Obniżka stóp może być bardzo ryzykowna. Ekonomiści wskazują głównie na jeden problem
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że Rada Polityki Pieniężnej na środowym posiedzeniu obniży stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Ale czy to rozważne? Co do tego zdania są już zdecydowanie bardziej podzielone.
Obniżyć stopy o 25, a nawet o 50 punktów bazowych, to żadna ulga dla kredytobiorców. Miesięczna rata przeciętnego kredytu hipotecznego spadnie o niecałą stówkę, gdy przez cykl podwyżek wzrosła niemal dwa razy.
Są tacy, którzy mówią, że stówka piechotą nie chodzi, ale jęk rozczarowania będzie słychać zwłaszcza w zakredytowanych po dach szeregach. Tym bardziej, że przedstawiciele rządu sygnalizowali wyraźnie, że wakacje kredytowe w 2024 roku będą okrojone, z czego wynika, że mimo obniżki kredytobiorcy wydadzą więcej na spłaty rat niż w tym roku.
- (...) RPP zdecyduje się na rozpoczęcie cyklu (obniżek - red.), co niekoniecznie oznacza efektywne łagodzenie polityki pieniężnej. Jedna, dwie obniżki zniosą efekt ograniczenia zakresu "wakacji kredytowych" w przyszłym roku - mówi Interii Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Być może od wątpliwego prezentu dla kredytobiorców ważniejszy ma być komunikat RPP mówiący, że Rada obniża stopy, bo inflacja już sobie poszła. Skoro można to odpowiednio otrąbić, to nie chodzi o fakty, tylko o optymistyczny wydźwięk takiego przesłania. Nieważne, że inflacja wcale sobie nie poszła, że długo jeszcze będzie wpędzać Polaków w biedę. Chodzi o głośną i wyraźną konstatację - nie trzeba się już jej bać. Niewykluczone, że ktoś to kupi i 15 października będzie się to choćby w marginalnym stopniu liczyć.
Niejednokrotnie na łamach Interii wykazywaliśmy wszystkie błędy RPP, które doprowadziły do tego, że inflacja w Polsce była na początku tego roku zbliżała się do 20 proc., a wciąż jest jedną z najwyższych w Europie. Dodajmy, że wszystkie błędy podyktowane były kalkulacją polityczną, skrajnie odległą od mandatu banku centralnego. Środowa decyzja wpisze się zapewne w ten nurt. Ale nawet jeśli tak będzie, to przecież bank centralny powinien rzucić choć jeden argument za obniżką, choć trochę spójny z rzeczywistością.
- Najważniejszym argumentem za obniżką jest to, że koniunktura jest bardzo słaba. Dane o aktywności gospodarczej są rozczarowujące i gorsze niż spodziewali się ekonomiści. Jeśli miałbym szukać logicznego argumentu za łagodzeniem polityki monetarnej, to przede wszystkim wymieniłbym osłabienie koniunktury - mówi Interii główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska Michał Dybuła.
Z gospodarką jest faktycznie coraz gorzej. Recesja w II kwartale okazała się głębsza od prognoz, a był to już drugi z rzędu kwartał kurczenia się polskiego PKB. Co więcej, twarde dane za lipiec pokazują, że gospodarka wcale myśli o odbiciu. I to pomimo wciąż trwającego rozluźnienia polityki fiskalnej. Deficyt budżetu w przyszłym roku ma wzrosnąć do 165 mld zł i będzie to ok. 4,5 proc. PKB, w porównaniu do niebotycznych 92 mld zł w tym roku.
Czy przy takiej polityce fiskalnej, która - jak widać - gospodarce nie pomaga, potrzebujemy również rozluźnienia polityki pieniężnej? I dlaczego miałoby to jej pomóc?
- Obecny poziom stóp schłodził dość mocno kredyt, ale mamy przeciwstawne działania po stronie budżetowej, nowe transfery socjalne, podwyżkę pensji minimalnej. Po stronie polityki fiskalnej jest więcej do zrobienia. Dlatego powrót inflacji na niższe poziomy może być trudny - mówi Interii główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.
O tym, że obecne warunki nie pozwalają obecnie na rozpoczęcie cyklu obniżek stop procentowych mówiła niedawno w wywiadzie dla Interii wybrana przez Senat członkini RPP Joanna Tyrowicz. Jak wskazała, obecny poziom stóp procentowych nie gwarantuje sprowadzenia inflacji do celu do końcu 2025 roku, a obniżenie stóp oddali nas od celu.
Przypomnijmy, dlaczego analitycy są przekonani, że RPP obniży stopy już w środę. Nie dlatego, że inflacja spada, że gospodarka potrzebuje wsparcia, lecz dlatego, że zapowiedział to po lipcowym posiedzeniu prezes NBP. Powiedział on, że obniżki stóp rozpoczną się, kiedy inflacja spadnie poniżej 10 proc. Oprócz zapowiedzi prezesa nie ma innych powodów do obniżki. Inflacja w sierpniu złagodniała do 10,1 proc.
- Zakładamy, że decyzja o obniżce stóp może zostać podjęta już na wrześniowym posiedzeniu RPP. Co prawda nie osiągnęliśmy jeszcze wskaźnika jednocyfrowego inflacji, ale wstępny szacunek inflacji bazowej wskazuje, że mogła się ona znaleźć na jednocyfrowym poziomie - mówi Piotr Bujak.
Inflacja bazowa obniżyła się - według szacunków ekonomistów, bo NBP poda wyliczenia już po posiedzeniu RPP - do ok. 10 proc. Choć inflacja spada, inflacja bazowa, nie uwzględniająca najbardziej podatnych na zewnętrzne szoki kosztów energii i żywności, jest szczególnie i uporczywie wysoka. Od szczytu w lutym tego roku główny wskaźnik rocznej dynamiki wzrostu cen obniżył się o 8,3 punktu procentowego. A inflacja bazowa o zaledwie ok. 2,3 pp.
- Polska jest ostatnim kandydatem do cięć stóp w regionie zważywszy, że inflacja bazowa tak wolno spada, najwolniej w regionie, a polityka fiskalna jest w tym i przyszłym roku bardzo luźna - mówi Rafał Benecki.
Polska od kilku miesięcy jest beneficjentem globalnej dezinflacji spowodowanej czynnikami podażowymi, czyli spadkiem cen surowców i poprawie funkcjonowania łańcuchów dostaw po otwarciu gospodarki Chin. Równocześnie w kraju rząd PiS prowadzi niezmienioną politykę transferów konsumpcyjnych, objawiającą się w podwyższeniu świadczenia 500 plus do 800 zł, wypłacie "trzynastek" i "czternastek", podwyżkach płacy minimalnej. Wszystko to jest proinflacyjne.
- Gdyby RPP chciała skompensować działania polityki fiskalnej wysokimi stopami, doszlibyśmy do bardzo wysokich, znacznie wyższych niż teraz poziomów. Wniosek jest jeden - nie szaleć po stronie budżetowej - mówi Rafał Benecki.
Tymczasem dane o inflacji za sierpień spowodowały na świecie lekki szok. Inflacja w Niemczech w sierpniu zatrzymała się niemal w miejscu, we Francji - mocno wzrosła, w Hiszpanii wzrosła drugi miesiąc z rzędu, w całej strefie euro konsekwentny spadek inflacji w sierpniu się zatrzymał. W USA najważniejsza dla banku centralnego miara, wskaźnik inflacji wydatków konsumentów PCE wzrosła w lipcu do 3,3 proc. z 3 proc. w czerwcu, a PCE bazowy z 4,1 do 4,2 proc. Presja inflacyjna w USA też się utrzymuje.
To jeszcze nie znaczy, że idzie "druga fala", inflacyjna globalna recydywa. Ale znaczy, że nastąpi moment, kiedy dalsze obniżanie inflacji będzie bardzo trudne, choć być może zejdzie ona jeszcze trochę w dół. Na razie większość w RPP jest przeświadczona, iż globalna dezinflacja trwa w najlepsze, a skoro tak, to powinniśmy się na ten trend załapać.
- Wierząc w dalszą dezinflację w kolejnych miesiącach i w przyszłym roku, Rada będzie głosować wniosek o obniżkę stóp, co w połączeniu z danymi z realnej gospodarki może zaważyć na decyzji - mówi Piotr Bujak.
Analitycy zdecydowanie różnią się w oczekiwaniach, co do przebiegu ścieżki inflacji w Polsce.
- Nasze prognozy wskazują, że inflacja do końca roku będzie nadal w trendzie spadkowym i na koniec roku znajdzie się poniżej 8 proc., a proces dezinflacji będzie kontynuowany w kolejnym roku, kiedy średniorocznie będzie to 5 proc., z minimum ok. 4,5 proc., a kolejny rok powinien przynieść powrót inflacji do celu - mówi Piotr Bujak.
- W kolejnych miesiącach przewiduję dość szybkie zejście inflacji do 5-6 proc. na początku przyszłego roku i w tym kontekście obniżenie stóp procentowych wydaje się także uzasadnione. Tak będzie w krótkim terminie, ale efekt bazowy związany z cenami surowców wygasa i od wiosny 2024 przestaną być one czynnikiem dezinflacyjnym. Natomiast czynniki krajowe związane z płacami i świadczeniami socjalnymi będą nasilać presję na ceny. Dlatego dla obniżek stóp procentowych dużej przestrzeni bym nie widział - powiedział Michał Dybuła.
I zwraca uwagę, że ostatnia, lipcowa projekcja RPP, zakładająca niezmieniony poziom stóp nie przewidywała powrotu inflacji do celu przed końcem 2025 roku. A co dopiero, jeśli stopy zostaną obniżone.
- Trzeba zwrócić uwagę, że projekcja inflacji NBP jest przygotowywana przy dzisiejszym poziomie stóp procentowych. Ostatnia projekcja nie przemawia za obniżkami, gdyż na koniec 2025 roku nie wskazuje na zejście inflacji do celu - powiedział.
- Choć inflacja we wrześniu może spaść poniżej 9 proc. i do ok. 5 proc. w I połowie 2024 roku, jej perspektywa w kolejnych latach nie wygląda dobrze, a osiągnięcie celu inflacyjnego (2,5 proc.) raczej odsuwa się w dalszą przyszłość - dodał.
Ryzyko, jakie podejmuje RPP polega na tym, że po pierwsze globalna dezinflacja może się zatrzymać i doświadczy tego także Polska.
Po drugie, rozluźnianie polityki pieniężnej, gdy polityka fiskalna jest ekstremalnie luźna, to sposób na podbicie inflacji, a nie na jej choćby ograniczenie.
Po trzecie, gdy bank centralny daje sygnał, że nie liczy się dla niego cel inflacyjny, pobudza w ten sposób oczekiwania inflacyjne.
Po czwarte, rozpoczęcie obniżek stóp, gdy najważniejsze banki centralne są wciąż w cyklu zacieśnienia polityki pieniężnej, może być ryzykowane dla kursu walutowego, a w konsekwencji skutkować wyższą inflacją.
- Banki centralne na świecie wychodzą z założenia, że inflację bardzo trudno teraz prognozować, więc patrzą na to, co wynika z danych. A dane pokazują, że polska inflacja bazowa spada najwolniej w regionie. W krajach rozwiniętych banki centralne mówią, że nie rozpoczną szybko obniżek stóp, bo boją się, że obecny spadek inflacji nie jest pełny, jest nietrwały - mówi Rafał Benecki.
Jacek Ramotowski