Overtourism - zagrożenie czy wyzwanie?
Choć pojęcie overtourismu w polskim dyskursie publicznym wciąż jeszcze pojawia się stosunkowo rzadko, to na Zachodzie robi w ostatnim czasie oszałamiającą karierę. W kręgu anglojęzycznym stało się już zresztą na tyle popularne, że zarejestrował je nawet słynny Oxford English Dictionary, uznawany przez wielu za najlepszy słownik języka angielskiego na świecie. Co znamienne, jego redaktorzy uznali overtourism za jedno z najważniejszych słów ubiegłego roku. Zjawisko to będzie jednym z obszarów tematycznych poruszanych na szczycie ekonomicznym Open Eyes Economy Summit (OEES), który odbędzie się w 19 i 20 listopada w krakowskim ICE.
Czym jednak overtourism tak naprawdę jest? Wedle najpopularniejszej definicji, jest to zjawisko objawiające się nagłym wzmożeniem ruchu turystycznego, skutkującym gwałtownym i systematycznie rosnącym napływem turystów, przekraczającym pojemność i chłonność turystyczną miast i ośrodków (tudzież obszarów) turystycznych. Prowadzi ono do degradacji przyrodzonych im walorów historycznych, krajobrazowych i przyrodniczych, zmniejszenia komfortu życia ich mieszkańców (przy jednoczesnym wzroście kosztów utrzymania), a także radykalnych zmian w lokalnej gospodarce, skutkujących rozbudową bazy turystycznej, dokonywaną kosztem zaniku drobnych - często rzemieślniczych - usług świadczonych na rzecz "prawowitych" mieszkańców.
Z overtourismem - zwanym często, eufemistycznie, klęską turystycznej obfitości - boryka się dziś przynajmniej kilkadziesiąt miast i państw ze wszystkich zakątków naszego globu, w tym zwłaszcza Amsterdam, Barcelona, Dubrownik, Rzym czy Wenecja. Według szacunków Światowej Rady Podróży i Turystyki (The World Travel & Tourism Council, WTTC), celem ponad 36 proc. spośród ok. 1,4 mld podróży odbytych przez turystów w 2018 roku stawały się miasta umieszczane zwykle na liście najpopularniejszych destynacji na świecie. Jednocześnie nic na razie nie wskazuje na to, aby wspomniany trend miał się zatrzymać lub przynajmniej ulec spowolnieniu. W opinii badaczy WTTC, z gwałtownym, ponadnormatywnym napływem turystów zmierzą się w nadchodzącej dekadzie m.in. Kair, Delhi, Manila, Bangkok czy Moskwa, które - zdaniem ekspertów - są w tej chwili zupełnie na tę sytuację nieprzygotowane.
Nic więc dziwnego, że wiele osób postrzega overtourism jako spore zagrożenie. - Ja osobiście definiuję go jako "cichego zabójcę" miast. Moment, w którym z miejskiego placu znika warzywniak, rzeźnik czy szewc, a w ich dawnych lokalach otwierają się punkty usługowe nastawione na turystów, jest prawie niezauważalny. Człowiek budzi się nagle w miejscu, w którym trudno mu się odnaleźć. Wieczorny spacer przestaje być dla niego przyjemnością, a na poranną kawę nie może sobie pozwolić, bo trzeba za nią zapłacić krocie. Overtourism winduje także ceny na rynku nieruchomości, przez to studenci, których nie stać dłużej na wynajem mieszkania, zaczynają wracać do swoich rodzinnych domów. Tak jest na przykład w Amsterdamie, gdzie pracowałem nad moim ostatnim filmem, zatytułowanym "Overtourism", ale nie lepiej wygląda też sytuacja w Polsce - mówi Michał Materna, reżyser i scenarzysta, który na planie filmowym współpracował dotąd m.in. z Agnieszką Holland i Małgorzatą Szumowską. Premiera dokumentu odbędzie się 19 listopada na kongresie OEES w Krakowie.
Overtourism - ze swoimi najpoważniejszymi konsekwencjami: przeludnieniem, przekroczeniem pojemności socjopsychologicznej mieszkańców miast (spowodowanym np. hałasem i tłokiem) oraz degradacją środowiska naturalnego - wywołany jest przez szereg niejednakowych czynników. Należą do nich: ciągle rozwijany rynek tanich linii lotniczych, upowszechnienie Internetu, mediów społecznościowych (popularyzujących miejsca mało znane, nieodkryte, wcześniej nieszczególnie kojarzone z turystyką) i nowych technologii, a także dynamiczny rozwój ekonomii współdzielenia (model ten realizują Airbnb i HomeAway) oraz ekonomii doświadczeń (bazującej na społecznościowym charakterze współczesnego Internetu, a do tego w pierwszym rzędzie zorientowanej na doznania i przeżycia klienta).
Włodarze popularnych ośrodków turystycznych starają się dziś walczyć z overtourismem na różne sposoby. Wraz z początkiem przyszłego roku władze 800-tysięcznego Amsterdamu - przez który przetacza się co roku ok. 19 mln turystów - planują na przykład zakazać organizowania wycieczek grupowych do De Wallen, słynnej dzielnicy czerwonych latarni, która - o czym wie niewielu - nadal pełni funkcję dzielnicy mieszkalnej i może się pochwalić naprawdę bogatą historią. W przyszłym roku ma także wzrosnąć - z 3 do 10 euro - opłata za wjazd do Wenecji, w której już teraz obowiązują liczne obostrzenia dla turystów (dzienny limit zwiedzających wprowadzono już m.in. w bazylice św. Marka, Pałacu Dożów i wieży zegarowej). W podobnym kierunku podążają też władze Dubrownika, który turystyczne oblężenie przeżywa odkąd posłużył za tło dla wydarzeń przedstawionych w "Grze o tron", jednym z najpopularniejszych seriali ostatnich lat. Mato Franković, burmistrz miasta, który ograniczył niedawno maksymalną liczbę przyjeżdżających do niego gości do 4 tysięcy rocznie, zamierza w niedługim czasie wprowadzić kolejne limity - tym razem mają one objąć statki wycieczkowe przybijające do miejskiego portu. Jeszcze bardziej radykalne rozwiązania wprowadzają władze Rzymu (w którym już teraz obowiązuje restrykcyjne rozporządzenie antyalkoholowe, zakazujące m.in. sprzedaży napojów wyskokowych między godziną 2 w nocy a 7 rano) czy Barcelony. Jej burmistrzyni, Ada Colau, planuje zmniejszyć liczbę gości przybywających do miasta drogą morską (w latach 90. XX w. przypływało do niego co roku nieco ponad 115 tys. turystów; w obecnej dekadzie liczba ta wzrosła do ok. 3 milionów turystów).
Problem overtourismu jest też doskonale znany władzom Krakowa i województwa małopolskiego. - Wspomniane zjawisko dotknęło również Małopolski. Choć nadmiaru turystów nie unikniemy, to musimy czynić starania zmierzające do złagodzenia jego skutków. Możemy to osiągnąć np. poprzez rozproszenie ruchu turystycznego w inne - również niezwykle atrakcyjne, a jeszcze nieodkryte - miejsca Małopolski. Mamy oczywiście świadomość, że turystyka może być czynnikiem dynamizującym społeczno-kulturowy rozwój danego obszaru, ale jednocześnie nie zapominamy, że jej żywiołowa i niekontrolowana ekspansja może stanowić istotne zagrożenie dla środowiska naturalnego i antropogenicznego. Stąd wziął się na przykład opracowany przez nas niedawno dokument pod nazwą "Kierunki rozwoju turystyki w Małopolsce do 2025 roku" - tłumaczy Witold Kozłowski, marszałek województwa małopolskiego.
Z opinią i działaniami Kozłowskiego zgadza się prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski, który zwraca uwagę, że polskie miasta powinny konsekwentnie dywersyfikować swoją ofertę w taki sposób, aby strumień odwiedzających je turystów nie skupiał się w ich centrach. - Kraków oczywiście bardzo szanuje wszystkich gości, którzy do niego przybywają. Turystyka jest jednym ze strategicznych i kluczowych źródeł dochodów miasta. Jak każda dziedzina gospodarki, ma jednak swoje plusy i minusy. Z jednej strony, Kraków pracuje nad rozwojem oferty skierowanej do turysty zainteresowanego kulturą czy kongresami, a z drugiej - stara się zapanować nad społecznymi konsekwencjami wzmożonego ruchu turystycznego - uzupełnia Majchrowski.
Zagadnieniom związanym z overtourismem będzie poświęcony cały blok tematyczny zbliżającego się Open Eyes Economy Summit, szczytu ekonomicznego, który będzie się odbywał w Krakowie 19-20 listopada tego roku. Panel poświęcony omawianemu zjawisku zaplanowano na pierwszy dzień kongresu. Wezmą w nim udział m.in. burmistrz Dubrownika, Mato Franković, przedstawiciele Kijowa i Ołomuńca, byli prezydenci Warszawy i Wrocławia, Hanna Gronkiewicz-Waltz i Rafał Dutkiewicz, czy obecni prezydenci Gdyni, Gdańska i Sopotu, Wojciech Szczurek, Aleksandra Dulkiewicz i Jacek Karnowski.
- - - - - - -
Artykuł powstał we współpracy z Open Eyes Economy Summit
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze