Nie o taką Polskę chodziło...
Myśląc o przyczynach miałkości współczesnej polityki nie jestem samotny. Jakby po odejściu tych, którzy dzisiaj mają wpływ, nic już nie miało się dobrego dziać. Smoleńskie brednie, Macierewicz i jego "eksperci", cyniczny PiS, rydzykowa destrukcja kościoła, rodzina Dubienieckich jak z Mniszkówny, to jedynie powierzchniowe przykłady.
We współczesnej Polsce, Federalnej Służbie Bezpieczeństwa Rosji płacić nie trzeba. Jest dość polityków, wydawców, dziennikarzy, biskupów, którzy za darmo jej funkcje wypełnią. Z inwencją. Likwidacja służb kontrwywiadu wojskowego podczas prowadzonej operacji afgańskiej warta zastanowienia. Taka jest Polska w ćwierć wielkim niepodległościowym i wolnościowym zrywie. Ten czas z motywami aktywności publicznej głównych jego aktorów przeminął.
Zagłosuj w internetowym referendum w sprawie OFE
Dzisiaj liczą się posady, rady, wszelkie frukta z państwowej kiesy, ale i partyjnego nadania. Biało-czerwony patriotyzm to ściema. Ciemny lud to kupuje, jak słusznie powiedział klasyk gatunku. Ale, by być blisko prawdy, to wszystko jedno, w zasadzie, czy rządzi PiS czy PO. Przynajmniej jeśli idzie o szacunek do państwa, do służby cywilnej, dla przyszłych pokoleń. Zainteresowanym dedykuję nie tylko obsadę państwowych spółek, lecz także samorządy. Uwaga Józefa Piłsudskiego o wszach na kołnierzu Rzeczpospolitej zachowała celność. Dekoracje się zmieniają. Istota pozostaje.
Nie jestem samotny w tej surowej ocenie. Tak myśli większość. I nie zmyśla tej rzeczywistości, tylko ją odkrywa. Choć nie zawsze chce mówić. Tak to wszystko wstydliwe. Nie o taką Polskę chodziło i tym z "Solidarności" i tym z naprzeciwka. Nie o to chodziło wszystkim, którzy szukali wyjścia z zaklętego koła polskiej bylejakości.
Polska nie wie dzisiaj po co jest. Nie zna celu. Nawet nie jest jego ciekawa. Opakowanie zastąpiło politykę. Mierny marketing to jej treść. Marketing ze złych szkół wyniesiony. Takich szkół, w których ambitni, lecz bez właściwości studenci napotykają pazernych wykładowców. Te wszystkie politologie, stosunki, bezpieczeństwa narodowe. Po nich żadnego zawodu, żadnej użytecznej na rynku wiedzy. Pozostaje polityka. Przez najmniejsze "p". To jest wymiar polskiej polityki.
CZYTAJ RAPORT: Zamach na emerytury z OFE
Mamy mierne sztuczki obwoźnego teatru, a nie politykę. Palikot w nim guru, bo kostiumy ma najbarwniejsze. A i wykształcenie dobre. Mamy więc politykę świńskich ryjów, koszyków z wódką, plastikowych penisów, min marsowych i "wiem, ale nie powiem". Mamy politykę wodolejstwa i pospolitego chciejstwa. Nie tak istotne, co palikotowe, co tuskowe, a co hoffmanowe. Po jednych są pieniądzach. Polityczna niby-debata niewarta kwadransa uwagi. Jak ostatnia strona w tabloidzie. Taka jest polska polityka. Mimo rytuału Wiadomości, Faktów, Wydarzeń, dwugodzinnych bloków informacyjnych, prasowej sieczki i sejmowych debat. Jak u Jacka Kleyffa "W telewizji pokazali...". Tamto przynajmniej jakiś techniczny poziom trzymało. Nie tylko ja zastanawiam się, czy to jakaś przejściowa choroba, głupkowatość chwili, zły sen. Coś, co minie. Jakiś zakręt, za którym droga prosta i z perspektywą. Skąd wzięła się ta prawdziwie pasożytnicza kasta pierwszych, drugich i dziesiątych ław władzy? I dlaczego ci dranie nie znajdują przeciwwagi? Dlaczego nie ma miejsca na współczesny KOR, "Latający Uniwersytet", "Solidarność", "poziomki" partyjne?
Jest powód. Niespecjalnie polski. Europejski i światowy. Jest dość wyraźnie widoczna przyczyna. Świat jest w głębokim kryzysie. Ta jego kapitalistyczna i demokratyczna część. Nie, że dotknął ją kryzys, lecz same jego fundamenty są w głębokim, strukturalnym kryzysie. Ten świat nie jest przeregulowany, jak mówią neoliberałowie. On cierpi na deficyt regulacji. Cierpi na brak struktury, na nieokreśloność ról, na dysproporcje. Rządzą nim wielkie korporacje. O światowym wymiarze i nieokreślonej strukturze własności. W których logika pieczy właścicieli nad wartością ich udziałów została skutecznie podważona. Korporacjami rządzą nie amorficzni właściciele, lecz zarządy. O odmiennej od klasycznie określanej dla kapitalizmu perspektywie celu. Nie dobro korporacji, nie jej wartość, lecz indywidualny interes zarządu kierują ich decyzjami. Narodowe państwa, ich rządy, parlamenty i wyborcy nic, albo niemal nic nie mają do powiedzenia. Funkcje regulacyjne polityki zawisły w próżni, w nieokreśloności. Globalnej gospodarce nie towarzyszy globalna polityka. Rządy sporych nawet krajów, a z pewnością średniaków, takich jak Polska, są klientami. Konkurują ze sobą u klamek ich prezesów. Skamlają o uwagę. Proszą o respekt dla żebraków. Są żebrakami.
Doświadczeniem kilku minionych lat jest równie oczywista co tragiczna wiedza, że zyski wielkich swym szaleństwem i pazernością operacji finansowych wielkich korporacji zostały sprywatyzowane, a koszty ryzyk, które okazały się nadmierne - znacjonalizowane. Czyli, że podatnicy zapłacili za to gigantyczne rozwarstwienie dochodów, za szaleństwa zarządów i za zwykłe złodziejstwo. Nie ma trybunału, który miałby moc egzekucji sprawiedliwości. Sprawiedliwość, jako święta wartość człowieka została skutecznie podważona i obśmiana. Najpierw w ideologii - kiedy bezczelnie pytano: a co to jest ta sprawiedliwość. Potem w praktyce, kiedy postulaty związków zostały zadeptane i wyśmiane. Nigdy wcześniej w nowożytnej historii różnice dochodów nie były tak wielkie. Nigdy wcześniej w tej historii luksus nie był tak ostentacyjny. Rynek luksusowych nieruchomości i najdroższych aut trzyma się dobrze.
Pobierz: program do rozliczeń PIT
Świat jest w kryzysie sięgającym samego jądra. W kryzysie podważającym wartości będące jego racją. Ośmieszającym najpotężniejsze jego instytucje. Kto inteligentny to czuje, że coś nie halo z naszym światem. Ani na Wiejskiej, ani w Alejach Ujazdowskich, ani na Krakowskim Przedmieściu, nawet nie na Miodowej, czy na skwerze kardynała Wyszyńskiego jest ster tego świata.
Najwyżej pozycjonowani politycy to idioci. Myślę, że oni są bardziej bystrzy od swoich wyborców. Widzą, że nic od nich nie zależy. Czują, że walka o to, żeby to od nich zależało jest trudna, wymaga zderzenia się z lokomotywą tabloidów, poppolityki, popkultury, popwiary. Dają więc ludowi igrzyska. Dopóki lud to kupuje, dopóty będzie poniewierany.
Andrzej Celiński
Autor jest socjologiem, posłem na Sejm, przewodniczącym Partii Demokratycznej