Po energii może braknąć gazu
W przyszłym roku w Polsce prawdopodobnie zabraknie dwóch miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. Ceną dostaw mogą być kompetencje prezesa spółki nadzorującej polską część gazociągu z Rosji do Niemiec - pisze "Rzeczpospolita".
Według dziennika, jeśli w najbliższych tygodniach PGNiG nie podpisze nowego kontraktu na dostawy surowca zza wschodniej granicy, zimą mogą być problemy z zaopatrzeniem.
Polska rocznie zużywa ponad 13,6 mld m sześc. gazu. Wydobycie z naszych złóż pokrywa tylko jedną trzecią potrzeb. Resztę importujemy. Na razie pewne są tylko dostawy z Rosji w ramach wieloletniego kontraktu z Gazpromem oraz z Niemiec, w ramach których sprowadzamy w sumie maksymalnie 7,4 mld m sześc. gazu. Ale to za mało na przyszły rok.
Z informacji "Rz" wynika, że Gazprom oczekuje zmiany statutu spółki EuRoPol Gaz tak, by jej prezesa pozbawić prawa weta w kluczowych sprawach. Dla Polski ma to szczególne znaczenie, bo z założenia szef EuRoPol Gazu jest Polakiem, rekomendowanym przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Z kolei dla równowagi Gazprom ma swojego przewodniczącego rady nadzorczej.
EuRoPol Gaz to polsko-rosyjska firma, która zarządza biegnącym przez nasz kraj odcinkiem rurociągu jamalskiego. Ten gazociąg jest niezwykle ważny dla Rosjan, bo stanowi jedną z najważniejszych dróg dostaw surowca do Niemiec.
Przedstawiciele PGNiG zapewniają, że trwają negocjacje w sprawie nowego kontraktu. - Nie możemy ujawnić żadnych szczegółów, ale zarząd robi wszystko, by zimą nie było problemów z zaopatrzeniem - powiedział "Rz" Tomasz Fil, rzecznik spółki.
Chodzi o około 2 mld m sześc. gazu dodatkowo. To zakupy typu spot (natychmiastowe), czyli w ramach jednorazowej umowy. Obowiązująca umowa z firmą RosUkrEnergo wygasa z końcem tego roku. Teraz - jak dowiaduje się nieoficjalnie "Rz" - polska firma zabiega znów o kontrakt z RosUkrEnergo, którą kontroluje Gazprom.
Można tylko przypuszczać, że rozmowy nie są i nie będą łatwe, gdyż im później są rozpoczynane, tym cena gazu jest wyższa - podkreśla dziennik.