Musimy być gotowi na najgorsze - Rostowski

Skoro istnieje ryzyko deflacji w Europie, zwłaszcza w przypadku złego obrotu spraw w strefie euro, należy przypuszczać, że inflacja w Polsce będzie spadała, z zastrzeżeniem, że nie będzie nieoczekiwanych wydarzeń, jak np. wojna USA z Iranem - uważa minister finansów Jacek Rostowski.

"Skoro jest nawet ryzyko deflacji w Europie, zwłaszcza w przypadku złego obrotu spraw w strefie euro, dla nas oznacza to zwrot w stronie malejącej inflacji. Myślę, że będzie ona spadała, i to nawet dość szybko. Oczywiście z zastrzeżeniem, że nie będzie jakiś innych nieoczekiwanych wydarzeń, jak np. wojna USA z Iranem" - powiedział Rostowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazeta Prawną".

Zapytany o swoją opinię na temat decyzji RPP, która podniosła w maju stopy procentowe, powiedział:

- Nie chcę komentować decyzji RPP. Powiedziałem o pewnych obawach, więcej nie dodam.

Reklama

"Duże zacieśnienie polityki fiskalnej tworzy znaczącą przestrzeń dla polityki monetarnej. Oczekuję, że RPP będzie brała to pod uwagę, podejmując swoje w pełni autonomiczne decyzje - dodał.

Rostowski odniósł się także do emisji pieniądza przez EBC.

"Co do emisji pieniądza - gdyby EBC zdecydował się w ubiegłym roku na wykup zagrożonych obligacji Włoch czy Hiszpanii, to na pewno nie musiałby drukować aż biliona euro. A tyle warte było zasilenie banków komercyjnych w płynność, którego musiał potem dokonać.

Poza tym, gdybyśmy mieli chaotyczny rozpad strefy euro, to eurolandowi nie groziłaby inflacja, tylko deflacja" - powiedział.

Zapytany o sytuację po ewentualnym wyjściu Grecji ze strefy euro, powiedział:

"(...) Nie można oczywiście dziś wykluczyć bardzo złych scenariuszy. Opuszczenie strefy euro przez Grecję jest dziś bardziej prawdopodobne niż 9 miesięcy temu. Ale jednocześnie prawdopodobieństwo, że skończy się to katastrofą dla innych krajów, jest mniejsze".

_ _ _ _ _

Kryzys sprawił, że zasady stosowania kryteriów konwergencji stały się mniej precyzyjne - MF

Kryzys w strefie euro sprawił, że zasady stosowania kryteriów konwergencji, które muszą spełniać kraje chcące przyjąć wspólną walutę, stały się mniej precyzyjne - wynika z opracowania przygotowanego przez ekonomistów Biura Pełnomocnika Rządu ds. Euro w Ministerstwie Finansów. Z opracowania wynika, że korzyści z przyjęcia euro w sferze długoterminowych stóp procentowych mogą być mniejsze niż oczekiwano przed kryzysem. Jednocześnie MF zwraca uwagę, że nowe regulacje, które wprowadzono w EMU w odpowiedzi na kryzys, mogą uczynić ją bardziej stabilną.

"Po kryzysie ocena wypełnienia kryteriów konwergencji stała się mniej czytelna. Przykładowo, w 2004 r. w raporcie o konwergencji przy ustalaniu grupy referencyjnej dla kryterium stabilności cen wyłączono Litwę, w której wystąpiła wówczas deflacja. Natomiast w 2010 r. w grupie referencyjnej znalazły się już kraje z deflacją, ale nie Irlandia, którą wyłączono ze względu na deflację +znacznie odbiegającą od średniej+" - powiedział podczas piątkowej prezentacji opracowania Dariusz Witkowski z Biura Pełnomocnika Rządu ds. Euro.

"Ponadto w tegorocznym +Raporcie o konwergencji+ w przypadku Czech uznano, że choć obecnie inflacja jest tam poniżej wartości referencyjnej, to jednak kryterium stabilności cen nie jest przez nie spełnione, gdyż z prognoz wynika, że inflacja znajdzie się niebawem powyżej progu. Jednocześnie w przypadku Łotwy, gdzie inflacja jest obecnie powyżej progu, mimo że z prognoz wynika, że zejdzie ona niebawem poniżej progu, również uznano, że kryterium nie jest spełnione" - dodał.

"Innym przykładem na niejasność interpretacji kryteriów jest fakt, że w tegorocznym +Raporcie o konwergencji+ przy wyliczeniu wartości referencyjnej dla kryterium stabilności długoterminowych stóp procentowych uwzględniono tylko dwa państwa, a nie trzy" - powiedział przedstawiciel MF.

Autorzy opracowania MF zwracają uwagę na konieczność ponownego przeanalizowania korzyści z przyjęcia euro na polu długoterminowych stóp procentowych oraz konsekwencji nowych regulacji EMU w sferze polityki fiskalnej.

"Przed kryzysem zakładaliśmy, że wraz z wejściem do strefy euro polskie rentowności obniżą się do +średniej+ w EMU, gdyż rentowności obligacji członków strefy euro były zbliżone. Jednak kryzys pokazał, że tak być nie musi, więc korzyści z tego tytułu należy ponownie przekalkulować. Z pewnością na tym polu korzyści z przyjęcia euro nie będą tak automatyczne, jak można się było spodziewać przed kryzysem" - powiedział Witkowski.

"Wejście do strefy euro oznacza przekazanie na poziom europejski własnej polityki pieniężnej i kursowej, i o tym było wiadomo przed kryzysem. Natomiast regulacje wdrożone w strefie euro w odpowiedzi na kryzys sprawiają, że także w sferze fiskalnej pole manewru może być bardziej ograniczone. Nie musi to być czynnik negatywny, jednak ogranicza skalę możliwego dostosowania w wypadku wystąpienia szoków" - dodał.

Opracowanie przedstawia także nowe korzyści z przyjęcia euro, które pojawiły wraz z kryzysem.

"Są też pozytywne aspekty kryzysu dla państw planujących przyjąć euro. Jest to potencjalnie większa stabilność strefy euro dzięki nowej strukturze instytucjonalnej EMU, w tym m.in. dzięki paktowi fiskalnemu. W odpowiedzi na kryzys wprowadzono także regulacje i instytucje nadzorujące, takie jak ESRB, ESMA czy EIOPA, których istnienie może potencjalnie zmniejszyć ryzyko wystąpienia cyklu +boom and bust+" - powiedział Witkowski.

"Wraz z kryzysem pojawiła się też dodatkowa korzyść polityczna z członkostwa w strefie euro. Otóż obecnie coraz więcej spraw omawianych i uzgadnianych jest w gronie członków EMU, a nie całej UE" - dodał ekonomista.

Witkowski ocenił, że jeśli chodzi o przyjęcie euro Polska przyjęła postawę wyczekującą.

"Jest jasne, że Polska musi być dobrze przygotowana do wejścia do strefy euro, m.in. konieczne jest zapewnienie odpowiedniej elastyczności rynku pracy przed przyjęciem euro, by zwiększyć zdolność do absorbcji szoków asymetrycznych. Nie chcemy wejść do strefy euro w momencie, gdy chwilowo będziemy spełniać kryteria z Maastricht. Chcemy spełniać kryteria konwergencji długoterminowo" - powiedział przedstawiciel MF.

"Przed kryzysem patrzyliśmy głównie na siebie pod kątem spełnienia kryteriów. Kryzys sprawił, że równie uważnie przyglądamy się strefie euro. Chcemy być pewni, że wchodzimy do bezpiecznej strefy euro. Polska musi być przygotowana, ale także EMU musi być gotowa. Na razie przyjęliśmy postawę +wait and see+" - dodał.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »