"Niezależni" zakładnicy rządu
Rząd, przyciśnięty do muru przez lawinowo narastający deficyt w kasie państwa, chce wycisnąć z Narodowego Banku Polskiego dwa razy więcej pieniędzy, niż ten skłonny jest przekazać do budżetu - blisko 8 mld zł., pisze "Nasz Dziennik".
Gazeta twierdzi, że sprzymierzeńcem rządu w tej batalii okazali się członkowie Rady Polityki Pieniężnej, rekomendowani przez Platformę Obywatelską. Ale, według "Naszego Dziennika", ich obiektywizm został publicznie podany w wątpliwość. W minioną sobotę, podczas audycji radiowej "Śniadanie w Trójce", pojawiła się supozycja, że kiedy członków Rady z rekomendacji PO przygotowywano do objęcia funkcji, odebrano od nich oświadczenia, iż będą popierać maksymalną wysokość wypłaty z zysku NBP.
- Z kontekstu, moim zdaniem, wynika, że mogły to być zobowiązania na piśmie, twierdzi były poseł do Parlamentu Europejskiego Zbigniew Kuźmiuk. Gdyby pogłoska się potwierdziła, byłoby to ewidentne naruszenie niezależności członków Rady. - To sprawa dla prokuratora, powiedział "Naszemu Dziennikowi" Kuźmiuk.
To bardzo dobry wybór, choć polityczny - mówi o nowych członkach Rady Polityki Pieniężnej prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek. W rozmowie z Krzysztofem Berendą podkreśla, że Rada musi teraz udowodnić swoją niezależność polityczną. Wierzę, że Rada zda ten test, ponieważ będziemy musieli walczyć o wiarygodność naszej polityki gospodarczej wobec rynków międzynarodowych.
- Myślę, że to jest bardzo dobry skład. Ten ostatni zespół to troje profesorów z różnych dziedzin. To będzie bardzo duże wzmocnienie Rady. W nowej Radzie jest najwięcej członków z przeszłością polityczną. Byli posłowie, ministrowie, doradcy polityczni.
- Ani premier, ani Platforma Obywatelska nie brali od kandydatów do Rady Polityki Pieniężnej żadnych zobowiązań, oświadczył rzecznik rządu Paweł Graś. Zasugerował, że słowa, które padły w radiowej Trójce, mogą być elementem gry politycznej, jaka toczy się wokół wypłaty zysku przez NBP.