Nowe ryzyko spędza sen z powiek bankowców. Mocno przykręcą kurek z hipotekami?

Banki są przerażone, bo nagle pojawiło się zupełnie nowe ryzyko. Coś pomiędzy zwykłym ryzykiem kredytowym a zwyczajnym wyłudzeniem. Nie bardzo wiedzą, co z nim zrobić, jak je oceniać i jak - wyceniać. Ale jedno jest pewne - jeśli to ryzyko zacznie się materializować, banki będą musiały żądać więcej za kredyt. Dużo więcej. Na czym ono polega?

- Bardzo niepokoi mnie poziom moralności finansowej Polaków. Pogorszyła się i promuje to państwo - mówił podczas Forum Bankowego Związku Banków Polskich prezes mBanku Cezary Stypułkowski.

Stare przysłowie mówi: jeśli masz 10 tysięcy dolarów kredytu i nie możesz spłacić, to masz problem. Ale jeśli masz 100 milionów dolarów kredytu i nie możesz spłacić, to problem ma bank. No dobrze, a kto ma problem, jeśli 10 tysięcy kredytobiorców ma po 10 tys. dolarów kredytu i wszyscy - pod wpływem publicznej narracji lub mediów społecznościowych - przestają je spłacać? Nowe ryzyko właśnie na tym polega.

Zobaczmy, jak to zupełnie nowe ryzyko może wyglądać w praktyce. Przychodzi do banku jegomość po kredyt. Chce hipotekę - 300 tys. zł na 25 lat. Po sprawdzeniu przez pracownika okazuje się, że ma podrobiony dowód osobisty. Jasna sprawa - facet chciał wyłudzić kredyt. Wziąć pieniądze i zniknąć, nigdy ich nie oddając. To była próba fraudu. Fraudy są oczywiście dużo bardziej wyrafinowane niż to opisaliśmy, ale ponieważ uważamy, że pożyczone pieniądze należy oddawać, a wyłudzać nie wolno, więc nie będziemy nikomu podpowiadać, jak to skutecznie zrobić.

Reklama

Innym razem do banku przychodzi człowiek z gruntu wyglądający na porządnego. Powiedzmy, że to pan Jarosław. Wszystkie dane osobowe, PESEL-e itp. się zgadzają. Pracuje w branży budowlanej. Dochody - duuuużo powyżej średniej krajowej. Żona - też pracująca - i tylko dwoje dzieci. Takiemu panu Jarosławowi dać 300 tys. zł hipoteki na 25 lat to dla banku jak złapać Pana Boga za nogi.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Problem pojawia się wtedy, kiedy branża budowlana ma dołek. Deweloperzy wstrzymują inwestycje, bo wiedzą, że nikt nie kupi mieszkań, gdyż NBP podniósł stopy procentowe tak, że kredyty dla ludzi są za drogie. Pieniędzy na Krajowy Plan Odbudowy nie ma, więc nikt nie buduje dróg ani mostów. Firmy budowlane nie mają pracy i nasz pan Jarosław też ją stracił. Dostał głodowy zasiłek dla bezrobotnych i przestał spłacać kredyt. Bank mówi wtedy - zmaterializowało się ryzyko kredytowe.

- Ryzyko kredytowe robi się bardziej widoczne, niż byliśmy do tego przyzwyczajeni w ostatnich latach w polskiej bankowości. Dane Biura Informacji Kredytowej pokazują wzrost popsutych kredytów, a wynagrodzenia realne i siła nabywcza Polaków spadają - mówił podczas konferencji "Zarządzanie ryzykiem i kapitałem w bankach" Europejskiego Kongresu Finansowego wiceprezes mBanku Marek Lusztyn. 

Nowy mechanizm wyłudzania kredytów

Generalnie banki są na to przygotowane i ryzykiem kredytowym potrafią dobrze zarządzać. Patrzą na wskaźniki makroekonomiczne i na ich konsekwencje dla kredytobiorców. Teraz zdają sobie sprawę, że okres recesji, który nas czeka, będzie trudny i ryzyko kredytowe wzrośnie. Ale przewidują, że pomimo trudnych czasów, nie będzie wyraźnego wzrostu bezrobocia.

- Mimo spowolnienia gospodarczego nie rośnie bezrobocie, gdyż jest deficyt pracowników. Utrata pracy jest największym zagrożeniem portfela kredytowego dla klientów indywidualnych ­- powiedział podczas konferencji Marcin Gadomski, wiceprezes Banku Pekao.

Na tym jednak komplikacje się nie kończą. Bo ostatnio pojawił się przypadek pana Zbyszka. Przemiły człowiek, elegancki, nie będziemy zdradzać, w jakiej pracuje branży, ale zarobki - ma że ho, ho. Bank nie znajduje na profilu pana Zbyszka najmniejszej rysy i gotów mu dać każdy kredyt. Pan Zbyszek wcale nie przyszedł do banku po hipotekę na 300 tys. zł na 25 lat, jak zwykły szaraczek. Przyszedł po 2 mln zł. Na takiego klienta nie ma co kręcić nosem.

Pan Zbigniew, ledwo wziął kredyt, już idzie do prawnika. "Powiedz mi drogi mecenasie, czy w tej umowie jest jakiś hak, na który bank możemy złapać". Mecenas długo medytuje, aż w końcu mówi: "Ten zapis jest dosyć cienki, możemy powalczyć, żeby był uznany za abuzywny". "No to walczymy" - mówi pan Zbigniew. W końcu 2 mln zł piechotą nie chodzi.

Takie ryzyko pojawiło się stosunkowo niedawno, ale banki już zdają sobie sprawę, że może być najbardziej kosztownym ze wszystkich, z jakimi miały do czynienia do tej pory. Klient niby wygląda porządnie, ba, można powiedzieć, że to świetny klient, a nie jakiś przestępca. A jednak przyszedł do banku z zamiarem wyłudzenia pieniędzy.

- Mamy zagrożenie paradygmatów funkcjonowania sektora bankowego. Można 30-letnie umowy w oparciu o pretekst unieważnić - mówił Cezary Stypułkowski.

Banki widzą, jak to ryzyko narasta. Już w tej chwili klienci upadłego Getin Noble Banku nie spłacają kredytów frankowych, bo uważają, że prowadzenie sporu z bankiem ich od tego zwalnia. Powiedzmy uczciwie - GNB był na polskim rynku bankowym i frankowym rozbójnikiem. Ale czy ten fakt jeszcze przed rozstrzygnięciem sporu przed sądem zwalnia od obowiązku spłaty kredytu?

Rośnie szkodowość kredytów hipotecznych

- Szkodowość kredytów hipotecznych rośnie. Dlatego, że materializuje się ryzyko kredytowe, ale też w konsekwencji ryzyka operacyjnego i prawnego. Polega to na tym, że kredytobiorcy zachowują się w taki sposób, że zaprzestają spłat kredytów, licząc na przyszłe rozstrzygnięcia sądów - powiedziała Małgorzata Romaniuk, wiceprezes banku BPH.

- Ludzie przestają spłacać kredyty frankowe, czekając na rozstrzygnięcia prawne i to może wygenerować systemowe ryzyko dla całego sektora. Jeśli regulatorzy nie zareagują, problem może się pogłębić - mówił prezes Biura Informacji Kredytowej Mariusz Cholewa podczas Forum Bankowego. 

Oczekiwanie na to, że sąd orzeknie, iż kredytu w ogóle można nie spłacać to tylko jeden aspekt nowego ryzyka. Na razie spowodowało ono, że odsetek przeterminowanych o 91 dni lub więcej kredytów hipotecznych w portfelach banków wzrósł z 3 proc. na koniec 2020 roku do 3,5 proc. na koniec 2022 roku. I nie byłyby to jeszcze alarmujące wzrosty, gdyby nie fakt, że w drugiej połowie zeszłego roku weszły w życie "wakacje kredytowe". Spłacający kredyty hipoteczne w złotych mogli w II półroczu zeszłego roku nie zapłacić aż czterech z sześciu rat. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że trwają "wakacje", wzrost niespłacanych hipotek wygląda już alarmująco.

Bo dane BIK pokazują jednoznacznie, że pomimo "wakacji" jakość portfela hipotecznego się pogarsza. A banki już przeczuwają, że "wakacje kredytowe" będą dla nich bez porównania bardziej bolesnym, dotkliwym i kosztownym doświadczeniem niż 12-14 mln zł strat, jakie zaksięgowały z ich tytułu w ubiegłym roku. Dlaczego? Bo "wakacje" nauczą klientów, że można nie spłacać kredytów. 

- (...) "wakacje kredytowe" pokazały, że można mieć kredyt hipoteczny i w ogóle go nie spłacać. Jak klienci odzwyczają się od comiesięcznego spłacania rat hipotecznych, to bardzo trudno będzie im się do tego przyzwyczaić. "Wakacje kredytowe" tworzą zachętę do braku dyscypliny i hazardu moralnego, którego nie wyceniliśmy jeszcze w naszych portfelach - mówił Marek Lusztyn.

- Wszystkie decyzje podejmowane są przy braku zrozumienia konsekwencji finansowych - dodał Artur Głembocki, zastępca głównego oficera ryzyka w Santander Bank Polska.

"Wakacje kredytowe", czyli zachęta do nadużycia

Przypadek pana Zbyszka, który wziął hipotekę z zamiarem szukania haka na bank, żeby nie oddać 2 mln zł, to tylko początek problemów z tym, co określane jest jako "moralność płatnicza". Bo "wakacje" spowodowały, że część kredytobiorców liczy na jeszcze większe "wakacje", także w kolejnych latach, choć na spłaty kredytów byłoby ich stać. A rząd tylko czeka, jak ich marzenia spełnić, tym bardziej, że stopy NBP będą wysokie dłużej, niż się to jeszcze rok temu wydawało.

- Do tej pory człowiek hipotekę zawsze płacił jako pierwszą, a teraz na hipotekach obserwujemy pogorszenie. Może to znaczyć, że nie starcza na hipotekę, albo że kredytobiorcy wstrzymują płatności, nawet jeśli ich na to stać - powiedziała Barbra Sobala, wiceprezes banku Citi Handlowy na konferencji poświęconej zarządzaniu ryzykiem.

- Choć panuje umiarkowany optymizm, czego należy się spodziewać po ryzyku kredytowym (...), obawiamy się, że wprowadzenie "wakacji kredytowych" spowodowało pokusę nadużycia i bardzo zaszkodzi dyscyplinie płatniczej - dodał Marek Lusztyn. 

BNP Paribas Bank Polska policzył, ilu jego klientów, kredytobiorców hipotecznych, którzy skorzystali z "wakacji kredytowych", faktycznie potrzebowało wsparcia, bo ich dochody mogłyby okazać się za niskie, żeby sprostać wzrostowi rat kredytowych, gdy stopy procentowe NBP poszły błyskawicznie w górę. Okazało się, że 90 proc. z tych, którzy wysłali swoje kredyty na "wakacje", mogło je równie dobrze spłacać przy wzroście stóp, bo miało na to wystarczająco wysokie i na dodatek rosnące dochody.

Banki teraz zastanawiają się, jak wycenić to nowe ryzyko. Prawdopodobnie przykręcą mocno kurek z hipotekami.

- Dziś ryzyka nie są wyceniane w produktach. Jeśli spojrzeć na wszystkie koszty, jakie sektor już poniósł, i jakie poniesie z powodu ryzyka prawnego (związanego z kredytami we frankach), jest to 15 lat skumulowanych kosztów ryzyka. Te ryzyka nie zginą, odpowiedzialne zarządzanie i stabilność banku będzie wymagać od nas ich wyceny - powiedział Piotr Mazur, wiceprezes PKO Banku Polskiego.

Jacek Ramotowski 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | system bankowy | kredyt | kredyt hipoteczny | wakacje kredytowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »