Niejednoznaczne wnioski po pierwszym dniu szczytu UE
Stanowczy opór Wielkiej Brytanii dotyczący zmian w traktacie (Londyn chciał przy okazji wynegocjować korzystne dla siebie "wyłączenia"), a także sceptycyzm Szwecji (premier Fredrik Reinfeld mówił wcześniej, że konieczne są szybsze zmiany legislacyjne i stworzenie wiarygodnej "zapory ogniowej" w strefie euro), oraz Czech i Węgier (w tym ostatnim przypadku rząd Victora Orbana strzela sobie w stopę), sprawił że na naszych oczach ma miejsce faktyczny rozłam w Unii Europejskiej.
Niemniej to jeszcze może się zmienić - szwedzcy i czescy politycy chcą jeszcze zaczekać na glosy swoich parlamentów, a Brytyjczycy i Węgrzy być może zmienią zdanie, jeżeli ocenią, że polityka alienacji w UE po prostu im się nie opłaci. Warto też zwrócić uwagę na zastrzeżenia wysuwane przez Finlandię (odnośnie działania funduszu ESM) i Słowację, co sprawia, że nie ma do końca pewności, czy traktat w formie porozumień międzyrządowych zostanie rzeczywiście zawarty. Swoją drogą jego waga jest mniejsza, gdyby rzeczywiście odbyło się to na zasadzie zmian w zapisach unijnych. Te obawy w pewnym sensie zmniejsza porozumienie, że państwa członkowskie będą musiały wprowadzić nowe reguły fiskalne do własnych konstytucji, a także przedkładać preliminarze budżetowe do Komisji Europejskiej. Z kolei sankcje za naruszenie reguł fiskalnych (zwłaszcza 3 proc. deficytu do PKB ) będą podejmowane automatycznie. To są dobre rozwiązania, ale niewystarczające do tego, aby uspokoić rynki finansowe. Wprawdzie zgodzono się na dokapitalizowanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego przez Unię Europejską (ze składek od poszczególnych członków i krajowych banków centralnych), ale proponowana kwota to jedyne 200 mld euro, czyli niewiele. Lepszym rozwiązaniem byłoby dokapitalizowanie MFW przez kraje G20 w kwocie 600 mld dol., które to spekulacje pojawiały się wcześniej, ale zostały zdementowane. Dodatkowo pod naciskiem Niemiec nie zgodzono się na to, aby Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM), który ma zacząć funkcjonować już od połowy przyszłego roku, miał możliwość zaciągania pożyczek w Europejskim Banku Centralny. Tymczasem wielu obserwatorów wskazuje, że przyznana ESM kwota 500 mld euro może być zbyt mała. W efekcie znów wracamy do kluczowego problemu, który wciąż pozostaje nierozwiązany - skąd wziąć pieniądze na ratowanie strefy euro? Wczorajszy sceptycyzm Mario Draghiego, który mógł też wynikać z konserwatyzmu części członków EBC, nastrojów nie poprawił. Niemniej sam szef EBC przyznał dzisiaj, że rozwiązania zaproponowane na unijnym szczycie to krok w bardzo dobrym kierunku.
Kluczowe pytania, które należy jeszcze postawić to, czy podjęte do tej pory decyzje na unijnym szczycie wystarczą do tego, aby uniknąć "wyroku na ratingach", jaki szykuje agencja S&P? Czy w najbliższych tygodniach nastroje na rynku długu uspokoją się na tyle, że Włosi nie będą mieli problemów ze zrolowaniem swojego olbrzymiego zadłużenia (na razie program cięć Mario Montiego jest przyjmowany dość dobrze, ale rząd nie doświadczył jeszcze fali społecznych protestów). I wreszcie, czy podjęte wczoraj przez EBC działania wspierające sytuację w sektorze bankowym okażą się na tyle skuteczne, że nie będzie potrzeby dodatkowego wspierania instytucji finansowych z publicznych pieniędzy (wczorajsze wyliczenia EBA mówią o 114,7 mld euro)? Oczywiście pominąłem tu tak oczywiste wątki jak wspominane już wyasygnowanie dodatkowych kwot na ratowanie strefy euro (budowę "ściany ogniowej"), czy też w końcu realne szanse na to, że polityka nieraz drastycznych cięć wydatków i związanej z tym faktycznej już groźby recesji w euro-gospodarkach, rzeczywiście przyniesie efekty w postaci długoterminowej poprawy sytuacji fiskalnej? Te wszystkie kluczowe pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi...
euro/PLN: Poranek był jeszcze nerwowy, inwestorzy negatywnie odebrali fakt braku porozumienia w całej Unii Europejskiej, echem odbijały się też wczorajsze słowa Mirosława Gronickiego, wznawiające niepotrzebne w tym momencie spekulacje związane z ryzykiem naruszenia konstytucyjnego progu 55 proc. długu do PKB i związaną z tym grę przeciwko złotemu w końcu roku. Później złoty nieznacznie zyskał, pojawiły się plotki, iż zlecenia ze strony banku BGK mogą pojawiać się w ofertach, ale to wciąż zbyt mało, aby móc wyraźnie poprawić nastroje. Mocnym wsparciem nadal pozostają okolice 4,50, a opór to strefa 4,53-4,55.
dol./PLN: Silne osłabienie złotego wczoraj, połączone ze spadkiem euro/dol. doprowadziło do naruszenia okolic 3,40. Nie było ono trwałe, w kolejnych godzinach powróciliśmy niżej, ale sytuacja nadal pozostaje dość nerwowa. Mocne wsparcie to okolice 3,35, a opór to rejon 3,40-3,44. Trudno o jednoznaczne wnioski, co do dalszego kierunku notowań.
euro/dol.: Sytuacja techniczna jest dość trudna. Z jednej strony widać słabość rynku, która przejawia się w codziennym osuwaniu się w dół i wczorajszym naruszeniu wsparć na 1,3300-1,3340, z drugiej nadal mocnym podparciem pozostaje strefa 1,3210-60. To, a także wskazania płynące z dziennych wskaźników nie pozwalają na postawienie jednoznacznie negatywnych wniosków. Poziomy na dzisiaj to wsparcie w rejonie 1,3260 i opór w okolicach 1,34.
GBP/dol.: Wczorajsze cofnięcie się notowań funta, co mogło być wynikiem powrotu obaw o strefę euro po negatywnych wypowiedziach szefa EBC, sprawiło, że wróciliśmy w okolice wsparć na 1,5575-1,5600. Opór to rejon 1,57. Negatywna postawa Wielkiej Brytanii w kwestii akceptacji unijnego traktatu może przełożyć się na postrzeganie funta w przyszłości. Trudno jednak określić, czy funt na tym zyska przejmując chociażby rolę szwajcarskiego franka, czy też pozostawanie z boku zmienionej strefy euro ujemnie wpłynie na tamtejszą gospodarkę i walutę.
Marek Rogalski
Sprawdź bieżące notowania walut na stronach Biznes INTERIA.PL