Nadprodukcja magistrów

Mamy nadprodukcję magistrów. Część nadwyżki udaje się wyeksportować, głównie do Wielkiej Brytanii i Irlandii, ale większość zostaje w kraju, bez żadnych szans na to, że kiedykolwiek znajdzie pracę w zawodzie.

W ub.r. Dyrekcja Lasów Państwowych w Krakowie, której podlegają nadleśnictwa w Małopolsce, ogłosiła po raz pierwszy od dobrych kilku lat nabór dla młodych leśników. Na staż przyjęto cztery osoby. Słownie cztery, na ponad sto, które rok w rok kończą wydział leśnictwa w krakowskiej Akademii Rolniczej. Szanse pozostałych na znalezienie pracy w zawodzie są znikome, bo na tym samym kierunku kształci się w kraju kilkuset amatorów pracy na świeżym powietrzu.

To samo dotyczy historyków, których całe zastępy kończą co roku studia, bez żadnych widoków na etat w szkole, czy archiwum, czyli na posadę zgodną z profilem wykształcenia. Zostańmy jeszcze na chwilę w Krakowie, bo na tutejszych trzech uczelniach - Uniwersytecie Jagiellońskim, Akademii Pedagogicznej, Papieskiej Akademii Teologicznej - co roku magisterium z historii bronią ponad dwie setki studentów.

Reklama

W pustym polu zostawiają wszystkich jednak absolwenci nieśmiertelnego kierunku "marketing i zarządzenie", gdyż każda uczelnia za punkt honoru stawia sobie to, by mieć taką katedrę. W efekcie mamy chyba najliczniejszą armię managementu średniego szczebla w Europie, której spora część zaraz po studiach trafia prosto na listy bezrobotnych.

Nie nauka, lecz chęć szczera

Tytuły magisterskie "nieżyciowych" kierunków można mnożyć, bo też i polskie uczelnie nie dbają o to, by studia miały cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Absolwentom nie pozostaje nic innego, jak odwołać się do sprawdzonego przysłowia o nauce i szczerych chęciach. Dzisiaj nie liczy się kierunek studiów, uczelnia, ale sam "papier", poświadczający ukończenie edukacji. Skoro nie można znaleźć pracy we własnym zawodzie, trzeba szukać szansy gdzie indziej. W jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych jednym z najbardziej wziętych kamerzystów jest absolwent wspomnianego wcześniej leśnictwa. Kolega po fachu, ale w telewizji publicznej, ukończył z kolei wychowanie techniczne.

Dziennikarstwo to oprócz polityki jedna z tych profesji, gdzie można znaleźć absolwentów niemal wszystkich uczelni i kierunków. Podobnie jest w biznesie, gdzie specjalne, kierunkowe przygotowanie wcale nie jest potrzebne. Bogusław Cupiał, właściciel Tele-Foniki i Wisły Kraków z wykształcenia jest technikiem kolejnictwa. Edukację na poziomie szkoły średniej zakończył także główny udziałowiec telewizji Polsat Zygmunt Solorz. Jego konkurent z TVN, Mariusz Walter, może natomiast pochwalić się dyplomem Politechniki Śląskiej. Wykształcenie techniczne - inżynier mechanik - ma za sobą Michał Sołowow, inwestor giełdowy. Z kolei szef i główny udziałowiec Polmosu Lublin, Janusz Palikot jest doktorem filozofii i zanim objął fotel prezesa rozlewni wódek, pracował na Uniwersytecie Warszawskim.

Przechowalnie dla bezrobotnych

Polska jest na szarym końcu Europy i krajów OECD pod względem wykształcenia obywateli. Studia wyższe to u nas wciąż rzadkość, chociaż w ostatnich latach raźno wzięliśmy się za nadrabianie zaległości. Kłopot tylko w tym, że jakość wykształcenia pozostawia sporo do życzenia. Można zadać zasadne pytanie: po co nam tysiące historyków, polonistów, socjologów, prawników, albo inaczej - po co państwo, czyli podatnicy łożą pieniądze na ich wykształcenie, skoro kraj nie potrzebuje aż tylu fachowców w czasem dość egzotycznych specjalnościach. Uczelnie stały się gigantycznymi przechowalniami dla młodych ludzi bez pomysłu na życie, którzy często wybrali się na studia tylko dlatego, że nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Nie mają widoków na znalezienie pracy więc w murach uczelni chcą przeczekać trudny okres. Państwo akceptuje taki układ, bo to bardzo ładnie wpływa na statystyki bezrobocia. Młodzi ludzie zamiast do pośredniaków zapisują się na studia. Niestety, zwykle okazuje się, że po pięciu latach spędzonych na zgłębianiu wiedzy z zakresu archeologii, psychologii, melioracji, ochrony środowiska są równie nieprzygotowani do pracy, jak po maturze.

Wykształcenie ministrów obecnego rządu:
Premier: Marek Belka, ekonomia, Uniwersytet Łódzki
Minister kultury: Waldemar Dąbrowski, Wydział Elektroniki Politechniki Warszawskiej, Executive Programme for Leadres in Development Harvard University
Minister Spraw Społecznych: Izabela Jaruga-Nowacka, etnografia, Uniwersytet Warszawski
Minister spraw wewnętrznych: Ryszard Kalisz, prawo, UW
Minister nauki: Michał Kleiber, profesor, Wydział Inżynierii Lądowej PW, Wydział Matematyki, Mechaniki i Informatyki UW
Minister infrastruktury: Krzysztof Opawski, ekonomia, UŁ
Minister rolnictwa: Wojciech Olejniczak, Wydział Ekonomiki Rolnictwa Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego
Minister edukacji: Mirosław Sawicki, studia z fizyki teoretycznej w UW zaczął w 1963 r. Po wydarzeniach marca ’68 wielokrotnie zawieszany w prawach studenta. Magisterium obronił dopiero w 1982 r. w białostockiej filii uniwersytetu
Minister skarbu: Jacek Socha, ekonomia UW
Minister środowiska: Jerzy Swatoń, Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Pradze, Wydział Automatyki i Informatyki Politechniki Śląskiej
Minister obrony: Jerzy Szmajdziński, Akademia Ekonomiczna we Wrocławiu
Minister finansów: Mirosław Gronicki, Wydział Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego
Minister gospodarki: Jerzy Hausner, Akademia Ekonomiczna w Krakowie
Minister bez teki: Sławomir Cytrycki, Leningradzki Instytut Finansowo-Ekonomiczny

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: Kraków | minister | wykształcenie | studia | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »