Polska gospodarka płynie z Niemcami w jednej łodzi

Prawie 1,5 mln Polaków ma pracę dzięki temu, że Niemcy kupują od nas towary i usługi. Zarabiają oni w sumie blisko 17 mld dolarów rocznie. Wiemy od dawna, że Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym Polski. Okazuje się, że dla Polski nie mniej ważna jest pozycja Niemiec w światowym handlu. A z tym jest kłopot.

- Raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazuje jak ważny jest handel dla obu stron - powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji raportu Holger Kreamer, I radca ambasady RFN w Warszawie.

- Widać, że gospodarki są ze sobą silnie związane, choć to są związki asymetryczne - dodał dyrektor PIE Piotr Arak.

Zobaczmy najpierw, na czym polega nowość w badaniach przeprowadzonych przez Polski Instytut Ekonomiczny oraz jego nowe spojrzenie na polsko-niemiecką wymianę handlową.

Sprawa jest prosta i znana od lat, kiedy liczymy eksport z jednego kraju do drugiego. Wszystko to jest odnotowywane na granicach i przez urzędy statystyczne. Ale komplikacje zaczynają się, gdy zaczniemy się przyglądać wartości dodanej. Co to takiego i dlaczego jest taka ważna?

Reklama

Ekonomiści mówią tak: jeśli od wartości wszystkich wyrobów i usług wytworzonych w kraju odejmiemy koszty związane z ich wytworzeniem, to mamy wartość dodaną. Weźmy taki przykład. Nasza fabryka sprowadza z jakiegoś kraju gwoździe, i za każdy z nich płaci 10 groszy. A potem gwintuje je i sprzedaje jako wkręty - po 15 groszy za sztukę. Od wartości wkrętu trzeba odjąć wartość kupionego gwoździa oraz koszty pracy, transportu, energii potrzebne do zamienienia go we wkręt. Załóżmy, że koszty pracy, transportu i energii na jednym gwoździu wynoszą dwa grosze. Pozostaje nam 3 grosze wartości dodanej brutto.

Ekonomiści są coraz bardziej przekonani, że we współczesnym świecie liczy się umiejętność gospodarek do dodawania jak największej wartości i to przesądza o ich pozycji. Dlatego zaczęto się przyglądać, w który kraju czy też sektorze powstaje jej więcej. Sprawę jednak komplikuje to, że firmy nie działają w obrębie jednego kraju, a tworzą łańcuchy dostaw oplatające cały świat. Dlatego bardzo trudno jest uchwycić który kraj więcej wartości dodanej eksportuje, a który mniej.

Dodajmy do tego jeszcze jedno zastrzeżenie. Mierzenie handlu na podstawie wartości dodanej brutto odbywa się na podstawie tzw. tablic przepływów miedzygałęziowych (tropiących przebiegi łańcuchów dostaw) i jest nowością. Dane do tablic zbierane są z różnych źródeł. Obliczenia na podstawie tych danych nie mają jeszcze jednej utartej na całym świecie metodologii, więc tu także mogą zdarzyć się różne podejścia. Tablice, z których korzystał PIE zawierają najnowsze dane za 2014 rok. Za kolejne lata Łukasz Ambroziak, autor raportu "Nowe oblicze handlu Polski z Niemcami", zrobił szacunki na podstawie danych z urzędów statystycznych.

Co pokazują badania nad polskim eksportem wartości dodanej do Niemiec?

Po pierwsze - gospodarki są bardziej ze sobą powiązane, niż wcześniej sądziliśmy. Ale Niemcy, jako odbiorca wartości dodanej wytworzonej w Polsce, mają mniejszy udział niż jako odbiorca polskiego eksportu.

Po drugie - popyt na polskie wyroby w Niemczech jest dla polskiej gospodarki znacznie ważniejszy niż na odwrót - dla gospodarki niemieckiej popyt w Polsce na wytworzoną przez nią dobra.

Po trzecie - prawie jedna trzecia wartości dodanej wysyłanej przez polskie firmy do Niemiec trafia na dalsze rynki. Przede wszystkim - uwaga - do USA, Francji, Chin i Wielkiej Brytanii.

Od lat Niemcy są największym rynkiem dla polskich eksporterów. Aktualnie do Niemiec trafia ponad jedna czwarta eksportowanych z Polski towarów. Jednak pod względem eksportu wartości dodanej udział Niemiec jest nieco mniejszy i wynosi 19 proc.

- Udział Niemiec według wartości dodanej jest o kilka punktów procentowych niższy, niż według wartości brutto. Okazuje się, że polski eksport jest mniej zależny od Niemiec - mówił Łukasz Ambroziak.

Nie znaczy to jednak wcale, że obie gospodarki są mniej powiązane niż się wydawało. Przeciwnie.

- Polska jest powiązana z globalnym łańcuchami wartości głównie za pośrednictwem Niemiec. Niemcy są również największym dostawcą do Polskiego eksportu i mają w nim ok. 7 proc. wkładu. To relatywnie więcej niż w innych krajach naszego regionu - dodał ekspert PIE.

Co z tego wynika dla polskiej gospodarki?

Popyt z Niemiec na wytworzoną w Polsce wartość dodaną wynosi rocznie 48,4 mld dolarów. Dzięki niemu pracę w Polsce ma 1.460 tys. osób, które w sumie zarabiają 16,9 mld dolarów. To znaczy, że co jedenasty Polak ma pracę dzięki temu, że towary i usługi kupują od nas Niemcy.

Dla Polski handel z Niemcami ma znaczenie dużo większe niż handel z Polską dla Niemiec. Jeśli wziąć pod uwagę te same kryteria, to w gospodarce niemieckiej dzięki popytowi z Polski powstaje 1,3 proc. wytworzonej tam wartości dodanej, pracuje 1,2 proc. wszystkich zatrudnionych, a zarabiają oni 1,3 proc. całej puli wynagrodzeń wypłacanych w Niemczech. Stąd bierze się asymetria - Niemcy są ważniejsze dla Polski niż Polska dla Niemiec.

Ale - co istotne - to się zmienia, bo Polska dla Niemiec staje się coraz ważniejszym partnerem. W ciągu pięciu miesięcy tego roku obroty handlowe Polski i Niemiec przekroczyły te, jakie Niemcy miały z Wielką Brytanią. W Unii jesteśmy już czwartym partnerem handlowym Niemiec po Holandii, Francji i Włochach. Co ma największy wpływ na to, czy polski eksport do Niemiec rośnie?

- Dwa czynniki. Pierwszy to koniunktura wewnętrzna w Niemczech. To jedna z dwóch nóg, jest ona stabilna i z prognoz wynika, że w najbliższym czasie będzie stabilna - mówił Łukasz Ambroziak.

- Drugi czynnik to popyt z zagranicy na towary z Niemiec. Ta część polskiego eksportu brutto jest ściśle uzależniona od koniunktury na rynkach zagranicznych. Każdorazowy spadek polskiego eksportu odbija się wskutek pogorszenia koniunktury przez te właśnie powiązania - dodał.

I właśnie tu jest największe zagrożenie dla Niemiec, a poprzez Niemcy dla polskiego eksportu. Wiadomo, że koniunktura na świecie w tym "wojny handlowe" i widmo brexitu powodują, że eksport niemiecki słabnie, a w I połowie tego roku odnotował znaczne spadki. Dla polskiego eksportu może być to coraz większym problemem.

Bo prawie jedna trzecia naszego eksportu do Niemiec jest dalej sprzedawana za granicę przez Niemcy. A wśród największych odbiorców tej części polskiego eksportu są w kolejności USA, Francja, Chiny i Wielka Brytania. Jasno z tego widać, jak duża część tego eksportu jest zagrożona - "wojnami handlowymi" USA z Chinami oraz możliwością wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii bez umowy.

- Zmiany popytu importowego w tych krajach oddziałują pośrednio na polski eksport do Niemiec - mówił Łukasz Ambroziak.

Holger Kreamer dodaje do tego jeszcze jedną okoliczność. Żaden z krajów Unii nie ma na tyle silnej i wielkiej gospodarki, żeby mogła konkurować z globalnymi potęgami, jak Chiny czy USA.

- Jako członkowie Unii płyniemy w jednej łodzi. Musimy działać jako cała Unia Europejska jeśli chodzi o wyzwania cywilizacyjne - mówił.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: handel zagraniczny | eksport | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »