Oszustwa na kasach samoobsługowych to prawdziwa plaga. Pracownica Biedronki wymienia bezczelne metody
Kasy samoobsługowe miały nie tylko ułatwić, ale przede wszystkim przyspieszyć proces dokonywania zakupów. Choć takie urządzenia zostały zainstalowane w wielu polskich marketach, to nadal wielu klientów woli korzystać z tradycyjnych stanowisk kasjerskich. Jak się okazuje, nie brakuje osób, które oszukują przy kasach samoobsługowych, nabijając np. wodę zamiast alkoholu czy pistacje jako ziemniaki. Co ciekawe, właśnie wobec takich nieuczciwych praktyk klientów polskie dyskonty podejmują coraz bardziej zdecydowane działania, o których w rozmowie Wirtualną Polską opowiedziała pracownica jednej z warszawskich Biedronek.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu na łamach naszego serwisu informowaliśmy o tym, że w jednym z marketów zlokalizowanych na terenie Warszawy doszło do oszustwa. Korzystając z kasy samoobsługowej 53-letnia kobieta nabiła 30 sztuk awokado i ponad trzy kilogramy bananów jako jabłka.
Nielegalny zabieg sprawił, że gdyby nie interwencja pracowników sklepu, klientka "zaoszczędziłaby" ponad 215 złotych. Warszawska policja przekazała wówczas, że takie działanie traktowane jest jako oszustwo, a 53-latce grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Okazuje się, że podobne przypadki to chleb powszedni dla osób zatrudnionych w marketach.
Pani Katarzyna, która pracuje jako kasjerka w jednej z warszawskich Biedronek, przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską, że codziennie ma do czynienia z oszustwami na kasach samoobsługowych. - I tak zamiast 3/4 kg pistacji, klient potrafi zważyć ziemniaki po 99 gr. Są też oszuści, którzy zakrywają kody kreskowe - powiedziała pracownica dyskontu. Zdradziła też, że coraz częściej dochodzi do kradzieży alkoholi. Przykładowo, zamiast drogiego trunku, klienci skanują wodę o takiej samej pojemności, zakrywając kod kreskowy tego pierwszego i odstawiając go do strefy pakowania.
- Taką sytuację mamy średnio co dwa dni, a ostatnio klient przeszedł sam siebie i 10 butelek alkoholu nabił jako wodę! Kilka dni temu miałam też sytuację, że kupujący w torbie miał 30 saszetek karmy dla psa i nabił to jako kajzerki - powiedziała kasjerka, której słowa przytacza portal.
Pracownica Biedronki wyjaśniła, że zapobiegać podobnym wydarzeniom mają m.in. asystenci kas, którzy nie tylko usuwają błędy i zatwierdzają sprzedaż określonych produktów, lecz także monitorują to, co dany klient skanuje i kupuje.
Pani Katarzyna dodała, że w celu ograniczenia oszustw, już wkrótce Biedronka może wprowadzić specjalne bramki do skanowania paragonu. W rozmowie z Wirtualną Polską pracownik jednego z podwarszawskich Lidli przyznał, że takie funkcjonuje w dyskontach tej sieci i zdaje egzamin. Co więcej, działania klientów są bacznie monitorowane przez pracowników ochrony, których zadaniem jest "wyłapywanie" oszustów.