Politykom przeszkadza wolność mediów
Rząd - wbrew zapowiedziom - raczej zdąży z przyjęciem strategii dla mediów elektronicznych. Emocje znów budzą przepisy antykoncentracyjne.
Rząd przyspieszył prace nad strategią rozwoju mediów elektronicznych w latach 2005-2020, która ma być podstawą dla ustawy medialnej. Na początku kwietnia Agnieszka Odorowicz, wiceminister kultury i szef międzyresortowego zespołu zajmującego się strategią, mówiła "PB", że szanse na jej przyjęcie są małe. Teraz zmieniła zdanie.
- Szybko zajęliśmy się tym dokumentem i jest szansa, że zespół, którym kieruję, pozytywnie go zaopiniuje. Wprawdzie już po pierwszej dyskusji widać, że są rozbieżności w kluczowych sprawach, ale jeśli KRRiT przyjmie uwagi zespołu, to będzie on mógł trafić do Rady Ministrów. Jeśli zaś rozbieżności będą się utrzymywały, zespół wypracuje stanowisko wobec dokumentu, które przedłoży premierowi - mówi Agnieszka Odorowicz.
Dodaje, że samą ustawą będzie zajmował się już przyszły rząd.
Dmuchanie na zimne
Prace nad ustawą medialną budzą szczególne emocje od czasów afery Rywina, która ujawniła niejasne mechanizmy konstruowania poprzedniej ustawy. Dlatego tym razem Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) i rząd postanowili dmuchać na zimne i zacząć od początku, czyli od strategii określającej ogólne założenia.
W ubiegłą środę KRRiT przedstawiła strategię międzyresortowemu zespołowi do spraw rozwoju radiofonii i telewizji. Odpowiednie resorty mają czas do 3 czerwca na ustosunkowanie się do tych propozycji.
- Dokument jest bardzo interesujący. W 90 proc. jest zgoda co do jego treści, a wydaje się, iż KRRiT jest gotowa zrezygnować z najbardziej kontrowersyjnych propozycji - mówi Agnieszka Odorowicz.
Resort kontra urząd
Jednak Ministerstwo Kultury i KRRiT zgadzają się co do jednego - trzeba ograniczyć możliwość koncentracji w mediach. Krajowa rada proponuje, by wydawcy gazet oraz nadawcy radiowi o zasięgu ogólnokrajowym, których udział w rynku wynosi ponad 30 proc., nie mogli się ubiegać o koncesję telewizyjną lub radiową.
Nie podoba się to Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), który uważa, że o koncentracji to on powinien decydować, analizując osobno każdy przypadek.
- Konieczne jest wprowadzenie przepisu pozwalającego na każdorazową ocenę, czy wydanie koncesji stanowi zagrożenie dla konkurencji, ponieważ wysoki nawet procentowo udział przedsiębiorcy w rynku nie musi prowadzić do negatywnych zjawisk - mówi Cezary Banasiński, prezes UOKiK.
Ale UOKiK ma marne szanse na przeforsowanie swoich uwag.
- Nie znam uwag urzędu, nie zostały do dziś formalnie przedstawione zespołowi. Mogę tylko powiedzieć, iż Ministerstwo Kultury zgadza się ze stanowiskiem KRRiT, iż nadmierna koncentracja kapitału w mediach jest szkodliwa i powinna być prawnie ograniczona - mówi Agnieszka Odorowicz.
Polityczne frustracje
Branża medialna cieszy się, że w końcu ktoś się zabrał za kompleksowe tworzenie prawa w miejsce obecnej ustawy o radiofonii i telewizji z 1992 r., która była już dziewiętnaście razy nowelizowana. Pojawia się jednak obawa, że rząd, popierany przez partie, dla których poparcie balansuje na granicy progu wyborczego, będzie próbował wykorzystać debatę o mediach w walce przedwyborczej.
- Nie sądzę, żeby okres przed wyborami był najlepszym czasem na tego typu inicjatywę, bo górę będą brały emocje polityczne, a nie sprawy merytoryczne, które powinny być jej podstawą - mówi Andrzej Zarębski, ekspert medialny. Co prawda strategia to tylko wstęp do prac nad ustawą, ale okres przedwyborczy może skusić polityków do przeforsowania pomysłów niekorzystnych dla branży.
- Klasa polityczna jest zmęczona wolnością mediów i na fali tej frustracji politycznej mogą się pojawić rozwiązania, które tej wolności mogą szkodzić - mówi Andrzej Zarębski.
Magdalena Wierzchowska