Niemcy nie chcą być zależne od surowców z Rosji
Niemcy chcą uniezależnić się od dostawy surowców energetycznych z Rosji – ogłosił w niedzielę kanclerz Olaf Scholz podczas nadzwyczajnego posiedzenia Bundestagu w związku z agresją Rosji na Ukrainę. Zapowiedział zwiększenie tempa rozwoju odnawialnych źródeł energii i budowę terminali LNG. Nie wspomniał jednak o powrocie do atomu.
Scholz zapowiedział działania na rzecz redukcji uzależnienia od dostaw surowców energetycznych z Rosji i przyspieszenie Energiewende, niemieckiej transformacji energetycznej. Kraj ten chce zwiększyć tempo przechodzenia na OZE. W planach ma też utworzenie rezerwy gazu ziemnego i węgla kamiennego.
Scholz zapowiedział również budowę dwóch terminali LNG w Niemczech. Terminale miałyby powstać w Brunsbüttel i Wilhelmshaven.
Poza tym ogłosił, że wprowadzony zostanie pakiet osłonowy przed spodziewanym dalszym wzrostem cen energii. Główny punkt to zniesienie opłaty OZE od 1 lipca.
Jak informuje na Twitterze Michał Kędzierski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, oznacza to obniżkę cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw o blisko 11 proc.
Podczas wystąpienia Scholza nie było natomiast mowy o atomie. Połowa z sześciu działających elektrowni atomowych jest wygaszana. Do końca 2022 roku Niemcy całkowicie zrezygnują z atomu.
Niemcy stworzą strategiczne rezerwy gazu i węgla . - Energia odnawialna uwalnia nas od zależności. Energia odnawialna to zatem energia wolności - dodał minister finansów Christian Lindner.
- Niespotykane dotychczas. Lindner - dotychczas raczej wstrzemięźliwy wobec źródeł odnawialnych - mocno o stawianiu na OZE jako sposobie na niezależność energetyczną - podkreślił Kędzierski.
- Niemcy w końcu zmieniają strategię energetyczną, militarną i politykę wschodnią. Dla Polski to dobre zmiany, odcinające Niemcy od Putina. Dwóch rzeczy brakuje: likwidacji putinowskiego soft power (np. firmy energetyczne, związki Rosji z SPD) oraz powrotu do atomu, co byłoby realną niezależnością energetyczne Europy - ocenia Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Zdaniem Kędzierskiego, argumentem za zmianą stanowiska Niemiec w tej sprawie mogłoby być jedynie pełne odcięcie dostaw gazu przez Rosję.
- Wówczas Berlin mógłby być zmuszony do tymczasowego (co najwyżej) przedłużenia funkcjonowania pozostałych trzech. Ponowne włączenia raczej niemożliwe - ocenił analityk.
Dodał, że niemieckie magazyny obecnie wypełnione są w około 30 proc. - To poziom z poprzednich lat o tej porze roku. Czarnego scenariusza udało się póki co uniknąć dzięki łagodnej zimie - powiedział.
Rzecznik polskiego rządu Piotr Müller podczas niedzielnej konferencji prasowej poinformował, że konieczne jest podjęcie kroków w również zablokowania funkcjonowania gazociągu Nord Stream 1 i Nord Stream 2. -
- Liczymy, że Niemcy zmienią zdanie w tym w zakresie - mówił rzecznik rządu Piotr Müller.
Przekazał, że Polska będzie zgłaszała postulaty zablokowania NS1 i nierozpoczynania dalszego funkcjonowania NS2. Jak podkreślił, "te dwa projekty, które przez lata zasilały budżet rosyjski, który pozwala - w tej chwili - na bardzo daleko idące ataki militarne, który pozwala na to, żeby podbijać niepodległe państwo, którym jest Ukrainy". Zdaniem przedstawicieli polskich władz Europa powinna też rezygnować z rosyjskiej ropy i węgla.
W sobotę o rezygnację z rosyjskiej ropy i gazu, w tym o wyłączenie Nord Stream 1, apelował do Berlina premier Polski Mateusz Morawiecki.
Rosyjski koncern gazowy Gazprom zapewnił w niedzielę, że transport gazu przez Ukrainę do Europy będzie odbywać się normalnie, zgodnie z zamówieniami klientów.