Podwyżki dla nauczycieli na poziomie inflacji? "Szturmu na szkoły chętnych do pracy" nie będzie

Podwyżki dla całej sfery budżetowej, w tym wynagrodzenia nauczycieli, wyniosą w 2025 roku 5 proc. - poinformował w środę minister finansów Andrzej Domański. Propozycja nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony związkowej. "Nieakceptowalna oferta" i duży błąd" to tylko niektóre z komentarzy. Wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych wskazała jednak, że ostateczna wysokość podwyżki dla nauczycieli może być inna.

Rząd przyjął projekt budżetu państwa na 2025 rok. W środę po posiedzeniu rządu zaprezentowali go na konferencji prasowej premier Donald Tusk i minister finansów Andrzej Domański. 

Jedną z kwestii, o którą był pytany szef resortu finansów, były podwyżki dla nauczycieli. Ministra edukacji Barbara Nowacka wnioskowała o wzrost o 10 proc.

Reklama

W projekcie założono jednak niższe podwyżki dla tej grupy zawodowej. - Pakiet dla całej sfery budżetowej, czyli także podwyżki dla nauczycieli, wyniosą 5 proc. - odpowiedział minister Domański na pytania dziennikarzy.

Podwyżki dla nauczycieli niższe niż chciała minister. "Określona sytuacja budżetowa"

Domański wyjaśnił, że "znajdujemy się w określonej sytuacji budżetowej". Przypomniał też, że w 2024 roku podwyżki dla nauczycieli wyniosły 30 proc., a dla nauczycieli początkujących 33 proc. - W tej chwili zależy nam na tym, aby ta realna wartość wynagrodzeń co najmniej nie spadała - dodał.

Minister finansów podał na konferencji, że inflacja w przyszłym roku odbije i wyniesie 5 proc. Poziom podwyżek dla budżetówki będzie więc dokładnie na poziomie inflacji.

Związkowcy chcą znacznie wyższych podwyżek

Podwyżek jeszcze wyższych niż ministra Nowacka chcieli działacze związkowi. Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) i Wolny Związek Zawodowych "Forum Oświata" postulowały podwyżkę o 15 proc. O kilkudziesięciu procentach w całej administracji mówi z kolei "Związkowa Alternatywa".

Propozycja z ustawy budżetowej nie spotkała się więc z życzliwym przyjęciem związkowców. Na przykład "Związkowa Alternatywa" zadeklarowała, że przyjmuje deklarację ministra z "olbrzymim rozczarowaniem". "Odrzucamy tę ofertę jako całkowicie nieakceptowalną. Już teraz ma miejsce odpływ wykwalifikowanej kadry z kluczowych instytucji państwowych, gdyż płace w administracji publicznej są bardzo niskie i niekonkurencyjne względem sektora prywatnego" - napisał w komentarzu przesłanym do redakcji Interii Biznes przewodniczący związku zawodowego Piotr Szumlewicz. 

"Nasza propozycja to systemowy wzrost płac w całym sektorze publicznym o 50 proc., ale minimalna podwyżka płac, która powstrzymałaby odpływ pracowników z administracji, to 20 proc." - dodał.

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) Sławomir Broniarz, komentując propozycję dla Polskiej Agencji Prasowej (PAP), uznał, że "5 proc. to zdecydowanie za mało". "To na pewno nie spowoduje szturmu na szkoły chętnych do pracy jako nauczyciele" - zaznaczył. "Co mamy odpowiadać nauczycielom, którzy mówią: skończę szkołę podstawową i zatrudnię się jako pomoc nauczyciela i zarobię więcej niż nauczyciel początkujący" - komentował

W ocenie Broniarza ministra Nowacka powinna zawalczyć o podwyżkę o 10 proc. dla nauczycieli, o którą wnioskowała. "Te 10 proc. to jest pewne zobowiązanie wobec środowiska" - wyjaśnił.

Ministra edukacji "bez przebicia w rządzie". Związkowcy mówią o dużym błędzie

Zdanie Szumlewicza i Broniarza, że wzrost wynagrodzeń o 5 proc. jest za niski, podziela Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego "Forum-Oświata". "Wzrost o 5 proc. jest poniżej tego, co sugerowała Rada Dialogu Społecznego, i jest mniej niż było we wniosku minister Nowackiej. To oznacza zamrożenie niekorzystnych relacji płacowych w oświacie. To duży błąd i zmarnowanie wysiłku finansowego państw przy tegorocznych podwyżkach dla nauczycieli" - powiedział w komentarzu dla PAP.

Przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Waldemar Jakubowski powiedział z kolei, że informacja przekazana przez ministra finansów o podwyżce wynagrodzeń nauczycieli o 5 proc. świadczy o tym, że ministra Nowacka "niestety nie ma większego przebicia w rządzie".

"5 proc. to wzrost, który w żaden sposób nie rekompensuje wzrostu kosztów utrzymania" - dodał przewodniczący KSOiW NSZZ "Solidarność". Według niego tegoroczna podwyżka wynagrodzeń nauczycieli "już w chwili przyznania nie doganiała inflacji".

Nauczyciele dostaną jednak więcej? Jest głos z sejmowej komisji

Kwestia podwyżek dla nauczycieli nie jest jednak przesądzona - wynika z komentarzy, jakie PAP udzieliła Krystyna Skowrońska z KO, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych.

Zapytana o tę kwestię, Skowrońska przyznała, że początkowo - zgodnie z wnioskiem szefowej MEN Barbary Nowackiej - planowano podniesienie ich wynagrodzeń o 10 proc.

"Czekamy w Sejmie na ustawę okołobudżetową i budżet - i będziemy rozmawiać. Zdarza się, że ministrowie znajdują jeszcze jakieś pieniądze i zgadzają się na poprawki" - powiedziała Skowrońska. Dopytywana, czy oznacza to, że nauczyciele mogą liczyć na podwyżkę wyższą niż 5 proc., posłanka PO potwierdziła.

Projektowana w budżecie na przyszły rok 5-procentowa podwyżka dla nauczycieli nie jest ostateczna; niewykluczone, że będzie ona wyższa - wskazała.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: budżetówka | podwyżki pensji | pensje nauczycieli
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »