PiS: Faktyczny deficyt sięgnie 97 mld zł

Sejm uchwalił w piątek ustawę budżetową na 2010 r. z deficytem 52,2 mld zł. - Gdyby deficyt w projekcie budżetu na 2010 r. był liczony tak, jak w poprzednich latach, wyniósłby około 97 mld zł, a nie jak w projekcie około 52 mld zł - uważa wiceszefowa komisji finansów publicznych Aleksandra Natalli-Świat (PiS).

Jak powiedziała posłanka podczas piątkowej konferencji prasowej, deficyt jest mniejszy, bo z budżetu wydzielono m.in. finansowanie budowy dróg i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych.

Zdaniem posłanki, to właśnie deficyt jest największym problemem projektu ustawy budżetowej na 2010 r., bo "rośnie w lawinowym tempie". Jak zaznaczyła na piątkowej konferencji, deficyt ten jest "pokazywany w taki sposób, że utrudnia jego porównania do lat poprzednich", ponieważ część środków "została wypchnięta poza budżet".

Jak wyjaśniła, po wprowadzeniu zmian w ustawie o finansach publicznych z ogólnego budżetu wydzielono tzw. budżet środków europejskich. "Tam też mamy deficyt - ponad 14 mld zł" - powiedziała posłanka. Dodała, że z budżetu "wypchnięto" też finansowanie budowy dróg, do Krajowego Funduszu Drogowego.

Reklama

- Według informacji, które nam przekazano w toku prac nad budżetem, to będzie niespełna 19 mld zł, które Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał pozyskać z kredytów i emisji obligacji - wyjaśniła.

Kolejny - jak wskazała - fundusz, którego środki zostały wyodrębnione z budżetu, to Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. - Tam też zabraknie środków, a dotacja nie pokryje jego potrzeb - powiedziała. Wyjaśniła, że te potrzeby zostaną uzupełnione przez 7,5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej, a 4 mld zł z kredytu.

Zdaniem Natalli-Świat, podsumowując te wszystkie kwoty otrzymujemy faktyczny deficyt w wysokości 97 mld zł. - Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy minister Rostowski jeszcze czegoś nie wykombinował, co jest trudniej zauważyć. (...) To naprawdę jest bardzo poważana sytuacja - powiedziała posłanka.

Podkreśliła, że w 2009 r. deficyt ma wynieść 27 mld zł. "Przypomnę, że w 2007 r. to było niespełna 15 mld zł" - dodała.

Jako sposób na walkę z deficytem zaproponowała tzw. kotwicę budżetową. "To zasada, która sprawdziła się w latach 2006-2007. Zakłada optymalizację wydatków i dochodów - określenie relacji między wydatkami i dochodami tak, aby zabezpieczyć z jednej strony realizację zadań państwa, a z drugiej strony powstrzymać narastanie długu publicznego, powstrzymać narastanie deficytu" - powiedziała. Dodała, że w 2010 r. ta kotwica powinna być określona na niższym poziomie niż założony w projekcie na 2010 r. deficyt budżetowy. "Na przykład na poziomie 45 mld zł" - zaproponowała.

Wśród wad budżetu na 2010 rok wymieniła też malejące środki na pomoc społeczną i na oświatę. "Czy rzeczywiście jest aż tak źle w naszym kraju? Słyszymy przecież, że jest bardzo dobrze" - pytała posłanka PiS.

Obecna na konferencji Beata Szydło (PiS) zaznaczyła, że w budżecie na 2010 r. zostają zmniejszone środki na samorządy, które przekazywane są w formie subwencji i dotacji. - Malaje subwencja wyrównawcza (...) To są środki dla najbiedniejszych, tych, którzy uzyskują średnie dochody poniżej średniej krajowej - wyjaśniła.

- Platforma mówi, że zwiększa subwencję oświatową. Ale nie należy zapominać, że wydatki na oświatę pochłaniają w tej chwili najwięcej (środków - PAP) w gminach - powiedziała i dodała, że jest to powodem kłopotów budżetowych gmin. Powiedziała też, że pieniądze na powiaty w subwencji wzrastają, ale nie należy zapominać, że powiaty w większości zajmują się prowadzeniem szpitali, które borykają się z kłopotami.

Projekt zakłada, że w przyszłym roku deficyt budżetowy nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Dochody mają wynieść 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł. Przychody z prywatyzacji osiągną ok. 25 mld zł. Ministerstwo Finansów przewiduje, że w 2010 r. z podatków ma wpłynąć do budżetu ponad 223 mld zł.

* * *

Sejm uchwalił w piątek ustawę budżetową na 2010 r. Za jej przyjęciem głosowało 237 posłów, 190 posłów było przeciw, jeden wstrzymał się od głosu. Posłowie przyjęli 10 poprawek, z których 9 zgłosili posłowie koalicji. Zgodnie z ustawą deficyt budżetu w przyszłym roku wyniesie nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Dochody mają wynieść 248 mld 868 mln 601 tys. zł, wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł.

- Przyjęty w piątek przez Sejm projekt przyszłorocznego budżetu nie różni się zbytnio od budżetów z kilku ubiegłych lat - ocenił wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski. Jego zdaniem, rząd powinien radykalnie ograniczyć wydatki publiczne i przygotować się do przeprowadzenia reformy finansów publicznych.

Zdaniem Sadowskiego, budżet na 2010 r. został skonstruowany bardzo konserwatywnie. - Jest taki sam jak poprzednie - z tymi samymi błędami i grzechami. Nie widać w nim eliminowania wydatków na rzecz różnych grup interesu, które państwo ponosi od lat. Dużo się mówi o tym, że trzeba redukować wydatki publiczne, ale w kolejnych budżetach nie znajduje to odzwierciedlenia - powiedział. Jego zdaniem, redukcja wydatków byłaby widocznym znakiem, że rząd chce podjąć reformę finansów publicznych.

Według niego, reforma finansów publicznych jest tak potrzebna, że rząd prędzej czy później będzie musiał ją przeprowadzić. - Jednak będzie to robił przy bardzo niskim wzroście gospodarczym, który w każdej chwili może się załamać. Rząd byłby w o wiele bardziej komfortowej sytuacji, gdyby miał gospodarkę, która jest w stanie sfinansować tak bardzo kosztowny proces naprawy finansów publicznych - wyjaśnił.

Powiedział, że budżet na 2010 r. jest tak skonstruowany, że nie pomoże rządowi przy tej reformie. - To budżet utrzymywania status quo. Wzrost gospodarczy oczywiście może cieszyć, ale to nie jest pełne wykorzystywanie potencjału polskiej gospodarki, stąd lepiej przyjąć założenie minimalistyczne, czyli wzrost PKB na poziomie 1,2 proc. - dodał.

Zdaniem Sadowskiego, reforma finansów publicznych jest także niezbędna przed wejściem Polski do strefy euro. - Deklaracja premiera, że ma to nastąpić w 2015 r. jest pusta, jeżeli wcześniej nie przedstawi opinii publicznej wiarygodnego planu reformy, głębszej niż tylko ograniczanie KRUS, albo emerytur mundurowych - zaznaczył.

Dodał, że Bank Światowy sklasyfikował w tym roku polski system podatkowy na 151 pozycji wśród najgorszych systemów podatkowych na świecie. - Przy takich rozwiązaniach, jakie są w Polsce trudno oczekiwać, żeby nasza gospodarka się widocznie lepiej rozwijała, chociaż taki naturalny potencjał mamy - powiedział.

* * *

Ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich Adam Ambrozik uważa, że projekt przeszłorocznego budżetu jest kontrowersyjny ze względu na trudną sytuację gospodarczą na świecie. - Mimo że nasza gospodarka stosunkowo łagodnie przechodzi przez światowy kryzys, to jednak finanse publiczne i tak boleśnie go odczuły - powiedział PAP Ambrozik.

Jego zdaniem, deficyt budżetowy na 2010 r. na poziomie ponad 52 mld zł wydaje się "niedoszacowany", co oznacza, że może zostać przekroczony. "Pociągałoby to za sobą fatalne konsekwencje, jeśli chodzi o progi ostrożnościowe wynikające z ustawy o finansach publicznych" - dodał.

Ambrozik zauważył, że w budżecie na 2010 rok powinno być mniej wydatków sztywnych. Wskazał, że obecnie stanowią one 74 proc. wszystkich wydatków budżetowych, co oznacza, że rząd może szukać w razie potrzeby oszczędności w zaledwie 26 proc. wydatków.

- To bardzo małe pole manewru i wobec załamania gospodarczego poszukiwanie oszczędności w tak wąskim zakresie nie daje praktycznie żadnych szans na realne zarządzanie finansami publicznymi - powiedział Ambrozik.

Jego zdaniem, do sztywnych wydatków nie powinny być zaliczane wydatki związane z pomocą społeczną. - Należy pozostawić je w dyspozycji rządu tak, by w okresie dobrej koniunktury można było przeznaczać na cele społeczne więcej pieniędzy, a przy gorszej koniunkturze - ograniczać tego rodzaju świadczenia - dodał.

- Dziś jest tak, że w kryzysie gospodarczym najlepiej mają się i są najbardziej bezpieczne grupy społeczne, będące na utrzymaniu budżetu państwa - powiedział Ambrozik.

Ekspert KPP uważa, że "zawarta w budżecie prognoza wzrostu PKB na poziomie 1,2 proc. jest niedoszacowana, szczególnie jeżeli brać pod uwagę pozytywne sygnały płynące z polskiej gospodarki". - Prognoza wzrostu PKB na 2010 r. na poziomie 1,5 czy nawet 1,6 proc. byłaby bardziej realna - ocenił Ambrozik. Według niego, "gdyby taką prognozę wprowadzić do budżetu, to lepiej wyglądałaby też sytuacja deficytu, który mógłby być wtedy bardziej optymistyczny".

* * *

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział w piątek dziennikarzom, że jest bardzo zadowolony z uchwalonej w piątek przez Sejm ustawy budżetowej na 2010 r. - Jest to budżet odpowiedzialny, ostrożny i bezpieczny - ocenił.

Według ministra, proponowane przez opozycję poprawki do przyszłorocznej ustawy budżetowej "z punktu widzenia merytorycznego" były bezpodstawne. Rostowski wyjaśnił, że zakładały one zwiększenie wydatków kosztem zmniejszenia dofinansowania dla projektów unijnych. Jego zdaniem, w związku z tym do Polski trafiłoby mniej środków z UE. - To jest dowód na to, że opozycja własnych poprawek nie traktowała poważnie - ocenił.

Na pytanie, czy będzie potrzeba nowelizacji budżetu na 2010 r., szef resortu finansów powiedział: - Myślę, że nie będzie takich potrzeb; nic takiego nie przewiduję.

Podkreślił, że "Polska coraz lepiej sobie radzi gospodarczo w świecie, który jeszcze jest trapiony kryzysem".

* * *

- Budżet w 2010 roku może liczyć na dodatkowe środki z zysku NBP oraz z niedoszacowania wskaźników makro, jednak deficyt sektora wniesie ok. 7 proc. PKB - powiedział dziennikarzom kandydat do nowej RPP, Jan Winiecki.

- Moim zdaniem wzrost gospodarczy na przyszły rok w budżecie państwa jest niedoceniony, natomiast przeceniona jest możliwość spadku inflacji. Moim zdaniem, wzrost gospodarczy w przyszłym roku wyniesie ok. 3 proc., a inflacja średnioroczna będzie mniej więcej na tym samym poziomie (co PKB - PAP), co da budżetowi państwa 6-10 mld zł dodatkowych dochodów - powiedział.

Rząd w projekcie budżet zakłada PKB na poziomie 1,2 proc., a inflację 1 proc. - Deficyt sektora finansów publicznych w 2010 będzie zbliżony do tegorocznego i wyniesie ok. 7 proc. PKB - dodał. - W tym roku dochody banku centralnego były duże ze względu na operacje płynnościowe, które bank przeprowadzał i te pieniądze zasilą kasę państwa.

ZOBACZ AUTORSKĄ GALERIĘ ANDRZEJA MLECZKI

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »