Obostrzenia. Zamknięte kluby i dyskoteki. Co z firmowymi "śledzikami"?

W związku z wprowadzeniem nowych obostrzeń od 15 grudnia zamknięte będą kluby, dyskoteki i obiekty udostępniające miejsca do tańczenia. Menedżerowie klubów krytykują decyzję rządu i wskazują, że grudzień to dla branży jeden z najważniejszych miesięcy w roku z uwagi na organizację świątecznych imprez firmowych.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej ministra zdrowia Adama Niedzielskiego ogłoszono nowe restrykcje, zgodnie z którymi od 15 grudnia zamknięte będą kluby i dyskoteki. Menedżerowie takich obiektów obawiają się, że obostrzenia obejmą nie tylko imprezy otwarte, ale i zakontraktowane wcześniej firmowe "śledziki", czyli zamknięte imprezy świąteczne dla pracowników firm. Mimo że kwestia ta pozostaje niejednoznaczna, a przepisy dotyczący nowych obostrzeń nie zostały jeszcze opublikowane, to klienci i tak wycofują się z zaplanowanych wcześniej imprez.

Utracone korzyści

- Przed rozpoczęciem sezonu mieliśmy około ośmiu rezerwacji na imprezy firmowe. W porównaniu do 2019 roku, kiedy byliśmy otwarci, to jest i tak jedna trzecia tego, co było. Dwa tygodnie temu spośród ośmiu firm, które podpisywały umowy i miały możliwość odstąpienia od nich, wycofały się trzy. Wczoraj wycofała się jedna, a dzisiaj wycofały się kolejne dwie. Została mi jedna impreza, gdzie być może jeszcze nie dotarło do moich kontrahentów, że mogą to wydarzenie odwołać. W tym momencie zostaliśmy beż żadnych środków, bez niczego - mówi Interii menedżer jednego z popularnych klubów w Warszawie.

Reklama

- Mieliśmy zaplanowanych kilka imprez klubowych po 15 grudnia, które z racji wprowadzonych obostrzeń niestety nie będą mogły się odbyć. W planach były również zamknięte imprezy świąteczne dla firm i prawdopodobnie one też zostaną zrzucone. Jedna taka impreza firmowa to od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. złotych przychodów dla klubu w zależności od oczekiwań firmy i liczby gości. Zwykła impreza biletowana to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych przychodu dla klubu - wylicza menedżer innego klubu w stolicy.

Jak dodaje, przed pandemią okres od 1 grudnia do 20 grudnia zawsze był bardzo gorący. Odbywały się praktycznie same imprezy firmowe, które przynosiły setki tysięcy przychodów. I choć w tym roku skala zainteresowania organizacją "śledzików" jest nieporównywalnie mniejsza niż przed erą koronawirusa, to i tak mowa o ogromnych pieniądzach.

Niepewny sylwester

Niezadowolenie branży budzi również sposób ogłoszenia decyzji rządu oraz brak szczegółów dotyczących przyszłości. - Oczywiście nic nie wiemy, czy będzie jakaś rekompensata, czy dostaniemy cokolwiek w zamian, jak to ma dalej wyglądać. Zostajemy bezsilni dlatego, że czynsz musimy płacić, pracownikom musimy płacić, to jest połowa miesiąca, a za chwilę skończy się płynność finansowa. Kolejny raz ktoś coś zamyka z dnia na dzień, nie mówiąc nam o tym wcześniej i nie jesteśmy w stanie się przygotować na tę ewentualność. Powiem zupełnie szczerze, że nie wiem, jak to będzie. Jesteśmy w totalnym szoku - wskazuje pierwszy z naszych rozmówców.

Jak dodaje, w trakcie pierwszego lockdownu kluby i dyskoteki również zostały zamknięte jako pierwsze, a branża nie zdążyła jeszcze odrobić poniesionych wówczas strat. - Z całym szacunkiem, licząc te wszystkie pomoce, które oczywiście były i które otrzymaliśmy, to gdyby nie środki własne właściciela, to tego klubu by nie było od dawna. Zaciągnęliśmy kredyty i kiedy to wszystko zaczęło się spłacać, to teraz nas zamknęli i zostajemy w kropce bez żadnych informacji - podkreśla menedżer klubu.

W jego ocenie niepewny jest również los imprez sylwestrowych. Zgodnie z nowymi zasadami bezpieczeństwa w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia lokale zamknięte będą mogły przyjąć klientów, jednak maksymalnie 100 osób z wyłączeniem osób zaszczepionych. - Chociaż jest informacja o tym, że 31 grudnia jest wyłączony z obostrzeń, to mimo to i tak wszyscy w tym momencie piszą nam maile - nawet zza granicy - że nie przyjadą na sylwestra. Stawki sylwestrowe to podwójne, a czasami potrójne stawki, jeżeli chodzi o zaproszenie poszczególnych artystów i zrobienie takiego sylwestra nawet przy 50 proc. obłożenia klubu, to jest w żaden sposób nieopłacalne - ocenia nasz rozmówca.

Dominika Pietrzyk

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: obostrzenia | obostrzenia covidowe | kluby | Sylwester | impreza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »