Niech kolejarze zapłacą za strajki
Zaczęło się od Krakowa. Potem blokada torów w Kutnie, Katowicach, Gdańsku i we Wrocławiu. Kilkadziesiąt opóźnionych pociągów, dezorganizacja ruchu, nerwy pasażerów i straty finansowe. PKP PLK chcą, żeby kolejarze blokujący tory zapłacili za straty, jakie z tego powodu poniosła spółka.
Zarząd PKP PLK szacuje straty finansowe na kilkadziesiąt tysięcy złotych i nie zamierza sam regulować rachunków. Prezes Krzysztof Celiński zapowiedział, że firma będzie na drodze cywilnej dochodziła roszczeń za poniesione straty od uczestników pikiet.
Ping-pong wokół prawa
Na jakiej podstawie? Kolejarze wyszli na tory, kiedy trwały jeszcze negocjacje i procedura wejścia w spór zbiorowy nie została uruchomiona. Zarząd mógłby złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, lecz na tę ścieżkę nie zamierza wchodzić, ponieważ - jak pokazuje praktyka - tego typu sprawy zwykle są umarzane. PLK chcą dochodzić roszczeń na drodze cywilnej - personalnie od uczestników pikiet.
Związkowcy uważają, że blokady były legalne.
- Ustawa o związkach zawodowych daje nam prawo do przeprowadzenia dwugodzinnego strajku ostrzegawczego w sytuacji braku porozumienia z pracodawcą. Protesty nie trwały dłużej - mówi Stanisław Kokot, wiceprzewodniczący Solidarności w PKP PLK.
Poza tym zarząd nie do końca trzyma się litery prawa.
W czwartek ogłosił podwyżkę w spółce, tymczasem, zgodnie z przepisami, potrzebował do tego akceptacji związków.
Katalog strat
I wreszcie ostatnia kwestia: wysokość strat. Kolejarze uderzyli po to, żeby zabolało, a nie po to, by utoczyć z firmy jak najwięcej krwi. Dlatego zablokowali tory pasażerskie, a nie linie towarowe. Straty? W wyniku protestu w Krakowie pasażerowie oddali do kasy PKP Przewozy Regionalne 84 bilety na kwotę ponad 2 tys. zł. We Wrocławiu wartość zwrotów wyniosła 700 zł.
- Najważniejsza strata to nadszarpnięcie wizerunku firmy. Protestowali pracownicy PLK, ale w odbiorze społecznym strajkowała po prostu kolej - mówi Adrianna Chibowska, rzecznik PKP Intercity.
Pojutrze zarząd PKP PLK spotka się ze związkowcami, by rozmawiać o podwyżkach. W zawarciu porozumienia ma pomóc Stanisław Szwed, poseł PiS, jako obserwator z ramienia parlamentu.
Eugeniusz Twaróg