Parlament Europejski potwierdził stanowisko ws. łączenia praworządności z budżetem Unii

Parlament Europejski potwierdził w czwartek przegłosowane jeszcze w styczniu stanowisko ws. propozycji powiązania dostępu do funduszy UE ze stanem praworządności w krajach członkowskich. Formalność ta była potrzebna ze względu na zbliżające się eurowybory.

- Poszanowanie praworządności i wartości UE to podstawowe zasady, na których zbudowaliśmy projekt europejski. Żaden rząd nie może naruszyć tych wartości bez ponoszenia konsekwencji - oświadczyła po głosowaniach hiszpańska europosłanka, który była współsprawozdawcą tego projektu, Eider Gardiazabal Rubial (S&D).

Państwa członkowskie w Radzie UE nie przyjęły jeszcze mandatu do negocjacji w tej sprawie, dlatego prace nad tą propozycją będą kontynuowane po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czwartkowe głosowanie odbyło się przez podniesienie rąk wyraźnej większości europosłów, dlatego nie było liczenia głosów.

Reklama

Potwierdzone stanowisko przewiduje, że to niezależni eksperci będą oceniali stan rządów prawa w krajach UE. Komisja Europejska, przy ich wsparciu, będzie miała za zadanie ustalenie "ogólnych braków w zakresie praworządności" i podjęcie decyzji o odpowiedniej reakcji. Może to być zawieszenie płatności z budżetu UE lub zmniejszenie płatności zaliczkowych.

Decyzja miałaby zostać wdrożona dopiero po zatwierdzeniu jej przez Parlament Europejski i państwa członkowskie w Radzie UE. Gdy państwo członkowskie wyeliminuje uchybienia wskazane przez Komisję, europosłowie i przedstawiciele państw członkowskich będą mogli odblokować fundusze.

Komisja Europejska będzie mogła stwierdzić zagrożenie dla rządów prawa, jeśli podważona zostanie np. skuteczna kontrola sądowa prowadzona przez niezależne sądy lub jeśli organy państwa członkowskiego wdrażającego budżet UE nie będą właściwie funkcjonowały.

Europosłowie chcą, by sytuację we wszystkich państwach członkowskich co roku badał zespół niezależnych ekspertów w dziedzinie prawa konstytucyjnego i spraw finansowych. Miałby on się składać z jednego eksperta wyznaczonego przez parlament narodowy każdego państwa członkowskiego i pięciu ekspertów wskazanych przez Parlament Europejski.

Propozycja przewiduje, że rząd danego państwa nadal musiałby wdrażać programy UE i dokonywać płatności na rzecz beneficjentów końcowych, takich jak naukowcy lub organizacje społeczeństwa obywatelskiego. Komisja musiałaby pomagać beneficjentom i starać się, aby otrzymywali należne kwoty. Zamrożone środki miałyby trafiać do rezerwy budżetowej.

Do uruchomienia sankcji nie ma być potrzebna jednomyślność w Radzie UE, co znaczy, że żadne państwo nie byłoby w stanie jej zablokować w pojedynkę. Głosowania miałyby się odbywać na zasadzie tzw. odwróconej większości kwalifikowanej - decyzja KE zostałaby uznana za przyjętą, jeśli głosujący nie odrzucą jej odpowiednią większością głosów. W Parlamencie Europejskim do odrzucenia decyzji potrzebna byłaby zwykła większość.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

PAP
Dowiedz się więcej na temat: europejska | Budżet | Parlament Europejski | UE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »