Nowy prezes PGE tonował nastroje w kopalni Turów. "Będzie działać tak długo, jak potrzeba"
Prezes Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) w czasie spotkania z pracownikami kopalni i elektrowni Turów wskazał, że kompleks energetyczny będzie "działał tak długo, jak to będzie potrzebne". Jednocześnie Dariusz Marzec zdradził, że państwowa spółka zamierza odwołać się od wyroku WSA. Przypomnijmy, że sąd uchylił decyzję środowiskową, na podstawie której przedłużono koncesję na wydobycie węgla w Turowie do 2044 roku.
- Naprawimy wcześniejsze błędy i zrealizujemy wszystkie niezbędne działania, aby zachować możliwość normalnego funkcjonowania kopalni i elektrowni Turów z najwyższą dbałością o sprawy ekologiczne i bezpieczeństwo całego regionu, tak długo, jak będzie to potrzebne - powiedział na spotkaniu z pracownikami kompleksu Dariusz Marzec, prezes zarządu Polskiej Grupy Energetycznej.
Jak można przeczytać w dalszej części komunikatu prasowego, państwowa spółka czeka na pisemne uzasadnienie wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z dnia 13 marca br. I to na tej podstawie mają zostać podjęte "kroki prawne w obronie Turowa".
- Prezes Marzec podkreślił też, że Turów pozostaje strategicznym węzłem energetycznym, więc nie ma takiej możliwości, żeby w najbliższym czasie kompleks przestał funkcjonować - wskazuje w rozmowie z Interią Biznes Wojciech Ilnicki, przewodniczący "Solidarności" w kopalni w Turowie.
Dariusz Marzec w rozmowach ze stroną społeczną miał także wskazać, że spółka przygotowuje się na ewentualną, negatywną decyzję Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jednak to, jaka to będzie strategia i o jaką argumentacje zostanie oparta ma pozostać wewnętrzną sprawą firmy, co ma być związane bezpośrednio z toczącym się postępowaniem sądowym. Dodatkowo szef PGE podkreślił, że państwowy gigant rozważa "różne scenariusze dla przyszłości kompleksu energetycznego".
Jak wskazał Wojciech Ilnicki, spotkanie z prezesem uspokoiło załogę kopalni i elektrowni. Szef PGE zapewnił, że wszystkie dotychczasowe porozumienia z przedstawicielami pracowników nadal będą obowiązywały i będą przestrzegane.
- Prezes blisko tydzień po objęciu stanowiska przyjechał na spotkanie z pracownikami Turowa. To ma dla nas jednoznaczny wydźwięk. I na pewno był to dobry znak przed nadchodzącymi świętami - wskazuje związkowiec. A atmosfera wśród załogi kopalni była w ostatnim czasie napięta. Jak dodaje Wojciech Ilnicki, dochodziły do niego historie, że młodym pracownikom w bankach zadawano pytania, jak będą chcieli spłacić kredyt, jeżeli już niedługo nie będą pracować? - To były bardzo niebezpieczne sygnały - wskazał.
Przyszłość kopalni węgla brunatnego w Turowie ponownie stanęła pod znakiem zapytania. Wyrok WSA z 13 marca br. podważył decyzję środowiskową wydaną przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w lutym 2022 r. A to na podstawie tego dokumentu rok później minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przedłużyła koncesję na prace wydobywcze po 2026 r., aż do 2044 r.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia wskazał, że w decyzji środowiskowej GDOŚ zabrakło punktów, które zostały wypracowane na mocy porozumienia rządów Polski i Czech. Chodzi o głośny konflikt, którego finałem był wyrok TSUE zakazujący pracy kopalni, jeżeli polska strona nie zniweluje negatywnego wpływu na środowisko regionów sąsiadujących z przygranicznym Turowem.
Jak pisaliśmy na łamach Interii Biznes w tym artykule, sprawa jest bardzo złożona. Choć wyrok jeszcze się nie uprawomocnił - PGE i Ministerstwu Klimatu i Środowiska przysługuje możliwość odwołania się od decyzji - tak zdaniem ekspertów, galimatias prawny w swojej obecnej formie uniemożliwi prace górników po 2026 r.
Jak tłumaczył Wojciech Ilnicki, "kopalni nie można zamknąć z dnia na dzień". - Brak wypłycenia głębokiej odkrywki mógłby się skończyć nawet katastrofą ekologiczną - wskazywał. Dlatego tak ważnym dla przyszłości kompleksu energetycznego jest ustalenie, do kiedy górnicy będą mogli prowadzić swoje prace.