Odpowiedzialne inwestowanie

Czy inwestując odpowiedzialnie społecznie można zarobić więcej? Jeden z najpopularniejszych indeksów giełdowych, opisujących koniunkturę SRI - DOMINI 400 Social Index, od początku 1990 roku rósł średniorocznie o +11,01 proc., co należy uznać na dobry wynik.

Brutalne stłumienie przez chińskie władze demonstracji w Lhasie, stolicy Tybetu, na kilka miesięcy przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, wywołało protesty obrońców praw człowieka na całym świecie. Próby zgaszenia olimpijskiego znicza w wielu krajach, przez które przebiegała trasa sztafety, były szeroko transmitowane i komentowane. Część opinii publicznej wywiera nawet presję na sportowcach, oczekując, że będą oni ostentacyjnie, w imieniu reszty świata, wyrażali niezadowolenie z działań podejmowanych przez chiński rząd (z odmową przyjęcia medali włącznie).

Reklama

Zostawmy jednak Chiny, Olimpiadę i Bogu ducha winnych sportowców. Zastanówmy się lepiej, co możemy zrobić sami, jeśli sprawy tego świata nie są nam obojętne i chcielibyśmy w jakiś sposób to zademonstrować.

Swoją cegiełkę na przykład może dołożyć każdy, kto lokuje oszczędności w funduszach inwestycyjnych. Jeśli nie podoba nam się polityka wspomnianych Chin wobec mieszkańców Tybetu, to możemy zaprzestać inwestowania w fundusze, które lokują tam kapitał i tym samym nie przykładać się do wzrostu potęgi gospodarczej Państwa Środka i umacniania tamtejszej władzy. Jeśli nie życzymy sobie, aby nasze pieniądze służyły do finansowania działalności firm, które są największymi trucicielami środowiska naturalnego, to też możemy to osiągnąć. Z kolei przeciwnicy kary śmierci jeśli zechcą, to mogą mieć pewność, że ich kapitał będzie trzymał się z dala od dłużnych papierów skarbowych emitowanych przez rządy tych krajów, które wciąż stosują tę karę, jak np. USA, podczas gdy chociażby Bhutan, Senegal czy Filipiny już z niej zrezygnowały.

Etyka w portfelu

Takie podejście do inwestowania określa się z angielskiego mianem Socially Responsible Investing (SRI), czyli inwestowaniem społecznie odpowiedzialnym. Pojęcie to jest bardzo pojemne i nie ogranicza się wyłącznie do kwestii politycznych. Jest szereg branż, które czerpią zyski z moralnie wątpliwych źródeł. Powszechnie za takie uważa się firmy żerujące na ludzkich słabościach, czyli np. na nałogach. Poza obszarem zainteresowań funduszu zarządzanego zgodnie z SRI pozostaną więc spółki produkujące i dystrybuujące wyroby tytoniowe oraz alkohol, a także firmy-operatorzy kasyn (hazard również poważnie uzależnia). Do grona tzw. grzesznych spółek zalicza się też - ze zrozumiałych chyba względów - producentów broni.

Patrząc z drugiej strony, istnieje sporo branż, które są szczególnie chętnie wybierane do portfeli funduszy inwestujących etycznie. Należą do nich np. spółki zajmujące się recyklingiem odpadów czy odnawialnymi źródłami energii, w giełdowej nomenklaturze określane jako tzw. "zielone akcje" (green stocks).

Inwestowanie społecznie odpowiedzialne zyskuje coraz więcej zwolenników, zwłaszcza w Europie i Ameryce Północnej. Jest najszerzej stosowane w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech, Szwecji i Belgii. Wg szacunków European Social Investment Forum, organizacji zajmującej się promowaniem SRI, europejski rynek tego typu inwestycji wzrósł z 1 bln euro w roku 2005 do 1,6 bln euro w roku 2007.

Wkrótce w Polsce

W tej dziedzinie Polska niestety wciąż pozostaje zaściankiem Europy. Żadne z krajowych towarzystw funduszy inwestycyjnych (TFI) nie oferuje funduszu działającego w zgodzie z choćby częścią zasad SRI, a przynajmniej w żaden sposób tego nie manifestują. Także zagraniczne instytucje dystrybuujące u nas jednostki uczestnictwa swoich produktów, nie zdecydowały się dotychczas na udostępnienie tych inwestujących etycznie.

Zapowiada się jednak na to, że w niedalekiej przyszłości sytuacja może się zmienić. Nie tak dawno temu na łamach prasy, TFI SKOK poinformowało, że szykuje się do zaoferowania klientom funduszu obligacji, który będzie lokował aktywa w zarejestrowanym w Austrii funduszu Oppenheim Ethik Bond Opportunities. Poza klasycznymi ekonomicznymi kryteriami doboru lokat do portfela, stosuje również dodatkowe, zgodne głównie z etyką katolicką. Dlatego np. nie inwestuje w papiery dłużne emitowane przez firmy produkujące środki antykoncepcyjne czy mające cokolwiek wspólnego z rozpowszechnianiem pornografii.

W doborze lokat do funduszu Oppenheim posiłkuje się współpracą z dwoma instytucjami. Pierwsza z nich to Osservatorio Finetica, wspólne przedsięwzięcie naukowców z Uniwersytetu Laterańskiego i Uniwersytetu Bocconi. Skupia się ono na relacjach pomiędzy etyką, finansami i wartościami firm. Stara się zwracać uwagę świata finansów na problemy etyczne i zajmuje się związaną z tym działalnością badawczą i edukacyjną. Identyfikuje również zasady konstytutywne na polu etyki świata finansów, określone jako "rules of rules". Te zasady są potem stosowane przez inwestorów, instytucje finansowe i firmy w ich postępowaniu lub przy tworzeniu zasad postępowania.

Drugą instytucją jest firma inwestycyjna E. Capital Partners (ECP), która w oparciu o metodologię opracowaną przez Osservatorio Finetica, tworzy listę firm spełniających jednocześnie kryteria etyczne oraz te czysto ekonomiczne. Powstaje w ten sposób swoisty indeks firm, których papiery wartościowe mogą wchodzić w skład portfela funduszu. Przy jego opracowywaniu ECP współpracuje także z organizacjami pozarządowymi (np. Amnesty International, Greenpeace) i ponadnarodowymi (np. ONZ).

Czy można na tym zarobić?

Na koniec najważniejsze pytanie: czy inwestując odpowiedzialne społecznie można zarobić więcej? Patrząc historycznie, bywało różnie. Jeden z najpopularniejszych indeksów giełdowych, opisujących koniunkturę SRI - DOMINI 400 Social Index, od początku 1990 roku rósł średniorocznie o +11,01 proc., co należy uznać na dobry wynik. W jego skład wchodzą spółki o dużej kapitalizacji, z których z kolei większość wchodzi do S&P500 - grupującego 500 największych amerykańskich spółek. Do DOMINI 400 nie wliczane są oczywiście te, których działalność stoi w sprzeczności z zasadami SRI. Średnioroczna stopa zwrotu z indeksu S&P500 w okresie od 1990 roku wyniosła +10,57 proc., czyli nieco gorzej. W perspektywie ostatnich dziesięciu lat nieznacznie lepszy jest S&P500 (+3,89 proc. do +3,52 proc.), podobnie zresztą jak w okresie pięciu lat (+10,62 proc. do +9,05 proc.). Jak widać zyski są raz większe a raz mniejsze. Różnice jednak nie są duże. W końcu czy jeden, dwa punkty procentowe, to wygórowana cena za spokojne sumienie?

Bernard Waszczyk, analityk Open Finance

Artykuł ukazał się w:

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: firmy | inwestowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »