniszczenie syberyjskiej infrastruktury komunikacyjnej, w tym gazociągów i ropociągów, stanowi też zagrożenie dla siedzib ludzkich budowanych na palach osadzonych w wiecznej zmarzlinie.

Ekonomiczne koszty z jakimi liczyć się musi Moskwa, jeśli nie przyspieszy u siebie transformacji energetycznej są też dramatycznie wysokie. Eksperci Breugel, niezależnego brukselskiego think tanku obliczyli, że krajem, który najsilniej może zostać dotknięty europejską polityką klimatyczną, o ile nic się nie zmieni, będzie Federacja Rosyjska, uzależniona obecnie od europejskiego rynku, na którym plasuje 75 proc. swego eksportu gazu ziemnego oraz 60 proc. (według danych z 2016 roku) ropy naftowej. Przy czym do roku 2030 zmiany w zakresie redukcji konsumpcji będą relatywnie niewielkie, przyspieszenie ma bowiem mieć miejsce po roku 2030, jednak negatywny efekt zapowiedzi ograniczania konsumpcji i importu będzie miał przede wszystkim wpływ na cenę surowców.

Plany ograniczenia konsumpcji to tylko jeden z powodów do niepokoju rosyjskich producentów i eksporterów. Kolejnym jest zapowiadany przez Unię Europejską specjalny podatek, którym ma obłożony zostać "ślad węglowodorowy", co dotknie w największym stopniu rosyjski sektor gazowy. Zgodnie z obliczeniami KPMG wprowadzenie tego podatku kosztowało będzie rosyjskie firmy, przede wszystkim sektor gazowy oraz wydobycia ropy naftowej, od 30 do 50 mld dolarów do roku 2030, co dodatkowo osłabi skłonność do inwestowania w sektor wydobycia paliw kopalnych.

Poziom inwestycji w tej dziedzinie gospodarki jest już i tak, jak wynika z analiz Wood Mackenzie, w skali świata najniższy od 2005 roku. Z innych analiz, przeprowadzonych przez Międzynarodową Agencję Energii wynika, że obecna dekada jest ostatnim okresem kiedy obserwować będziemy wzrost konsumpcji ropy naftowej. Po roku 2030 większe znaczenie będą uzyskiwały sektory energii odnawialnej, które już obecnie przyciągają 60 proc. światowych inwestycji w branży energetycznej.

W pewnym sensie Rosja jest "skazana" na strategie wodorową, nawet jeśli w ostatecznym rachunku głównym beneficjentem jej transformacji energetycznej miałyby być firmy z Europy Zachodniej dostarczające jej nowoczesne technologie i niezbędny sprzęt. Mając przed sobą perspektywę kurczenia się rynku paliw tradycyjnych i obawiając niekorzystnych regulacji w zakresie śladu węglowego, jakie wprowadzić może Unia Europejska, a także borykając się z dramatycznymi własnymi problemami wywołanymi zmianami klimatycznymi Moskwa nie ma wyboru, musi "pójść do przodu", zbudować kolejny obszar wspólnych interesów z partnerami z Europy Zachodniej.

Tylko w ten sposób będzie mogła zarówno zająć korzystną pozycję w zmieniających się łańcuchach dostaw jak i zabiegać o złagodzenie warunków "przejścia" na nowe technologie, o dostępie do nich nie zapominając. W przypadku Nord Stream 2 to się udało, zobaczymy czy kolejny wielki rosyjski projekt, jakim jest technologia wodorowa przyniesie Moskwie podobny sukces.

Marek Budzisz

GAZ ZIEMNY

2,87 0,05 1,77% akt.: 18.11.2024, 13:17
  • Max 2,97
  • Min 2,87
  • Stopa zwrotu - 1T 5,99%
  • Stopa zwrotu - 1M 13,65%
  • Stopa zwrotu - 3M 28,05%
  • Stopa zwrotu - 6M 17,43%
  • Stopa zwrotu - 1R -10,16%
  • Stopa zwrotu - 2R -54,06%
Zobacz również: GUMA KAUCZUKOWA TARCICA OLEJ PALMOWY


Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »