Po co Trumpowi Kanał Panamski? "To nie musi być strategiczna deklaracja"
- To, że sprawa Panamy znalazła się w przemówieniu inauguracyjnym być może to był element podtrzymujący pragnienie realizowania ostrej polityki w stosunku do Chin. A być może jest tak, że akurat Panama prezydentowi przyszła do głowy z tej listy planowanych podbojów i to nie musi być wcale strategiczna deklaracja - mówi Interii dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańska, prof. UJ, nawiązując do zapowiedzi Donalda Trumpa o przejęciu Kanału Panamskiego. Tymczasem w Panamie ruszyła kontrola spółek obsługujących porty - najważniejsze z nich zarządzane są przez konsorcjum mające siedzibę w Hongkongu.
1 stycznia br. w Panamie świętowano nie tylko Nowy Rok, ale i 25-lecie przekazania Kanału Panamskiego z rąk Amerykanów. Zbudowana na początku XX wieku przez Stany Zjednoczone, licząca 82 km droga łącząca Atlantyk z Pacyfikiem przez zdecydowaną większość czasu była zarządzana przez stronę amerykańską. Przez dekady była to kość niezgody w stosunkach między krajami. Dopiero polityka niedawno zmarłego Jimmy'ego Cartera doprowadziła do początku zmian - w 1977 roku podpisano z Panamą porozumienie, na mocy którego strefa kanału sukcesywnie przechodziła pod władzę panamską. W 1999 roku Amerykanie finalnie oddali władzę - i prawo do czerpania zysków - Panamczykom. Taki stan rzeczy jednak już wkrótce może się zmienić - przynajmniej według nowej administracji Białego Domu.
Zaprzysiężony na kolejną kadencję prezydent USA Donald Trump w pierwszych kilku słowach mówił o gospodarce (więcej pisaliśmy o tym tutaj), jeszcze mniej uwagi poświęcił polityce zagranicznej. To, co łączy oba wątki to właśnie Kanał Panamski, który, zgodnie z jego zapowiedziami, ma zostać Panamie odebrany.
- Zostaliśmy potraktowani fatalnie za ten idiotyczny podarek, który nie powinien być dokonany. Panama coś nam obiecała i nie dotrzymała. Treść naszego porozumienia została w pełni pogwałcona. Amerykańskie statki są bardzo słono opodatkowywane, nie są traktowane uczciwie ani słusznie. W to również wchodzi Marynarka Wojenna USA. Przede wszystkim Chiny operują w tej chwili na Kanale Panamskim. Oddawaliśmy go Panamie, nie Chinom i zamierzamy go odebrać - zadeklarował Trump.
W swoim przemówieniu wielokrotnie podkreślał, że jego działania będą koncentrować się na dążeniu do bogacenia się kraju. Dlatego nie bez powodu wspomniał o Kanale Panamskim, będącym jednym z najważniejszych szlaków morskich na świecie. Uwarunkowania geograficzne pozwoliły zbudować przejście między dwoma oceanami, które pozwala statkom oszczędzać zarówno czas, jak i pieniądze, które należałoby wydać choćby na paliwo czy utrzymanie załogi podczas okrążania Ameryki Południowej. W ten sposób międzynarodowy handel towarami stał się łatwiejszy - kontenerowce czy tankowce płynące np. na zachód USA ze wschodniego wybrzeża czy Europy; korzystają z niego w dużym stopniu także jednostki azjatyckie.
Statki nie płyną jednak kanałem za darmo. Transfer jednostek przynosi Panamie olbrzymie korzyści finansowe. Ostatnie dane agencji zarządzającej kanałem opublikowane pod koniec 2024 roku wskazują, że do budżetu państwa odprowadzono niemal 2,5 mld dolarów w minionym roku podatkowym z tytułu przeprowadzania statków. Łącznie przychody za ten okres wyniosły 4,99 mld dolarów. Sam proces przepłynięcia wiąże się np. z pokonywaniem śluz, co ma związek z różnicami poziomów wód; niezbędna jest więc asysta pracowników administracji kanału. Opłaty z tym związane - także w stosunku do statków amerykańskich - w 2023 roku wzrosły z powodu suszy, co także wzbudziło niezadowolenie Trumpa. Jednak USA ani żaden inny kraj nie mogą mieć taryfy ulgowej.
W 1977 roku prezydent USA Jimmy Carter i wojskowy przywódca Panamy Omar Torrijos podpisali dwa traktaty. Jeden mówił o przejmowaniu odpowiedzialności za kanał przez Panamę, co ostatecznie stało się 31 grudnia 1999 roku, a drugi o zachowaniu przez USA prawa do obrony kanału przed zagrożeniem dla jego neutralności oraz możliwość interwencji w przypadku konfliktu zbrojnego. W praktyce nie pozwala jednak na przejęcie kontroli, mimo że Trump nie wykluczył użycia siły w tym celu.
"Po wygaśnięciu Traktatu o Kanale Panamskim tylko Republika Panamy będzie prowadzić eksploatację kanału i zapewniać siły zbrojne, stanowiska obronne i instalacje wojskowe na swoim terytorium." - głosi Art. V Traktatu o trwałej neutralności.
Powodów planów Trumpa należy więc szukać raczej w jego ocenie działań Panamy, a nie w prawie do przejęcia kanału przez USA. On sam zresztą nie przytacza konkretnych przepisów, które miałyby zostać złamane; narracja jednak wskazuje, że oskarża stronę panamską o to, że to nie ona sprawuje kontrolę nad kanałem, a robią to Chiny. Z jednej strony w swoim przemówieniu nie bez powodu wspomniał o tym kraju, z którym zresztą Stany Zjednoczone toczą wojnę gospodarczą. Jego słowa o chińskim operowaniu na kanale sugerują, że to do Państwa Środka trafiają przychody z tytułu obsługi kanału. Strona panamska odpiera te zarzuty.
"W imieniu Republiki Panamy i jej narodu muszę całkowicie odrzucić słowa wypowiedziane przez prezydenta Donalda Trumpa w odniesieniu do Panamy i jej Kanału w swoim przemówieniu inauguracyjnym (...). Kanał jest i nadal będzie należeć do Panamy" - przekazał prezydent Panamy Jose Raul Mulino zapewniając, że "nie ma na świecie żadnego narodu, który ingerowałby w administrację Kanału". Przypomniał, że kanał służy także gospodarce USA i jest zarządzany przez stronę panamską od ćwierćwiecza.
Z drugiej zaś strony operatorem dwóch krańcowych portów kanału jest spółka Hutchison Ports mająca siedzibę w Hongkongu. Nie bez powodu więc już w poniedziałek w Panamie ruszył audyt w Panama Ports Company, który jest przeprowadzany przez Generalnego Kontrolera Republiki Panamy. O kontroli w zakresie finansów i zgodności został już powiadomiony panamski Urząd Morski.