PiS mówi spekulantom twarde "nie"

Przed Wielkanocą PiS będzie patrzył handlowcom na ręce, żeby, korzystając z koniunktury, nie zaczęli zawyżać cen. Podobną akcję partia przeprowadziła przed Bożym Narodzeniem. Z dużym sukcesem. Ceny ani drgnęły.

W poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość wysłało list do szefa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z prośbą o przeprowadzenie przed Wielkanocą "wnikliwej kontroli" jakości sprzedawanych towarów oraz wyeliminowanie tzw. pozornych promocji. PiS chce w ten sposób uchronić Polaków przed nieuzasadnionymi podwyżkami cen.

"Okres przedświąteczny to czas wzmożonych zakupów - może dochodzić do nadużyć" - powiedział senator Andrzej Mazurkiewicz (PiS) na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.

Ceny rosną też po świętach

Nie wiadomo skąd politycy rządzącej partii nabrali podejrzeń o możliwych podwyżkach. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wcale nie wynika, by w ostatnich piętnastu latach ceny jakoś dramatycznie rosły przed Wielkanocą. Więcej - częściej zdarzało się im spadać.

Reklama

Pięć lat temu, w 2000 r., święta wypadły 23 kwietnia. Mimo to ceny były niższe niż w marcu o 0,5 proc. Rok później obchodziliśmy Wielkanoc 15 kwietnia i wówczas inflacja w porównaniu z marcem wzrosła o 0,3 proc. Ale już rok później ceny skoczyły w górę już po okresie świątecznym, który rozpoczął się 30 marca. W kwietniu inflacja urosła o 0,3 proc.

Z kolei w 2003 r., chociaż święta były w kwietniu, to ceny w stosunku do marca spadły o 0,1 proc.

Odwrotna sytuacja miała miejsce w 2004 r. W kwietniu, kiedy obchodziliśmy Wielkanoc (11.04) płaciliśmy w sklepach o 0,5 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.

Rok później znowu doszło było inaczej. Ceny poszły w górę dopiero po świątecznych zakupach. Wielkanoc obchodziliśmy wtedy 27 marca. GUS odnotował wzrost cen - o 0,3 proc. - miesiąc później.

Nieracjonalne ceny

Jak widać ceny w miesiącach poprzedzających i następujących po świętach zachowują się w zupełnie nieracjonalny sposób, co być może jest wynikiem działania spekulantów.

Przypomnijmy, że z inicjatywą monitorowania cen PiS, a także posłowie PSL i LPR wystąpili już w grudniu, przed Bożym Narodzeniem. Podczas specjalnej debaty sejmowej, na którą zaproszono wiceprezesa UOKiK, aby wyjaśnił w jaki sposób urząd chroni społeczeństwo przed drożyzną, poseł PiS Artur Zawisza mówił: "Wzrost cen detalicznych w handlu, i to handlu każdego rodzaju, w obecnym okresie zakupów przed świętami Bożego Narodzenia daje się bardzo wyraźnie zauważyć (...) Z punktu widzenia klientów, konsumentów, zresztą posłowie także bywają klientami dokonującymi zakupów przedświątecznych, jest to sytuacja nie do zniesienia". Zawisza pytał następnie, czy rząd chce i umie przeciwdziałać "tym często drastycznym i na pewno nieuzasadnionym wzrostem cen detalicznych".

Wiceprezes UOKiK cierpliwie tłumaczył, jak kształtują się ceny w gospodarce wolnorynkowej i ostrzegał, że wszelkie próby ingerowania w te mechanizmy są "bardzo niebezpieczne".

Dla porządku dodajmy, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat ceny wzrosły w grudniu tylko raz - w 2002 r. o 0,2 proc. Trzy razy nie zmieniły się i sześć razy spadały.

Eugeniusz Twaróg

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wielkanoc | Prawo i Sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »