Piłka i brudne pieniądze

Jak alarmuje OECD, piłka nożna przyciąga coraz więcej przestępców parających się praniem brudnych pieniędzy.

Globalny charakter dyscypliny, olbrzymie, niebudzące podejrzeń transakcje finansowe, niejasna księgowość, zakłady bukmacherskie - wszystko to zachęca gangsterów parających się praniem brudnych pieniędzy do szczególnego zainteresowania piłką nożną.

W międzynarodowym futbolu wiele transakcji odbywa się w rajach podatkowych, wiele jest też realizowanych w gotówce. Podejrzanym przepływom finansowym sprzyjają zwłaszcza transfery zawodników - umiejętności piłkarzy bardzo trudno wycenić i często za graczy płaci się irracjonalne sumy, sięgające kilkudziesięciu milionów euro. Przykładem może być zakup przez Real Madryt Cristiano Ronaldo za zawrotną kwotę 93 milionów.

Reklama

Transfer piłkarza i brudnej gotówki

Transfery piłkarzy do zagranicznych drużyn rozpoczęły się w latach 30. ubiegłego wieku. Wtedy były jednak zjawiskiem bardzo rzadkim. Przez kolejne dziesięciolecia tylko kilka procent zawodników pochodziło z transferu. Sytuacja zmieniła się diametralnie dwadzieścia lat temu wraz z rosnącą potęgą największych lig i międzynarodowej federacji FIFA. Wtedy też wzrosło zagrożenie podejrzanymi transakcjami.

Według analiz organów ścigania przeciwdziałających praniu brudnych pieniędzy i instytucji międzynarodowych, w tym OECD, zdarza się obecnie, że transfery służą do legalizowania środków pochodzących z podejrzanych źródeł. Schemat przestępstwa bywa następujący: drużyna kupuje świetnego zawodnika za ustaloną kwotę, a w rzeczywistości jest to połowa ceny. Resztę dopłaca się pod stołem brudnymi pieniędzmi. Po jakimś czasie piłkarz zostaje oficjalnie sprzedany dwa razy drożej i w ten sposób legalizuje się nielegalne środki.

Zdarzają się również sytuacje odwrotne, czyli klub za astronomiczną kwotę nabywa słabego zawodnika od innej drużyny. Po jakimś czasie drużyna odkupuje go za tę samą kwotę, tyle że płaci brudnymi pieniędzmi. Organy skarbowe nie mają powodów do podejrzeń - drużynę stać na taki zakup, gdyż wcześniej zarobiła na zawodniku.

Wykorzystywanie branży piłkarskiej do prania brudnych pieniędzy nie wiąże się jedynie z transferami. Stosuje się również metodę zwaną blendingiem, polegającą na dosypywaniu brudnej gotówki do utargu. Tak w latach 20. postępowała chicagowska mafia Ala Capone, gdy zakładała pralnie i prowadziła inne drobne interesy, które pozwalały na mieszanie legalnego zarobku z gotówką z napadów i przemytu. To właśnie z tamtych czasów pochodzi nazwa procederu: money laundering.

Dziś kluby piłkarskie sprzedają bilety na mecze, tymczasem na wielu stadionach, nawet tych bardzo znanych, nie są zainstalowane bramki do liczenia osób wchodzących na widownię. Można więc zadeklarować dużo większy zysk ze sprzedaży biletów. Ta metoda prania pieniędzy jest jedną z częściej stosowanych i bardzo trudnych do wykrycia. Podobnie można postępować przy sprzedaży koszulek, szalików i innych klubowych gadżetów. Realną liczbę sprzedanych kibicom gadżetów niezwykle trudno oszacować.

Mafia w klubach piłkarskich

Walka z money launderingiem w branży piłkarskiej sprawia wiele problemów, gdyż jak w wielu innych dziedzinach rzeczą bezcenną jest wizerunek dyscypliny. Kluby nie chcą zgłaszać na policję informacji o podejrzeniu prania brudnych pieniędzy z obawy o utratę sponsorów, a także zły PR. Czasami zdarza się, że właścicielem klubu jest mafioso, a wtedy wiadomo, że jakakolwiek współpraca z organami ścigania jest niemożliwa.

Takim przykładem jest opisywany przez portal WikiLeaks kryminalista Grisza Ganczew, obecnie właściciel bułgarskiej drużyny Liteks. Według WikiLeaks ten były zapaśnik, znany z prania brudnych pieniędzy, jest jedną z osób odpowiadających za korupcję w bułgarskiej piłce nożnej. Mimo to Ganczew cieszy się powszechnym uznaniem, bo dostarcza "chleba i igrzysk". Drugoligową drużynę z Łowecza zamienił w najlepszą w kraju i rozsławił w całej Europie. Przykład Ganczewa jest znamienny, gdyż zdarza się, że gangsterzy kupują kluby sportowe nie tylko po to, by prać w nich brudne pieniądze, ale także by zbudować swoją pozycję w lokalnej społeczności.

Według raportu Financial Action Task Force z 2009 roku zjawisko money launderingu w światowym futbolu jest poważnym problemem. Nikogo już nie dziwią kolejne zarzuty o pranie brudnych pieniędzy stawiane tak poważnym postaciom światowej piłki nożnej jak prezes Brazylijskiej Konfederacji Piłkarskiej (CBF) Ricardo Teixeira czy Luciano D'Onofrio, agent słynnego piłkarza Zinedine'a Zidane'a.

FIFA walczy z praniem pieniędzy

W 2010 roku Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) rozpoczęła walkę z praniem brudnych pieniędzy w swojej organizacji. Lekarstwem na całe zło ma być Transfer Matching System (TMS), który zobowiązuje kluby sprzedający i kupujący do wprowadzania w internetową bazę szczegółowych danych dotyczących transferu. Kluby sprawozdają m.in. wartość transferu, wynagrodzenie piłkarza, czas trwania kontraktu, wszystkie prowizje oraz nazwiska osób zaangażowanych w transakcję. System ma objąć 3500 drużyn ze 150 krajów.

Nie wiadomo jednak, czy te rozwiązania ucywilizują branżę piłkarską i zakończą patologię. Europejska branża futbolowa obraca w ciągu roku 15 miliardami euro, a takie pieniądze niezwykle trudno kontrolować. Wszyscy pamiętamy stwierdzenie trenera Górskiego, że piłka jest tylko jedna, a bramki są dwie. Cała reszta piłkarskiej matematyki jest jednak zdecydowanie bardziej skomplikowana.

Przemysław Kilian

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »