Orlen zyskuje, LOT traci
Cena ropy naftowej przekroczyła wczoraj na londyńskiej giełdzie 33 dolary za baryłkę. Cena ropy jest już o 60% wyższa niż przed rokiem. Zarabia na tym Orlen. Największe straty ponoszą za to firmy transportowe, m.in. LOT.
Jednym z największych beneficjentów droższej ropy jest w Polsce PKN Orlen. - Płocki koncern przerzuca wzrost cen na klientów i zwiększa marżę. Poza tym firma może drożej sprzedawać kupione wcześniej zapasy surowca - mówi Marek Świętoń, analityk ING Investment Management. Rafinerie to prawdopodobnie jedyne podmioty, które cieszą się z drożejącej ropy. Tomasz Uchman z Business Centre Club zaznacza jednak, że nawet w ich przypadku korzyści przeważają nad stratami tylko w krótkim terminie. - W długim okresie sytuacja jest niekorzystna zarówno dla rafinerii, jak i spółek zajmujących się sprzedażą paliw. Rosnące ceny powodują wzrost inflacji oraz cen zaopatrzeniowych i detalicznych - mówi T. Uchman.
Zwyżkową tendencję z niepokojem obserwują Polskie Linie Lotnicze LOT, gdyż zwiększają się ich koszty działalności. - Rzeczywiście, wysokie ceny paliwa to dla nas ogromny problem - przyznaje Jan Litwiński, prezes PLL LOT. Zapowiada, że firma będzie się starała obniżać inne koszty.
Główna przyczyna drożejącej ropy to najniższy stan jej zapasów w USA od 1975 r. W ciągu roku spadły one o 14% i wynoszą 269,8 mln baryłek, co przy obecnym zużyciu wystarczyłoby Ameryce na dwa tygodnie. Zapasy mocno spadły z dwóch powodów - zima jest ostrzejsza niż zazwyczaj i w dodatku przez ponad dwa miesiące nie docierały dostawy ze sparaliżowanej strajkiem Wenezueli. Wcześniej kraj ten był czwartym pod względem wielkości dostawcą ropy na amerykański rynek.
Jednocześnie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania coraz intensywniej przygotowują się do wojny z Irakiem, która może zakłócić dostawy z Bliskiego Wschodu, a stamtąd pochodzi jedna trzecia ropy znajdującej się na światowym rynku. W tej sytuacji szef Międzynarodowej Agencji Energetycznej ostrzegł, że jeszcze w tym roku może dojść do kryzysu naftowego w wyniku zmniejszenia zapasów.
Sytuacja polityczna na świecie, a zwłaszcza zawirowania na Bliskim Wschodzie, silnie wpływają na cenę ropy. W wyniku inwazji Iraku na Kuwejt ropa od początku sierpnia do końca września 1990 r. zdrożała o 203%, z 19,2 do 39 dolarów za baryłkę. Kiedy koalicja antyiracka zapowiedziała interwencję zbrojną w celu wyzwolenia Kuwejtu, ropa zaczęła tanieć. 11 stycznia 1991 r., a więc tuż przed rozpoczęciem wojny nad Zatoką Perską, baryłka kosztowała 25,7 dolarów, a po tygodniu, gdy Irak skapitulował, cena spadła o 30%, do 18,2 dolarów, czyli poziomu niższego niż przed inwazją.
Zdaniem Marka Świętonia, gdyby teraz doszło do operacji zbrojnej w Iraku, to możliwe jest, że po kilku dniach ceny ropy powróciłyby do poziomu 25 dolarów za baryłkę. - Gdyby się jednak okazało, że konflikt będzie trwał długo, to baryłka surowca może kosztować nawet 40 dolarów - mówi analityk ING IM.