Narodowy pic na wodę
Rząd obiecał wybudować w Warszawie Narodowe Centrum Sportu. I zapomniał. Ma na to - 3 mln zł. Inwestycja zaplanowana na lata 2007-10 ma kosztować 1,225 mld zł.
Wielofunkcyjny stadion na 70 tys. widzów, hala widowiskowo-sportowa na 15 tys., kryta pływalnia na 4 tys. Do tego hotel, restauracje, sklepy, centrum kongresowe. Wszystko spełniające najwyższe światowe standardy i przystosowane do organizacji międzynarodowych imprez, w tym olimpijskich. Premier Jarosław Kaczyński już na starcie swojego rządu uznał budowę Narodowego Centrum Sportu (NCS) na terenie warszawskiego Stadionu Dziesięciolecia za jeden z priorytetów. W październiku 2006 r. zapewniał: "Mam dobrą wiadomość. Są na to pieniądze". Sęk w tym, że ich nie ma.
Wirtualne pieniądze
Inwestycja zaplanowana na lata 2007-10 ma kosztować 1,225 mld zł. Zdecydowaną większość (825 mln zł) miał pokryć Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej (FRKF), zasilony wpływami z nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Pracuje nad nią zespół przedstawicieli ministerstw finansów, skarbu i sportu. W projekcie noweli, do którego dotarliśmy, próżno jednak szukać wpływów na poziomie 275 mln zł rocznie, a takie są potrzebne, by zebrać wymaganą kwotę (nowe prawo wejdzie w życie najwcześniej pod koniec 2007 r.).
Dziś fundusz zarządza pieniędzmi ze specjalnych dopłat do gier liczbowych i loterii, urządzanych przez Totalizatora Sportowego (TS), np. w Dużym Lotku do zakładu za 1,60 zł klient dopłaca 40 groszy. Jarosław Kaczyński, Tomasz Lipiec, minister sportu i urzędnicy resortu finansów zapowiadali, że nowe pieniądze trafią do FRKF dzięki dopłatom z nowych gier: internetowych i wideoloterii.
Brak pieniędzy w realu
Dziś wideoloterie, choć jeszcze nieobecne na rynku, objęte są dopłatą 10 proc. A Totalizator, co ujawniliśmy w "PB", chce wydać na nie nawet 200 mln EUR w rok. Tak duże inwestycje przełożyłyby się zapewne na spore wpływy do FRKF. Tyle że nowela przewiduje - całkowite zniesienie dopłat na wideoloterie! Z tego źródła na narodowy stadion nie trafi więc ani złotówka.
A co z hazardem internetowym? Projekt noweli zakłada, że w Polsce monopol tu będzie miał Totalizator. Miałby on swoje produkty oferować w sieci i w ten sposób zwiększyć sprzedaż, a w konsekwencji - wpływy do funduszu.
- W teorii wygląda to dobrze. Tyle że nowelizacja ustawy hazardowej, tak jak wszystkie wcześniejsze, może w Sejmie zostać drastycznie zmieniona. A nawet jeśli przejdzie wersja rządowa, Totalizator będzie potrzebował co najmniej roku na przygotowanie się do wpuszczenia gier do internetu -mówi przyjazny TS ekspert rynku hazardowego.
I dodaje, że to nie jest największy problem. O swoje upomni się bowiem Komisja Europejska.
- Zapis o monopolu Totalizatora na hazard w internecie stoi w sprzeczności z prawem UE. Jego wprowadzenie narazi Polskę na postępowanie w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości - dodaje ekspert.
Niewypał z audiotele
Nic dziwnego, że w tej sytuacji urzędnicy pracujący nad nowelizacją ustawy postanowili poszukać wpływów gdzie indziej. W art. 47g noweli proponują wprowadzenie dopłat z loterii audioteksowych (tzw. audiotele). Ich organizatorzy z każdego połączenia wartego do 3 zł netto mieliby przekazywać na FRKF 25 groszy, a z droższego - 50 groszy.
Ile z tego może trafić na budowę warszawskiego stadionu?
Cały rynek audioteksowy (rozmowy telefoniczne i SMS) wart jest obecnie około 800 mln zł rocznie. Sporo! Tyle że w planowanym art. 47g chodzi tylko o loterie.
- Rynek loterii audioteksowych można oszacować zaledwie na 3-5 mln zł rocznie. W optymistycznym wariancie dopłaty te dałyby więc około 1 mln zł. Jednak przychód ten jest tylko teoretyczny. Większość loterii audioteksowych organizowana jest bowiem przy stawce 1 zł netto za SMS-a, przy której cały zysk organizatorów pochłonie opłata na FRKF. W tej sytuacji liczba loterii audioteksowych zapewne drastycznie zmaleje - mówi Rafał Grzegrzółka, właściciel biura, organizującego loterie promocyjne i audioteksowe.
Jego zdaniem, nowelizacja może nawet zupełnie usunąć loterie audioteksowe z rynku.
- Już obecnie jego uczestnicy robią wszystko, by uniknąć kwalifikacji swoich działań jako loterii, podlegających szczególnym regulacjom prawnym i opłatom. Planowane zapisy na pewno wzmocnią tę tendencję - twierdzi Rafał Grzegrzółka.
Dawid Tokarz