Nie ma co liczyć na pomoc sąsiada

Dynamika ożywienia w niemieckiej gospodarce jest "optyczną iluzją" spowodowaną głębią wcześniejszej zapaści - twierdzi analityk ośrodka badawczego Centre for European Reform (CER) Philips Whyte.

W komentarzu z czwartku przesłanym abonentom Whyte napisał, że nadzieje wiązane obecnie z tym, że Niemcy okażą się lokomotywą i wydźwigną inne państwa z zapaści, są nadziejami na wyrost.

- Największy wkład w odbicie niemieckiej gospodarki, widoczne zwłaszcza w II kwartale br., wnosi nadwyżka eksportu nad importem (eksport netto). Popyt krajowy jest wciąż kruchy i może osłabnąć, jeśli rząd wycofa się z luźnej polityki fiskalnej, a firmy zaczną się wyzbywać zapasów, zamiast je uzupełniać - napisał.

Innym powodem, dla którego nie zanosi się na to, by Niemcy stały się europejską lokomotywą, jest, według Whyte'a, to, że politycy nie chcą zmieniać obecnego modelu wzrostu, którego dźwignią jest eksport (a nie popyt krajowy, który przyciągnąłby import z innych państw UE, tym samym dopomagając im w wydźwignięciu się i zmniejszeniu zadłużenia).

Reklama

- Niemiecka gospodarka przypomina skoczka na bungee, który osiągnął już maksymalny punkt skoku i elastyczna lina zaczyna ciągnąć go z powrotem - dodał.

Whyte twierdzi, że gospodarka Niemiec ożywia się szybciej niż francuska tylko dlatego, że niżej spadła. Rola przemysłu wytwórczego powoduje, że cykl produkcji podlega dużym wahaniom, popyt krajowy w II kwartale wzrósł po trzech kwartałach spadku, a poziom inwestycji nie odrobił jeszcze strat i wciąż jest niższy niż przed recesją z lat 2008-09.

- Prawdą jest, że (niemiecki) eksport do Azji wnosi większy wkład we wzrost gospodarczy. Ale ożywienie niemieckiej gospodarki nie przyczynia się do tworzenia nowej równowagi wewnątrz UE (nie pobudza eksportu najbardziej zadłużonych państw eurostrefy do Niemiec). Co więcej, nadwyżka w handlu Niemiec z resztą UE była w pierwszym półroczu br. wyższa niż w tym samym okresie ub.r.. - zaznaczył.

Dla niemieckiej klasy politycznej wniosek z ostatniego kryzysu nie jest taki, iż Niemcy mają stać się bardziej rozrzutni, lecz taki, że każdy rząd musi żyć w granicach tego, na co go stać, i zapanować nad skłonnością do wydawania pieniędzy lekką ręką - wyjaśnił.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »