Odszkodowanie 28 tys. zł. Tyle musi oddać rowerzystka za kolizję z autem
Odszkodowanie w kwocie 28 tys. zł ma do zwrotu pewna rowerzystka z Warszawy, która wjechała w samochód. To tak zwany regres ubezpieczeniowy. Sytuacja ta spotkać może każdego uczestnika zdarzenia drogowego, który nie posiada ubezpieczenia, a brał udział w kolizji z własnej winy, samemu nie będąc ubezpieczeniowym.
- 28 tys. zł - tyle do zwrotu ma rowerzystka z Warszawy, która spowodowała kolizję z autem podczas jazdy.
- Odszkodowanie zostało wypłacone poszkodowanemu kierowcy, a teraz ubezpieczyciel próbuje ściągnąć tę kwotę ze sprawczyni.
- To typowe działanie w sytuacji, gdy sprawca nie jest ubezpieczony, a poszkodowany tak. Nazywa się to regresją ubezpieczeniową.
Odszkodowanie w wysokości 28 tys. zł ma do oddania rowerzystka z Warszawy, która we wrześniu 2023 roku doprowadziła do kolizji z samochodem. Na swoje nieszczęście kobieta nie była ubezpieczona, za to ubezpieczony był poszkodowany kierowca samochodu Mazda. W tym wypadku ubezpieczyciel zastosował więc rozwiązanie dotkliwe dla rowerzystki.
W czerwcu drugie wezwanie do zapłaty za kolizję spowodowaną rowerem we wrześniu 2023 roku otrzymała rowerzystka z Warszawy, jak donosi branżowy portal Auto Świat. Kobieta wjechała w Mazdę podczas poruszania się jednośladem, a szkody spowodowane w następstwie tego zdarzenia ubezpieczyciel odpowiedzialny za auto wycenił na ponad 20 tys. zł.
PZU, które ubezpiecza kierowcę wspomnianego samochodu, już wypłaciło odszkodowanie poszkodowanemu. W sumie 26 658 zł trafiło na konto kierowcy. Jednak rowerzystka ma zwrócić ponad 28 tys. zł z powodu doliczonych do odszkodowania odsetek w wysokości 1355 zł. Kobieta ma zapłacić z powodu zastosowania przez PZU tzw. regresu ubezpieczeniowego.
Zastosowanie regresu ubezpieczeniowego jest typowe w takich sytuacjach, jak komentował w TVN24 radca prawny Aleksander Daszewski z Biura Rzecznika Finansowego. Ten wskazywał, że w sytuacji, gdy w kolizji bierze udział nieubezpieczony sprawca oraz poszkodowany z ubezpieczeniem, najpierw ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie z polisy AC poszkodowanego, a potem bierze na siebie ściągnięcie wypłaconej kwoty ze sprawcy.
W takiej sytuacji znalazła się właśnie rowerzystka z Warszawy. W związku z tym, że nie zapłaciła przez wiele miesięcy, do kwoty odszkodowania doliczono 1355 zł wspomnianych odsetek. Jak podkreślił Daszewski cytowany przez TVN24, "taka sytuacja spotkać może każdego rowerzystę".
Roszczenie regresowe stosowane jest zwykle właśnie w takich sytuacjach przez ubezpieczycieli, którzy odszkodowanie wypłacają i wychodzą przynajmniej na zero, bo wypłacone środki ściągają z nieubezpieczonego sprawcy. Jest jednak jeden sposób, by uniknąć płacenia sporych kwot za kolizje drogowe.
Jak wskazuje Auto Świat wystarczy jedynie, by rowerzystka z Warszawy posiadała OC rowerzysty lub OC w życiu prywatnym. Te ubezpieczenia nie są jednak obowiązkowe, a wyłącznie dobrowolne. Z tego też powodu niewielu rowerzystów je opłaca.
Tymczasem w piśmie z czerwca, które było drugim wezwaniem do zapłaty, PZU poinformowało rowerzystkę o dalszych konsekwencjach braku zwrotu wypłaconego odszkodowania. Jeśli kobieta nie spłaci zadłużenia, ruszy postępowanie sądowe i egzekucyjne, które będzie generować dodatkowe koszty. W efekcie do zapłacenia będzie już więcej niż 28 tys. zł.
Przemysław Terlecki