Naftowe niepokoje w USA
Sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie obudziła w USA obawy przed gwałtownymi podwyżkami cen paliw, które mogą zagrozić procesowi wychodzenia z recesji. Znowu pogorszyły się perspektywy całego sektora transportowego.
Choć za benzynę płaci się wciąż w Stanach mniej niż przed 11 września, to tempo w jakim rosną ceny na stacjach benzynowych zaczęło poważnie niepokoić ekonomistów. We wtorek na rynkach w USA cena baryłki benzyny przekroczyła po raz pierwszy od pół roku próg 28 dolarów. Była to reakcja na apel Iraku do krajów arabskich o użycie ropy naftowej jako broni przeciwko "światowemu syjonizmowi" i wprowadzenie embarga na eksport tego surowca do Stanów Zjednoczonych.
Mimo że reakcja innych naftowych potęg była raczej negatywna, śledzący z niepokojem wydarzenia na Bliskim Wschodzie rynek zareagował bardzo nerwowo.
Analitycy podkreślali jednak, że naftowych szejków nie stać obecnie na wyrzeczenie się petrodolarów, a ich gospodarki są uzależnione od pieniędzy Zachodu w dużo większym stopniu niż podczas wielkiego kryzysu lat 70. Nie przerwało to irracjonalnej reakcji rynku.
Jeszcze bardziej niepokojący jest trwający od kilku tygodni wzrost cen detalicznych. Według najnowszych danych Departamentu Energetyki średnia cena benzyny bezołowiowej osiągnęła w minionym tygodniu poziom 1,37 USD za galon (3,78 l). W ciągu zaledwie miesiąca oznaczało to podwyżkę o 23 centy. Oprócz sytuacji na światowych rynkach na wzrost cen wpłynęło także wiosenne zwiększenie popytu. Analitycy zapowiadają jednak, że ceny będą także rosły, gdyż tradycyjnie największe zużycie benzyny to w USA okres między końcem maja a początkiem września. W ubiegłym roku cena galonu benzyny osiągnęła w tym okresie poziom 1,70 USD. Tym razem podwyżki dotknęły także oleju napędowego, który tradycyjnie na wiosnę tanieje, gdyż rafinerie przestawiają produkcję z oleju opałowego na silnikowy.
Sytuacja na rynku paliw odbiła się kursach giełdowych całej gałęzi transportu. Szczególnie dotknęło to notowań przewoźników powietrznych, dla których spadek cen w IV kwartale ubr. okazał się prawdziwym błogosławieństwem, po zamachach z 11 września. Teraz linie lotnicze mogą być zmuszone do wprowadzenia podwyżek cen biletów i specjalnych dopłat związanych z kosztami paliwa. Podobne kroki mogą podjąć także inne towarzystwa przewozowe. Od poniedziałku spółka spedycyjna FedEx wprowadziła dopłaty w wysokości 0,5-1,0 proc. Główny konkurent - UPS - zapowiada, że zrobi to samo od maja. Obniżki giełdowych kursów objęły nawet towarzystwa kolejowe, mimo że koszty paliw płynnych nie przekraczają w ich przypadku 10 proc. wydatków operacyjnych.
Sytuacja na rynku paliwowym powinna się uspokoić po opublikowaniu już po zamknięciu rynków raportu American Petroleum Institute o znacznym zwiększeniu podaży na wewnętrznym rynku w USA. Ekonomiści ostrzegają jednak, że dalszy wzrost cen paliw może doprowadzić do wzrostu inflacji oraz zmniejszyć margines zysku amerykańskich korporacji. Także w kieszeniach konsumentów pozostanie mniej pieniędzy na zakupy, zwalniając tempo wychodzenia kraju z recesji.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku