Polacy wniebowzięci!
Na polskim niebie zrobiło się tłoczno, jak nad Moskwą w rocznicę rewolucji październikowej. Linie lotnicze przewiozły w tym roku aż 14 mln pasażerów, czyli o jedną trzecią więcej niż w 2005 r. A to nie jest ostatnie słowo. Ani przewoźników, ani pasażerów.
Przez lata o lotniczych podróżach mogliśmy tylko marzyć. Najpierw niebo nad Polską było szczelnie zamknięte. Potem latać już można było, ale ceny przelotów skutecznie odstraszały amatorów podniebnych wojaży.
Sytuacja zmieniła się przed dwoma laty, kiedy na krajowy rynek, po długich dysputach, dopuszczono tzw. tanie linie lotnicze. Na polskim niebie wkrótce zrobiło się tłoczno, jak podczas pokazów lotniczych w Radomiu. Ożyły senne do tej pory lotniska regionalne. Podkrakowskie Balice, które jeszcze kilka lat temu przyjmowały dziennie jeden samolot z Chicago i wysyłały drugi w powrotną trasę, teraz przypominają małe Heathrow.
Urząd Lotnictwa Cywilnego zauważa, że to właśnie małe porty lotnicze są głównymi beneficjentami ożywionego ruchu na polskim niebie. Od początku tego roku obsłużyły one o 65 proc. więcej pasażerów niż w 2005 r. Ich udział w rynku wzrósł w pierwszych jedenastu miesiącach 2006 r. do ponad 47 proc. - w 2005 roku było 38 proc.
Systematycznie maleje za to udział w przewozach lotniska na Okęciu. Na koniec 2005 r. wynosił on 61 proc., 2004 roku - 68 proc., 2003 roku - 72 proc.
"Przewiduje się, że struktura przewozów będzie ulegać dalszym zmianom i w ciągu najbliższych kilku lat to właśnie z/do regionalnych portów wykonywana będzie większość połączeń" - prognozuje ULC.
Pod względem ilości obsłużonych pasażerów, do największych portów regionalnych zaliczają się: Kraków-Balice (2 mln 153 tys.), Katowice-Pyrzowice (1 mln 338 tys.), Gdańsk-Rębiechowo (1 mln 147 tys.).
Według prognoz ULC, rynek lotniczy w Polsce jeszcze przez kilka najbliższych lat będzie się rozwijał bardzo dynamicznie, osiągając w roku 2010 około 22 mln obsługiwanych pasażerów, w roku 2020 - 41 mln, zaś w roku 2030 - ponad 63 mln.
Eugeniusz Twaróg
