Nowy pakiet pomocy dla Ukrainy

Komisja Europejska proponuje nowy pakiet nadzwyczajnej pomocy makrofinansowej Ukrainie w wysokości 1,2 mld euro.

Pakiet ten pomoże Ukrainie w zaspokojeniu jej potrzeb finansowych w związku z konfliktem - poinformowała w poniedziałkowym oświadczeniu szefowa KE Ursula von der Leyen.

"Dziś ogłaszam nowy pakiet pomocy finansowej dla kraju, składający się zarówno z pożyczek awaryjnych, jak i dotacji. Po pierwsze, Komisja proponuje nowy pakiet nadzwyczajnej pomocy makrofinansowej w wysokości 1,2 mld euro. Pakiet ten pomoże teraz Ukrainie w zaspokojeniu jej potrzeb finansowych w związku z konfliktem. Liczymy, że Rada i Parlament Europejski przyjmą tę nadzwyczajną pomoc makrofinansową tak szybko, jak to możliwe. Następnie przejdziemy do szybkiej wypłaty pierwszej transzy w wysokości 600 milionów euro. Ponadto wkrótce rozpoczniemy prace nad drugim, długofalowym programem pomocy makrofinansowej, wspierającym wysiłki modernizacyjne kraju. Po drugie, w tym roku Komisja prawie podwoi swoją pomoc dwustronną dla Ukrainy w formie dotacji: przyznanych zostanie kolejne 120 milionów euro. Wsparcie to wzmocni ukraińskie wysiłki na rzecz budowania państwowości i odporności" - wskazała von der Leyen.

Reklama

Szefowa KE przypomniała, że w zeszły piątek rozmawiała z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Tematem dyskusji była "sytuacja na Ukrainie powstała w wyniku agresywnych działań Rosji".


OPINIE:

Trwa wojna nerwów na Ukrainie z powodu gróźb Rosji. Stolica kraju, nad którym od ośmiu lat wisi "kremlowski mieczem Damoklesa", nie jest miastem oblężonym: półki sklepowe są zaopatrzone, kawiarnie i stacje benzynowe otwarte. Trwa rosyjska presja militarna, a Zachód "odkrywa" toczącą się tam wojnę - pisze w poniedziałek dziennik "Le Monde".

"Daleko od frontu toczy się tam (w Kijowie - red) raczej wojna nerwów, podsycana przede wszystkim presją militarną ze strony wojsk rosyjskich gromadzonych od trzech miesięcy przy wschodniej granicy Ukrainy, ale także napięciem rosyjsko-amerykańskim i czasami sprzecznymi wypowiedziami Zachodu w temacie" - pisze "Le Monde".

"Obecna konfrontacja między Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami z jednej strony a Rosją z drugiej wykracza daleko poza własny los Ukraińców, nawet jeśli to oni są pierwsi. Z pewnym zdziwieniem patrzą na ten nagły wzrost geopolitycznej gorączki z nimi związanej, jakby Zachód dopiero teraz odkrywał wojnę, która dla nich zaczęła się wraz z aneksją Krymu i najechaniem części Donbasu przez Moskwę" - opisuje sytuację w Kijowie francuski dziennik.

"Konflikt zbrojny trwa od 2014 roku, a ataki hybrydowe od 1991 roku, kiedy Ukraina ogłosiła niepodległość od Związku Radzieckiego" - gazeta cytuje urzędnika ministerstwa obrony Ukrainy.

"W niedawnym sondażu Międzynarodowego Instytutu Socjologii w Kijowie jedna trzecia Ukraińców twierdzi, że jest gotowa chwycić za broń" - przypomina dziennik.

"W perspektywie krótkoterminowej oczekuje się nasilenia operacji destabilizacyjnych, dezinformacyjnych i cyberataków, przy jednoczesnym wzroście presji militarnej na granice Ukrainy; operacje te są już w toku, o czym świadczy atak na rządowe witryny internetowe 14 stycznia lub anonimowe wiadomości o groźbie bombardowania, które trafiły do szkół w Kijowie 21 stycznia" - zauważa dziennik.

"Ukraiński rząd musi grać na kilku frontach: utrzymać dobry poziom mobilizacji w populacji zmęczonej ciągłym zagrożeniem, nie dopuszczając jednocześnie do paniki. Kurs waluty krajowej zaczął już spadać w stosunku do dolara; ten klimat, który zniechęca do inwestycji, osłabia gospodarkę. Wszystko to w bardzo płynnym wciąż krajowym środowisku politycznym, z byłym prezydentem Petrem Poroszenko oskarżonym o zdradę stanu" - przypomina "Le Monde".

"Jednak trzy czynniki sprawiają, że władze w Kijowie są pewniejsze niż w 2014 roku: bardziej zjednoczone i proeuropejskie społeczeństwo, lepiej wyszkolone i lepiej wyposażone siły zbrojne oraz większe wsparcie ze strony państw zachodnich. Zwłaszcza Brytyjczyków, okrzykniętych bohaterami za dostarczenia sprzętu wojskowego armii ukraińskiej" - zauważa dziennik.

"Władza w Kijowie wiele oczekuje od debaty toczącej się w krajach europejskich na temat dostaw uzbrojenia, co do którego Ukraina pozostaje bardzo wymagająca. +Wiemy, że od nas zależy walka, ale dajcie nam broń+ - błaga MON" - wskazuje dziennik.

Gazeta przypomina, że "odpowiedziały już kraje bałtyckie, Polska i kilka innych. Wszyscy patrzą jednak na Berlin, gdzie "sprawa jest politycznie bardzo delikatna i którego ambiwalencja w kwestii rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2 pozostaje w Kijowie przedmiotem głębokich nieporozumień".

"Inny temat nieporozumień jest szeroko dyskutowany w Kijowie: dlaczego ludzie Zachodu czekają na inwazję, aby nałożyć sankcje na Rosję? +Kiedy ktoś grozi, że kogoś zabije, nie czekasz, aż to zrobi+ - dziwi się szef Narodowej Rady Obrony i Bezpieczeństwa Ołeksij Daniłow, były burmistrz okupowanego dziś Ługańska" - przypomina "Le Monde".

Ucierpi NS2

Kierownictwo SPD poparło stanowisko kanclerza Scholza, że w przypadku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w grę wchodzą wszystkie możliwości sankcji. Szef partii Lars Klingbeil dał w sobotę do zrozumienia na zamkniętym posiedzeniu prezydium SPD, że obejmuje to również konsekwencje dla gazociągu Nord Stream 2.

- Jeśli dojdzie do dalszej eskalacji ze strony Rosji, to wszystkie opcje są na stole - powiedział. "Jeśli wszystkie opcje są na stole, to niewiele lub żadna nie jest wyłączona. I myślę, że pod względem jasności, nie można pobić tego stwierdzenia - stwierdził Klinbeil

Będący politykiem SPD Olaf Scholz po długich wahaniach dał w mijającym tygodniu do zrozumienia, że dla niego wszystkie sankcje są możliwe, jeśli granice Ukrainy zostaną naruszone - przypomina agencja dpa. Z kolei premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manuela Schwesig z SPD wezwała w czwartek do szybkiego uruchomienia gazociągu między Rosją a Niemcami. "Mam nadzieję na szybką procedurę (...), aby rurociąg mógł ruszyć" - powiedziała. "Jestem głęboko przekonana, że pilnie potrzebujemy tego rurociągu bałtyckiego" - dodała.

Klingbeil wezwał teraz do zaprzestania kontrowersji w tej sprawie. - Powinniśmy skończyć z tym wielogłosem, który mieliśmy w ostatnich dniach - powiedział. Jeśli chodzi o proces zatwierdzania, powiedział, że jest to sprawa dla Federalnej Agencji ds. Sieci. "Nie ma tam żadnych wpływów politycznych".

Federalna Agencja ds. Sieci przerwała w listopadzie procedurę certyfikacyjną dla Nord Stream 2 i postawiła warunki, które operatorzy powinni spełnić. Dopiero wtedy można kontynuować procedurę.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »