Polska na szarym końcu

Nasz kraj może przyjąć wspólną walutę dopiero w 2012 roku. Na tej opieszałości zyskują inne kraje, natomiast stracić mogą polscy eksporterzy - uważa "Rzeczpospolita".

Dziennik zaznacza, że większość analiz wskazuje, że szybkie wprowadzenie euro przyniosłoby nam więcej korzyści niż strat. Tymczasem z powodu opieszałości w naprawie finansów publicznych termin przystąpienia Polski do strefy euro jest odsuwany. Zdaniem ekonomistów, w obecnej sytuacji realnym terminem zastąpienia złotego euro jest 2012 lub 2013 rok.

Według ministra spraw zagranicznych Stefana Mellera, niezbędne kryteria umożliwiające przystąpienie do strefy euro spełnimy w 2009 roku. Najwcześniej po dwóch latach od tego momentu możemy liczyć na przyjęcie wspólnej waluty. To plasuje nas na szarym końcu listy nowych członków Unii.

Reklama

Z początkiem 2007 roku do strefy euro planują wejść Słowenia, Litwa i Estonia. W 2008 r. Łotwa. Nie można wykluczyć, że szybciej euro przyjmą także Węgry, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji fiskalnej spośród nowych członków Unii Europejskiej.

Politycy PiS obawiają się, że szybka redukcja deficytu finansów publicznych, niezbędna do przyjęcia euro, odbije się na gospodarce.

Jeśli jednak będziemy zwlekać z wejściem do strefy euro, nasza gospodarka może ucierpieć. Inne państwa, które niebawem wejdą do strefy euro, pierwsze staną w kolejce po zagraniczne inwestycje. Za możliwie szybkim wprowadzeniem europejskiej waluty opowiada się NBP. Prezes Leszek Balcerowicz uważa, że jeśli Litwini lub Słowacy szybciej wejdą do strefy euro, to kraje te będą się jeszcze szybciej rozwijać.

Rychłego wprowadzenia euro chcą także przedsiębiorcy, sprzedający towary za granicą. A to właśnie eksport jest od kilku lat motorem napędowym naszej gospodarki - podkreśla "Rz".

- Dla nas, firmy eksportującej, jest bardzo ważne, żeby to się stało jak najszybciej. Unikamy wtedy ryzyka kursowego i kosztów jego zabezpieczenia. W ten sposób pozbędziemy się również kosztów wymiany złotówki na euro i odwrotnie - mówi Stanisław Sroka, prezes zarządu i dyrektor generalny firmy Transsystem z Łańcuta.

KOMENTARZ: Trzeba zrobić wszystko, żeby spełnić kryteria z Maastricht, uwzględniając sytuację społeczną i polityczną w Polsce - powiedział doradca ekonomiczny premiera Marek Zuber, na spotkaniu Kazimierza Marcinkiewicza z przedstawicielami Międzynarodowej Grupy Izba Handlowych.

W opinii Zubera, Polska musi zrobić wszystko, by jak najszybciej mogła być gotowa do spełnienia kryteriów z Maastricht. Jednak - jak podkreślił - zdaniem premiera i rządu, dziś nie jesteśmy w stanie dokładnie określić, kiedy spełnimy te kryteria i kiedy Polska będzie gotowa do wejścia do strefy euro. "Nieuczciwe byłoby wskazywać jakąś datę. Na dobrą sprawę można by wskazać jakąś datę, np. 2011 albo 2013, bo prawdopodobnie nie ten rząd albo nie w takim składzie będzie konsekwencje tego wskazania ponosił. Ale uczciwiej zdaniem pana premiera jest tego jeszcze nie robić (wskazać konkretnej daty wejścia do strefy euro)" - powiedział Zuber.

INTERIA.PL/Rzeczpospolita
Dowiedz się więcej na temat: Polskie | kraje | strefy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »