Nowa "antykorupcja", a już ze skazą
Na rozpoczynającym się dziś posiedzeniu Sejmu posłowie zajmą się ustawą o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Wiadomo już jednak, że projekt zawiera błędy i będzie wymagał korekt.
Na cenzurowanym znalazł się zwłaszcza sposób powołania szefa CBA oraz brak apolitycznego nadzoru nad tą instytucją. Przygotowany przez kandydata na szefa CBA Mariusza Kamińskiego - obecnie pełnomocnika biuro pełnomocnika rządu do spraw opracowania Programu zwalczania nadużyć w instytucjach publicznych - projekt ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym jest jednym z kluczowych elementów paktu stabilizacyjnego zawartego przez PiS z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin.
CBA przeżyje rząd PiS
Przedstawiciele tych klubów jeszcze wczoraj rozmawiali o planach powołania specurzędu. - Nie mamy większych zastrzeżeń do przedstawionych przez rząd rozwiązań. Ustalenia dotyczyły raczej kwestii procedowania nad projektem niż wnoszenia zmian, chociaż nie wykluczam, że mogą się pojawić - powiedział wczoraj GP Bogusław Kowalski, poseł Ligi Polskich Rodzin i członek zespołu międzypartyjnych ekspertów PiS, LPR i Samoobrony.
Wątpliwości, że ustawa zostanie uchwalona, nie ma też opozycja. - Tym bardziej należy zastrzec, by zawarte w niej daleko idące uprawnienia i instrumenty nigdy nie mogły być użyte dla partykularnych celów. Nie mówię tu tylko o CBA w rękach PiS. Ta instytucja pozostanie dłużej niż powołujący ją rząd i dlatego trzeba zapewnić jej prawidłowe funkcjonowanie - uważa Julia Pitera, posłanka Platformy Obywatelskiej i minister sprawiedliwości w gabinecie cieni Platformy Obywatelskiej.
Opozycja ma wątpliwości
Niepokój opozycji budzą zwłaszcza nieprecyzyjne przepisy dotyczące wymaganych kwalifikacji pracowników, w tym szefa biura. Można się spodziewać, że w sejmowej dyskusji wypłynie też problem odporności na korupcję agentów biura, w tym składania przez nich oświadczeń majątkowych i ograniczeń w dodatkowym zarobkowaniu.
Na uwzględnienie złożonych przez siebie zastrzeżeń do projektu przestały już liczyć organizacje zwalczające korupcję. Ich sprzeciw budzi zwłaszcza umiejscowienie CBA w strukturze rządu. Nijak do skutecznego zwalczania patologii ma się też brak polityki i strategii zapobiegania korupcji, w tym charakterystycznej dla Polaków pobłażliwości i akceptacji dla wręczenia kwiatków, kopert i czekoladek.
Jak się nieoficjalnie dowiedziała Gazeta Prawna, Biuro pełnomocnika rządu ds. opracowania programu zwalczania nadużyć w instytucjach publicznych przymierza się do pewnych uściślających zmian w gotowym już projekcie ustawy o CBA. Nie będą one jednak dotyczyły zasadniczych zastrzeżeń zgłaszanych przez opozycję i ekspertów. Wiadomo jednak, że rządowi specjaliści od korupcji chcą doprecyzować sposób i zakres badania oświadczeń majątkowych.
O istotnej luce w tej kwestii napisaliśmy jako pierwsi jeszcze w styczniu 2006 roku. Zwróciliśmy wówczas uwagę, że w projekcie ustawy o CBA nie pojawiły się żadne nowe rozwiązania dotyczące skutecznego egzekwowania i weryfikowania deklaracji majątkowych. Z wnioskiem o stworzenie takich regulacji występowała m.in. Najwyższa Izba Kontroli. W samym projekcie regulacji powołującej specurząd napisano jedynie, że badanie oświadczeń będzie prowadzone w trybie i na zasadach zawartych w rodz. 4 ustawy o CBA. W tej części nie ma jednak żadnych szczegółów odnoszących się do deklaracji. Nie wiadomo więc, w jakim zakresie i w jakich kierunkach miałyby być badane oświadczenia majątkowe. Tym samym projekt ustawy o CBA nie wniósł nic nowego w porównaniu ze stanem dotychczasowym, jeśli chodzi o zakres i sposób weryfikacji oświadczeń, mimo że deklaracje majątkowe polityków znalazły się wśród najważniejszych zadań specbiura.
105 zł i ani grosza więcej
Problemem będzie też na pewno liczba oświadczeń, które będzie mogło zbadać - w ramach innych licznych obowiązków - 500 agentów CBA.
Projekt ustawy budżetowej zakłada, że na funkcjonowanie i utworzenie tej instytucji podatnik wyda 105 zł. Rząd deklaruje, że nie trzeba będzie szukać na CBA większych pieniędzy.
Mariusz Kamiński, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego
Najpoważniejsze zarzuty do ustawy o CBA:
- brak gwarancji apolityczności przy powoływaniu szefa CBA, nadzorowanego przez premiera,
- niejednoznacznie sprecyzowany zakres działania biura,
- krzyżowanie się kompetencji CBA z innymi organami ścigania w zakresie działań antykorupcyjnych,
- brak precyzyjnych wymagań dotyczących wymaganego wykształcenia, kwalifikacji kandydatów na agentów CBA,
- brak przepisów o zakresie i sposobie weryfikacji oświadczeń majątkowych wysokich funkcjonariuszy publicznych.
Magdalena Wojtuch
Opinie
Ryszard Kalisz, poseł SLD, były szef MSWiA
Jesteśmy przeciwni powołaniu CBA, bo już teraz co najmniej siedem instytucji - organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości - ma podstawy do walki z korupcją i jej zwalczania.
Nasz sprzeciw budzi też sam sposób powołania nowej instytucji: najpierw został wyznaczony jej szef, który następnie przygotował projekt ustawy. Mariusz Kamiński decyduje też o składzie, organizacji i przyjmowaniu nowych pracowników.
Tym bardziej Centralne Biuro Antykorupcyjne jawi się więc nie jako organ ścigający korupcję, lecz organ do specjalnych zadań partyjnych.
Projekt ustawy ma wiele wad konstytucyjnych, uderzających w swobody obywatelskie.
Grażyna Kopińska, dyrektor Programu Przeciw Korupcji Fundacji im. S. Batorego
Po zawarciu paktu stabilizacyjnego nie mamy żadnych nadziei na to, że uchwalona ustawa o CBA uwzględni zgłaszane przez nas zastrzeżenia. Raczej będzie to dokładnie wersja zaproponowana przez rząd.
Największe obawy budzi to, że w obecnej postaci CBA jest nastawione tylko i wyłącznie na ściganie korupcji. Tymczasem żaden kraj nie potrafi się z tą plagą uporać, jeśli nie prowadzi szerokiej i zakrojonej na wiele lat akcji prewencyjnej. Takiej prewencji antykorupcyjnej na razie w projektach rządowych nie widać.
Drugą kwestią, która zapewne nie zostanie uwzględniona, jest niepokojące umiejscowienie nowego urzędu w strukturze rządowej.