PKP przegrały precedensowy proces wytoczony NIK

PKP SA przegrały precedensowy proces o ochronę swych dóbr osobistych, wytoczony NIK za ustalenia pokontrolne, które - według PKP - były nierzetelne i nieprawdziwe.

W środę Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie oddalił pozew PKP wobec NIK, uznając, że NIK nie działała bezprawnie, bo ma prawo do własnych ocen. Zarazem sąd przyznał, że co do zasady można pozywać NIK za stwierdzenia z kontroli danego podmiotu. PKP pozwały NIK za ustalenia pokontrolne z 2011 r. w kwestii pomieszczeń wynajmowanych na warszawskim Dworcu Centralnym na potrzeby m.in. gastronomii. Zdaniem kontrolerów NIK doszło do niekorzystnych działań władz PKP, bo zrezygnowały one z dochodzenia 7 mln zł za bezumowne korzystanie z tych pomieszczeń przez spółkę Marcpol, która przez kilka lat nie opuszczała ich, mimo zakończenia umowy najmu. W końcu PKP zawarła z Marcpolem ugodę przewidującą, że PKP otrzyma 50 tys. zł, a firma opuści nieruchomość.

Reklama

PKP nie zgodziły się z ustaleniami NIK, dowodząc, że zasadność ugody potwierdziło dwóch biegłych, czego NIK nie uwzględniła. Gdyby nie ugoda, dworca nie wyremontowano by przed Euro2012, a nowy najemca pomieszczeń płaci dwa razy więcej - argumentowały PKP.

Niezależnie od zastrzeżeń do protokołu NIK, PKP pozwały Izbę o naruszenie dobrego imienia, żądając przyznania przez NIK, że jej ustalenia były nierzetelne. Początkowo sąd wstrzymał publikację raportu NIK z kwestionowanymi stwierdzeniami, ale potem sąd wyższej instancji uchylił tę decyzję. Pozwany kwestionował, by NIK można było pozywać o ochronę dóbr osobistych za wystąpienia pokontrolne.

- Uprawnienia kontrolne nie dają prawa NIK do szkalowania kogokolwiek - mówił w sądzie pełnomocnik PKP Jarosław Kołkowski. Dodał, że NIK nie jest "superwładzą, niepodlegającą sądom". Według niego, NIK działała bezprawnie.

Radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa Wojciech Dachowski wniósł o oddalenie pozwu. Mówił, że NIK w ramach konstytucyjnych uprawnień może dokonywać ocen, nawet gdyby miało dochodzić do naruszeń dóbr organu kontrolowanego.

Sąd uznał, że NIK miała prawo do formułowania ocen, które PKP kwestionowały. Sędzia Tomasz Jaskłowski uzasadniał, że ocena NIK "nosi znamiona zasadności". Sędzia przyznał zarazem, że być może NIK myliła się, ale nie było to naruszenie dóbr osobistych, bo ocena mieściła się w kompetencjach Izby, która nie działała bezprawnie (co jest jednym z warunków uznania naruszenia dóbr osobistych).

Sędzia podkreślił, że umowa najmu wygasła Marcpolowi w 2004 r. i już wtedy PKP powinny były wystąpić o eksmisję spółki. Sędzia przyznał, że ugodę z tą spółką PKP zawarły na "najniższym poziomie", ale kierowały się chęcią szybkiego zakończenia sporu i licząc na wyższe zyski od nowego najemcy. - Być może PKP postąpiły prawidłowo, ale NIK miała prawo do własnej oceny - dodał sędzia.

Zarazem sąd uznał, że można pozywać NIK za naruszenia dóbr osobistych kontrolowanego organu, zwłaszcza gdy są one "bezprawne i rażące" - czego według sądu nie było w tym przypadku.

Pytany przez PAP, czy będzie składać apelację, pełnomocnik PKP powiedział, że "jest w miarę zadowolony z wyroku, bo sąd uznał, iż NIK mógł się mylić". Zdaniem Kołkowskiego, wyrok oznacza, że Izba "musi bardzo się przykładać do formułowanych ocen", bo może być za nie pozywana.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Dowiedz się więcej na temat: przegrała | PKP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »