Ostatni akord negocjacji
Unia Europejska i 10 krajów kandydujących rozpoczynają dziś w Kopenhadze ostatnią rundę rozmów na temat rozszerzenia wspólnoty.
Jest jeszcze szansa, by wynegocjować lepsze warunki członkostwa - oceniają politycy rządzącej koalicji. Uważajcie, by nie przesadzić ze stanowczością - apelują przedsiębiorcy.
Zdaniem Jana Truszczyńskiego, głównego negocjatora Polski z UE, jest mało prawdopodobne, by Polska nie zakończyła rozmów z Unią podczas tego szczytu. J. Truszczyński liczy na kompromisowe podejście liderów Piętnastki do polskich postulatów. Z drugiej strony dodaje, że Unia prawdopodobnie nie wszystkie żądania zaakceptuje.
- Trudno wyobrazić mi sobie sytuację, w której kraje Unii powiedziałyby: Nasi negocjatorzy przedstawili tu jakiś pakiet, nasi ministrowie spraw zagranicznych go zaaprobowali i my nie widzimy potrzeby dalszej dyskusji. Albo weźmiecie to, co jest, albo możecie od razu z Kopenhagi wyjeżdżać. Tak się negocjacje nigdy nie potoczyły i nie ma co zakładać, że tym razem będą wyglądały na zasadzie bierz albo uciekaj - powiedział Jan Truszczyński w radiowej "Trójce".
Według Jana Krzysztofa Bieleckiego, dyrektora do spraw Europy Środkowowschodniej w EBOiR, nie należy wiązać zbyt dużych nadziei ze szczytem w Kopenhadze. - Sami przyznajemy, że istnieje pewne pole manewru w negocjacjach. I nie ma po naszej stronie odwagi, by powiedzieć, że cudu nie będzie. To nie jest jakieś gigantyczne tajne miejsce, z którego jak z kufra wyciągnie się nadzwyczajne asy, dodatkowe atrakcje - powiedział J.K. Bielecki w "Radiu Zet".
Polska chce przede wszystkim wyższych dopłat bezpośrednich dla rolników, większych limitów na produkcję rolną (zwłaszcza mleko) oraz większych transferów do polskiego budżetu w pierwszych 3 latach członkostwa. Szczególnie twarde stanowisko w sprawach rolnictwa reprezentuje koalicyjne PSL. - Podałem premierowi i Radzie Ministrów pewne poziomy w negocjacjach z Unią, poza którymi, jeśli będą niższe, muszę powiedzieć "nie" na takie warunki - powiedział wczoraj wicepremier Jarosław Kalinowski.
Szef PSL nie chciał podać szczegółów, bo, jak zaznaczył, są one jeszcze przedmiotem rozmów.
Pakiet zaproponowany przez Duńczyków wstępnie zaaprobowali już ministrowie spraw zagranicznych państw Piętnastki. Rada UE zapoznała się natomiast z żądaniami polskiej strony. Ostateczną decyzję w sprawie ewentualnych ustępstw podejmą liderzy UE podczas rozpoczynającego się szczytu.
- Rząd powinien bronić polskiego stanowiska. Oczywiście do momentu, do którego będzie można. Z tym również nie można przesadzić. Wydaje mi się, że nasi negocjatorzy mają w tej sprawie dobre wyczucie. Powinni jednak walczyć do ostatniej chwili - jak w piłce nożnej - uważa Zbigniew Niemczycki, prezes Polskiej Rady Biznesu. Wczoraj starania polskiego rządu w negocjacjach z Unią poparły wszystkie liczące się organizacje polskich przedsiębiorców.
- Przez 3 lata po wejściu do Unii przedsiębiorcom będzie bardzo ciężko. Trzeba sobie to od razu powiedzieć. Ale wydaje się, biorąc pod uwagę sukcesy Polaków w ostatnich 13 latach transformacji, że damy sobie radę - uważa Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club.
- Niezależnie od tego, jakie ostatecznie zostanie przyjęte stanowisko w Kopenhadze, to piłka jest na naszym boisku. To, jak będziemy traktowani w UE, zależeć będzie od decyzji podejmowanych w Polsce.
Nasza konkurencyjność wynikać będzie z tego, jaki będziemy mieć system podatkowy. Ważny będzie również stosunek władz do przedsiębiorców - ocenia Henryka Bochniarz, prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.