Polecimy taniej

Za dziesięć dni Polska zliberalizuje umowy o transporcie lotniczym z krajami UE. Oznacza to pełne otwarcie rynku, a więc dużo niższe ceny. Kilka tygodni temu Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) wystąpił do krajów Unii Europejskiej z propozycjami liberalizacji obecnych umów międzynarodowych o transporcie lotniczym.

Cztery zmiany

- Liberalizacja sprowadza się do czterech punktów. Pierwszy z nich to multidesygnacja, czyli umożliwienie obsługi tras między krajami przez wielu przewoźników. Druga zmiana polega na usunięciu ograniczeń co do oferowanej zdolności przewozowej. Dążymy też do umożliwienia swobodnego wyboru punktów, między którymi linie będą operować oraz dowolnego kształtowania taryf lotniczych - tłumaczy Krzysztof Kapis, prezes ULC.

Zgodnie z harmonogramem urzędu, zmiany miałyby wejść w życie od początku sezonu zimowego, a więc 26 października.

Reklama

- W tej chwili wszystko wskazuje na to, że plan uda się zrealizować - deklaruje szef ULC.

Przyznaje on jednak, że chociaż pakiet zaproponowano wszystkim krajom UE, nie wiadomo, czy każdy zechce z niego skorzystać.

- W obszarach, które wydają się nam najbardziej priorytetowe, powinno się to udać - zapewnia Krzysztof Kapis.

Opóźnione wolne niebo

Inicjatywa ULC wiąże się z faktem, że umowa o Wspólnym Europejskim Obszarze Lotniczym obejmująca członków i kandydatów do UE oraz kraje z Europy Zachodniej i Wschodniej spoza unii, wciąż nie została ratyfikowana.

- Konieczna jest zgoda wszystkich stron. Tymczasem część państw - m.in. Bułgaria, Rumunia i Węgry - wyłamały się. Dlatego ratyfikacja może się nie udać do stycznia 2004 r., jak planowano wcześniej. Wówczas liberalizacja rynku lotniczego nastąpiłaby w Polsce po przystąpieniu do UE. Proponowane przez nas zmiany są pomostem między stanem obecnym a otwarciem nieba w maju 2004 r. - wyjaśnia Krzysztof Kapis.

Polska inicjatywa

To raczej polskie linie skorzystają na ruchu ULC. Na przykład GetJet, tanie linie należące do Silesian Air, których udziałowcami są TSB Holding (51 proc.), Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze SA (29 proc.) i Port Lotniczy Wrocław (20 proc.), chcą jesienią wystartować z lotami z Katowic, Poznania, Gdańska i Wrocławia do Londynu, Paryża i Rzymu. Zagraniczne linie nie starały się o pozwolenie na działalność w Polsce, co w niektórych przypadkach byłoby możliwe w ramach obowiązujących umów międzynarodowych - np. umowa z Wielką Brytanią przewiduje możliwość wyznaczenia więcej niż jednego przewoźnika przez każdą ze stron, a więc wcale nie muszą na tej trasie latać wyłącznie LOT i British Airways.

- Do ULC nie wpłynął żaden wniosek od zagranicznej linii, która chciałaby operować w Polsce. Myślę, że przeważyły tu względy handlowe - tani przewoźnicy z zagranicy ocenili potencjał ruchu w Polsce jako niewystarczający - uważa szef ULC.

Małgorzata Grzegorczyk

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: ULC | tańce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »