Obywatele wyzbyli się naiwnego optymizmu

Negocjacje akcesyjne dziesiątki państw zaproszonych do Unii Europejskiej weszły w decydującą fazę.

Negocjacje akcesyjne dziesiątki państw zaproszonych do Unii Europejskiej weszły w decydującą fazę.

Nic dziwnego, że kandydaci coraz bardziej konkretnie myślą o przyszłorocznych referendach. Na przykład Czechy zaklepały sobie już termin 15-16 czerwca, Węgrzy przewidują początek maja, a Polska sytuuje się gdzieś pośrodku. W ten sposób nabiera kształtów idea referendum "kaskadowego" - przynajmniej w odniesieniu do trzech siostrzanych państw, które razem wstąpiły do NATO i w komplecie zamierzają zintegrować się z UE.

Sondaże opinii społecznej w poszczególnych państwach przed referendami koncentrują się w zasadzie na jednym wskaźniku - procentowym poparciu integracji z UE. Istnieją jednak opracowania bardziej wszechstronne i obiektywne. Sporządza takie na przykład Ośrodek Badawczy Ekonomiki Socjalnej w Kolonii, co roku oceniający przebieg transformacji ustrojowej w wybranych państwach Europy Środkowej i Wschodniej i ustalający wskaźnik TBO (Transformation Barometer Osteurope). To wartościowe badanie wspierają fundacje Otto Wolff-Stiftung oraz Margarete und Johann Ley-Stiftung.

Reklama

Badanie niemieckiego ośrodka potwierdza tezę, iż poparcie dla integracji z UE zależy głównie od tego, jakich jej skutków obywatele poszczególnych krajów kandydujących oczekują. Zamieszczony powyżej diagram wyjaśnia, czemu właśnie Węgry najlepiej nadają się do pozytywnego zainaugurowania referendalnej kaskady w Europie Środkowej. Najważniejszą przyczyną optymizmu tamtejszego społeczeństwa jest wiara w konkurencyjność rodzimego przemysłu. W Czechach, a zwłaszcza w Polsce, nie da się dostrzec aż takiej przejrzystości opinii.

Węgierskie oczekiwania wzrostu ogólnego dobrobytu powiązane są także z pozytywnymi oczekiwaniami w stosunku do rynku produktów rolnych. Tamtejszemu rolnictwu z powodzeniem udało się przestawić z rynku wschodnioeuropejskiego na zachodnioeuropejski. Połowa eksportu wysyłana jest do UE i przynosi miliardowe nadwyżki. W Polsce i Czechach perspektywy dla produkcji rolnej są oceniane inaczej, zwłaszcza po uwzględnieniu niskiego poziomu dopłat bezpośrednich w pierwszych latach członkostwa. Trzeba jednak podkreślić różnicę sytuacji obu państw - wkład czeskiego sektor agrarnego do PKB wynosi dziś jedynie 1,3 proc., a tylko około 4 proc. osób zarobkujących zatrudnionych jest w rolnictwie, głównie w wielkich gospodarstwach. A zatem w porównaniu z naszymi, czeskie problemy są nieporównywalnie mniejsze.

Wpływ wstąpienia danego państwa do UE na sytuację życiową jego obywateli oceniany jest raczej realistycznie, niż euforycznie. Społeczeństwa badanych krajów generalnie liczą na wzrost ogólnego dobrobytu, jednak polscy, czescy i węgierscy respondenci są ostrożni w kwestii szybkiej poprawy własnych standardów życia. Na przykład większość naszych rodaków uważa, że przystąpienie do UE w ogóle nie wpłynie na ich sytuację finansową; co piąty liczy się z pogorszeniem, a mniej więcej tyle samo ma nadzieję na poprawę. Charakterystyczne, że z każdym rokiem osobistą sytuację ekonomiczną coraz mniej kojarzymy z członkostwem Polski w UE.

W Czechach jedynie co czwarty mieszkaniec obawia się problemów z utrzymaniem dotychczasowego statusu materialnego - większość jest zdania, że integracja z UE nie wpłynie znacząco na ich osobiste położenie finansowe. Jednak w porównaniu z rokiem 2001 oceny te się pogorszyły. Stosunkowo pozytywne oczekiwania mają obywatele węgierscy: 37 proc. liczy na poprawę osobistych finansów, niemal taka sama liczba nie spodziewa się zmian, a tylko niewielka mniejszość obawia się pogorszenia. Jednak nawet w tym najbardziej przychylnym integracji z Unią Europejską społeczeństwie nastroje nieco siadły - przed czterema laty nadzieje Węgrów na poprawę własnego poziomu życia były znacznie większe.

Te raczej wstrzemięźliwe nadzieje na rychłą poprawę osobistych warunków materialnych można za naukę, jaką obywatele Europy Środkowej wyciągnęli z trwającego od ponad dziesięciu lat procesu transformacji. Twarde realia nie nadążyły za początkową euforią, wynikającą z przesadnych nadziei na szybki wzrost standardów życia. Wzrost gospodarczy nie był odczuwalny dla dużej części mieszkańców reformujących się krajów, w wyniku czego optymistyczne nastroje ustąpiły miejsca jeśli nie rozczarowaniu, to przynajmniej chłodnemu realizmowi.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: obywatelstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »