Polska dostanie nowe limity!

Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak uważa, że wyrok Unijnego Sądu Pierwszej Instancji w Luksemburgu nie pogorszy sytuacji polskich przedsiębiorstw, które uzyskały już limity emisji dwutlenku węgla (CO2) na ustalonym przez Komisję Europejską (KE) niższym poziomie, niż wnioskowała Polska.

W środę sąd unieważnił decyzję KE z marca 2007 roku o przydziale krajowych limitów emisji gazów cieplarnianych dla Polski na lata 2008-12, o co wnosił nasz kraj. Podobną skargę wniosła Estonia.

Według Pawlaka po wyroku limity emisji mogą się jedynie zwiększyć.

Komisja jest zawiedziona wyrokiem. Według niej nie oznacza to jednak, iż polski limit emisji wzrośnie. Przeciwnie: z uwagi na kryzys, który doprowadził do mniejszego zużycia energii i zahamował rozwój gospodarczy, Polska może dostać mniej uprawnień, niż przyznała jej Komisja. Okaże się to w wyniku procedury określania limitu, która zacznie się teraz od początku.

Reklama

Pawlak uważa, że przedsiębiorcy nie powinni czuć się niepewnie, bo ich sytuacja na pewno się nie pogorszy. "Jeśli zwiększy się pula do podziału, to ich sytuacja może się tylko poprawić" - powiedział dziennikarzom Pawlak. Przyznał jednak, że trochę za wcześnie na otwieranie szampana.

"Choć jest to bardzo ważny wyrok, pokazujący, że w UE istotne jest dobre argumentowanie swoich racji. Jeśli kraje, przedsiębiorcy, obywatele pokazują swoje argumenty, to w prawodawstwie europejskim mają one znaczenie" - mówił.

"Wyrok pokazuje, jak ważne jest, by Komisja Europejska nie odbierała kompetencji krajom, regionom czy samorządom lokalnym. Zasada pomocniczości wydaje się najważniejsza dla tych rozstrzygnięć" - dodał.

W jego ocenie przełożenie tego wyroku na wzrost uprawnień do emisji dla Polski będzie korzystne, choć w praktyce kryzys sprawił, że kontrowersje wokół rozdziału limitów straciły na znaczeniu. "Okazuje się, że w ramach tych limitów, które zostały przyznane np. w przemyśle stalowym teraz możemy sobie poradzić. Ale na przyszłość przy wychodzeniu z kryzysu to rozstrzygnięcie jest kapitalne i na pewno będzie budowało lepszą perspektywę dla naszego kraju" - powiedział.

Według Pawlaka być może znajdziemy kompromis z KE. "Wyrok pokazuje, że komisja nie mogła arbitralnie podjąć decyzji o zmniejszeniu nam emisji" - powiedział. Dodał, że polski wniosek był lekko zawyżony i jeśli zmniejszymy nasze oczekiwania do poziomu rzeczywiście wyemitowanego w Polsce dwutlenku węgla, będziemy mieli szanse na kompromis.

Pytany, czy przy obecnym limicie przyznanym przez KE 208 mln ton CO2 i proponowanym wcześniej przez Polskę 284 mln ton, satysfakcjonujący byłby poziom 250 mln ton, Pawlak powiedział, że byłby to bardzo dobry wynik.

Według niego termin nowej decyzji zależy od ukonstytuowania się nowego składu Komisji, więc może to być dopiero w przyszłym roku.

Jeden z polskich pełnomocników w procesie, zastępca dyrektora departamentu prawa Unii Europejskiej w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej Mikołaj Jarosz, powiedział w środę PAP, że wyrok sądu jest istotny nie tylko dla obecnego planu rozdziału emisji na lata 2008-12, ale jako generalna wskazówka na przyszłość.

"Sąd ograniczył kompetencje Komisji Europejskiej i ustalił, że nie jest rolą KE określanie poziomów emisji dla poszczególnych krajów. KE nie może sama określać limitu emisji, podawać swojego sposobu jej wyliczania, tylko musi uwzględniać nasze stanowisko. Musi się do naszych propozycji odnieść, co najwyżej zażądać ponownych obliczeń i lepiej uzasadnić swoje stanowisko" - powiedział Jarosz.

"Po wyroku pierwszej instancji Komisja musi ponownie przeanalizować polski wniosek i zmienić swoją decyzję o poziomie limitów" - tłumaczył. "Komisja musi ocenić nasz sposób liczenia limitów, ocenić jego zgodność z dyrektywą. Nie jest jej rolą określanie limitu emisji dla nas. Może najwyżej zakwestionować nasze wyliczenia, ale uzasadnić to lepiej, niż poprzednio. Nie może nam narzucić swojej metodologii obliczeń, ani poziomu emisji" - mówił Jarosz.

Według dyrektora departamentu zmian klimatu i ochrony atmosfery Ministerstwa Środowiska Tomasza Chruszczowa to orzeczenie ETS pokazuje, że Trybunał dba o jednolite i prawidłowe stosowanie prawa wspólnotowego przez wszystkie podmioty, nie tylko państwa członkowskie.

Ministerstwo Środowiska czeka na pełne uzasadnienie i wtedy podejmowane będą decyzje o tym, jakie dalsze kroki należy podjąć i jakie będzie to miało konsekwencje dla całego systemu, którego celem jest zredukowanie emisji CO2, a nie maksymalizacja kosztów tej redukcji. Według Chruszczowa o tym, jakie po wyroku mogą zapaść decyzje, zadecydują m.in. szczegółowe analizy zarówno ekspertów prawnych Komisji Europejskiej, jak i Polski.

W marcu 2007 r. KE ograniczyła prawa do emisji CO2 dla polskich przedsiębiorstw o 26,7 proc. w porównaniu z propozycją Warszawy. Polska oczekiwała rocznego limitu 284,6 mln ton emisji CO2, udowadniając odpowiednimi wyliczeniami, że takie są potrzeby rozwijającej się polskiej gospodarki. Polska zaskarżyła tę decyzję.

Unijny Sąd Pierwszej Instancji w Luksemburgu przyznał w środę rację Polsce w sporze z Komisją Europejską, unieważniając decyzję Komisji Europejskiej (KE) z marca 2007 roku o przydziale krajowych limitów emisji gazów cieplarnianych dla Polski na lata 2008-2012.

Sędziowie uznali, że KE przekroczyła swoje kompetencje kwestionując wyliczenia polskiego rządu i ograniczając emisję dla polskich przedsiębiorstw o 26,7 proc. w porównaniu z propozycją Warszawy. Polska oczekiwała rocznego limitu 284,6 mln ton emisji CO2, argumentując, że takie są potrzeby rozwijającej się polskiej gospodarki. Niezadowolona z przyznania limitu 208,5 mln ton Polska po dwóch miesiącach zaskarżyła decyzję przed sądem w Luksemburgu. Argumentowała, że jej wdrożenie spowoduje "poważną i nieodwracalną szkodę dla polskiego przemysłu" i "prawdopodobnie zmusi wiele przedsiębiorstw do zakończenia działalności". We wniosku do Luksemburga polski rząd szacował, że rocznie koszty zakupu przez zainteresowane przedsiębiorstwa dodatkowych kwot emisji wynosiłyby ok. 180 mln euro, co "obniży konkurencyjność względem innych przedsiębiorstw". Zdaniem sądu, KE nie uzasadniła w wystarczającym stopniu, dlaczego jej zdaniem wyliczenia przedstawione przez Polskę są złe. "Komisja Europejska naruszyła prawo, odrzucając krajowy program rozdziału emisji z uzasadnieniem, które sprowadza się do wskazania, iż istnieją wątpliwości co do wiarygodności wykorzystanych danych" - wskazali sędziowie w orzeczeniu. Dodali, że KE nie ma prawa dowolnie kwestionować obliczenia rządu, który zgłasza propozycję i zastępować go swoimi danymi. Ich zdaniem, arbitralnymi decyzjami KE chciała przypisać sobie "centralną rolę" w opracowywaniu krajowych planów, czego nie przewidują unijne dyrektywy. "Konsekwencją takich decyzji jest wkroczenie w zakres wyłącznej kompetencji, którą dyrektywa przyznaje państwom członkowskim w zakresie określenia całkowitej liczby uprawnień, którą zamierzają rozdzielić w odniesieniu do każdego z pięcioletnich okresów liczonych od dnia 1 stycznia 2008 roku" - głosi wyrok.

Zły system dla CO2

Ustalając limity emisji dla poszczególnych krajów, KE chciała zwiększyć popyt na prawa do emisji CO2 i skłonić firmy do handlowania otrzymanymi uprawnieniami. Unijny system zakłada, że przedsiębiorstwa, które wyczerpały swój limit, muszą dokupić kwotę na rynku albo zmienić technologię na bardziej przyjazną środowisku i w ten sposób ograniczyć emisji CO2 w trosce o klimat. Dotąd system się nie sprawdzał m.in. dlatego, że na rynku było zbyt wiele uprawnień przyznanych poszczególnym krajom na lata 2005-2007. Dlatego w nowym okresie 2008-2012 KE zastosowała zaostrzone kryteria, niemal zawsze przyznając niższe limity, niż chciałyby kraje członkowskie.W środę sąd unieważnił też analogiczną decyzję dotyczącą Estonii, której limit emisji KE zredukowała o 48 proc. w porównaniu z propozycją rządu. Komisja Europejska ma dwa miesiące na odwołanie się od orzeczenia do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Czytaj również:

Zapłacimy za Kioto 15 mld euro rocznie

Polska nie udźwignie tej składki

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Pawlak | CO2 | wyrok | minister gospodarki | Polskie | Komisja Europejska | limity
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »