Polska pójdzie drogą Grecji czy Argentyny?
Dziś cały świat się zadłuża, czemu sprzyjają niskie stopy procentowe i coraz szersze stosowanie niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, która polega m.in. na skupowaniu państwowych aktywów przez banki centralne. Jeśli dojdzie do kryzysu zaufania inwestorów co do zdolności obsługiwania długów, to jak zwykle bywa, pierwszymi ofiarami mogą się okazać tzw. rynki wschodzące, do których zalicza się Polska - przestrzegają autorzy raportu "Zagrożenia nadmiernego długu publicznego" przygotowanego przez Instytut Odpowiedzialnych Finansów w partnerstwie i ze wsparciem Fundacji Przyjazny Kraj.
Jak odpowiedzialnie prowadzić finanse państwa? - na te i wiele innych pytań związanych z długiem publicznym odpowiadają: Sławomir Dudek, Ludwik Kotecki i Paweł Wojciechowski, autorzy raportu.
W związku z kryzysem gospodarczym wywołanym przez skutki COVID-19, w wielu krajach, w tym w Polsce, wprowadzono pakiety antykryzysowe, finansowane w przeważającej mierze z bezprecedensowej emisji długu publicznego.
Według prognoz Komisji Europejskiej łączny dług publiczny w UE-27 w relacji do PKB wyniesie na koniec 2021 r. około 95%. To znacząco więcej niż 60-procentowy próg, którego nieprzekraczanie jest wymagane od państw członkowskich w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
Politycy najczęściej doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeń szybko narastającego długu, ale mimo to, mając najwyżej kilkuletnią perspektywę rządzenia, znajdują sposoby, aby podporządkować politykę fiskalną doraźnym celom politycznym.
Do jakiego stopnia państwo może bezkarnie brnąć w dług? Jakie skutki może mieć nadmierne zadłużenie i prowadzenie populistycznej polityki "życia na kredyt"? Co grozi gospodarce i społeczeństwu, gdy państwo staje na granicy bankructwa? Dlaczego doświadczenia zbankrutowanej Grecji powinny być przestrogą?
Na szybko rosnący dług w Polsce wskazuje również Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który w najnowszym raporcie szacuje, że zadłużenie Polski w latach 2019-2022 przyrośnie aż o 43,1 proc. w złotych (40,9 proc. w dolarach), czyli w tempie znacznie szybszym niż średnio na świecie (33,8 proc.) i wzrośnie aż o 451 mld zł w 2022 r.
- Trudna sytuacja związana z pandemią, która nie jest jeszcze za nami, uzasadnia przyjmowanie optyki finansów publicznych charakterystycznej dla czasów kryzysowych. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy już dziś myśleć o konsekwencjach wzrostu długu, nawet jeśli stopy procentowe są historycznie na bardzo niskim poziomie, koszty obsługi długu niskie, a rynki nie dostrzegają zagrożeń dotyczących stabilności finansów państwa - uważają autorzy raportu.
Ich zdaniem pozycja takich krajów jak Polska na rynkach finansowych jest wciąż dalece inna niż wielu krajów rozwiniętych, które mogą pozwolić sobie na długofalowo niski deficyt i utrzymać stabilny poziom zadłużenia.
Ostrożność nakazuje, by przewidywać, że koszty pożyczania mogą wzrosnąć, w pierwszej kolejności i bardziej na rynkach wschodzących, do których wciąż jesteśmy zaliczani. Doświadczenie pokazuje, że sentyment na rynkach może zmieniać się na gorsze bardzo szybko. Nawet jeśli ktoś uważa, że dzisiaj to ryzyko jest niewielkie, to musi wiedzieć, że wysokie koszty nie tylko kryzysu niewypłacalności, ale koniecznych programów dostosowawczych są horrendalne.
Dlatego też przewidujący gospodarz powinien wykupić polisę ubezpieczeniową, tj. obniżać oczekiwania na wydatki publiczne, sam deficyt publiczny i dług publiczny, zwiększać przejrzystość i jawność finansów publicznych, a ryzyko będzie znacząco redukowane.
"Dług publiczny może być przydatnym instrumentem prowadzenia polityki makroekonomicznej. Oznacza to, że istnienie długu publicznego (większego od zera) nie musi być przejawem nieodpowiedzialnej czy ryzykownej polityki fiskalnej. Nie każdy jednak poziom długu publicznego jest bezpieczny i stabilny, poziom bezpieczny i stabilny jest różny dla różnych krajow i zmienny w czasie.
Stwierdzenie powyższe mówi również o tym, że dług publiczny może być instrumentem polityki gospodarczej. Oczywiście pod warunkiem, że podobnie jak w przypadku większości instrumentów czy narzędzi jest używany właściwie i odpowiedzialnie. (...) Jednocześnie rosnące zadłużenie publiczne w wielu rozwiniętych i wschodzących gospodarkach i doświadczenia z powtarzającymi się w przeszłości problemami z regularną obsługą długu publicznego oraz kryzysy zadłużenia muszą wywoływać refleksję, że stabilności nigdy nie można brać za obowiązujący zawsze pewnik."
"Istnieje granica czy limit długu, którego przekroczenie zagraża poważnymi problemami związanymi z kontrolą jego poziomu i obsługi. Ona jest różna dla różnych krajów i zależy od bardzo wielu czynników (np. potencjalnego wzrostu gospodarczego, poziomu stop procentowych i kursu walutowego i ich zmian, wiarygodności polityki gospodarczej, wiarygodności ram instytucjonalnych prowadzenia polityki fiskalnej, dostępu do rynku finansowego i jego wielkości, koniunktury gospodarczej, itd.)."
"W krótkiej perspektywie dług publiczny może być dla krajów dobrym sposobem na uzyskanie dodatkowych środków na inwestycje we wzrost gospodarczy. Jednocześnie kupowanie obligacji rządowych może być dla inwestorów zagranicznych bezpieczniejszym sposobem inwestowania niż inwestowanie bezpośrednie w akcje czy inne aktywa prywatne lub publiczne. Dzięki temu można użyć oszczędności zagranicznych do finansowania rozwoju swojego kraju."
"Rządy mają tendencję do zaciągania zbyt dużych długów, ponieważ krótkoterminowe korzyści płynące z dysponowania dodatkowymi środkami na wydatki sprawiają, że takie rządy są popularne wśród wyborców. Zwiększenie zadłużenia pozwala rządom na zwiększenie wydatków bez podnoszenia podatków. Jest to tym bardziej kuszące, że politycy mają zwykle cztero- lub pięcioletni horyzont czasowy jako ten, który jest w ich centrum zainteresowania i długookresowe pożądane cele ekonomiczne mogą schodzić na dalszy plan. Decydentom, którzy muszą skupić się na następnych wyborach, trudno zainwestować czas, pieniądze i kapitał polityczny, by rozwiązać problem przyszłego kryzysu, który nie wiadomo kiedy nadejdzie i w tym sensie jest dla nich abstrakcyjny.
Kiedy jednak dług zbliża się do poziomu krytycznego, inwestorzy zwykle zaczynają domagać się wyższej stopy procentowej (wyższej ceny za wyższe ponoszone ryzyko niewypłacalności)."
"Wraz ze wzrostem stóp procentowych refinansowanie istniejącego długu staje się droższe, a czasem także mimo tego wzrostu trudniejsze. Z czasem więcej dochodów i przychodów musi być przeznaczane na spłatę długu, a mniej na usługi i inwestycje publiczne.
Taki scenariusz może doprowadzić do kryzysu związanego z długiem publicznym. Tylko w ostatnich dwóch stuleciach - od 1800 roku do dziś - zdarzyło się ponad 170 przypadków ogłaszania niewypłacalności krajów zarówno w stosunku do wierzycieli wewnętrznych, jak i zagranicznych. I to, że bankrutują kraje biedne, niestabilne polityczne i ekonomicznie, może się wydawać zrozumiałe.
Jednak finansowe upadłości zaliczały także mocarstwa. Obecnie rządy, który nie wywiązują się z zobowiązań, mogą być powszechnie wyłączone na co najmniej kilkuletni okres z dostępu do rynków finansowych i możliwości zaciągania długu; niektóre ich zagraniczne aktywa mogą zostać skonfiskowane na poczet spłaty długu i napotkać polityczną presję ze strony innych krajów i własnych krajowych obligatariuszy, aby spłacić swój dług.
Gdy kraj zawiesza spłatę zadłużenia zagranicznego, musi się liczyć z tym, że w przyszłości będą go omijać inwestorzy. Kto bowiem chciałby inwestować w kraju, który nie spłaca długów? Taki kraj może również mieć problemy z zawieraniem umów międzynarodowych. Kłopoty z zaciąganiem zagranicznych kredytów będą mieli również przedsiębiorcy pochodzący z takiego kraju, co zredukuje wymianę handlową z zagranicą."
"Od globalnego kryzysu finansowego w całej Unii Europejskiej obserwujemy zmniejszanie się deficytu sektora finansów publicznych (...). W Polsce w 2015 r. udało się zredukować deficyt poniżej 3 proc., jednak Niemcy już wtedy notowały nadwyżkę, a w całej UE deficyt był mniejszy niż 2 proc.. W Hiszpanii deficyt był głębszy niż w Polsce przez cały okres od poprzedniego kryzysu, jednak też ulegał zmniejszeniu. Warto zaznaczyć, że dług w tym kraju jeszcze przed poprzednim kryzysem był zbliżony do polskiego i w ciągu 10 lat relacja do PKB zwiększyła się dwukrotnie. Obecnie Hiszpania jest zaliczana do grupy tzw. zadłużonych krajów południa, a jeszcze 10 lata temu często była stosowana jako punkt odniesienia dla polskiej gospodarki.
W ostatnich kilku latach w Polsce proces zmniejszania się relacji do PKB deficytu całego sektora finansów publicznych był kontynuowany. W 2018 r. zmniejszył on się nawet do około 0,2 proc. i do 0,7 proc. w 2019 r., do poziomu średniego w całej UE. Zmniejszanie się tej relacji było wynikiem z jednej strony dynamicznie rosnących dochodów publicznych, jak również efektem statystycznym wynikającym z rosnącego PKB (...)"
"Jeżeli spojrzymy na dług sektora finansów publicznych w ujęciu europejskim i porównamy go do długu krajów Unii Europejskiej, to rzeczywiście w relacji do PKB w 2019 r. plasowaliśmy się na 11 pozycji z najniższą relacją długu do PKB: w 2019 r. wyniosła ona w Polsce około 46 proc. PKB, podczas gdy na przykład we Francji 98 proc., a w Niemczech 60 proc.
Jest jednak 10 krajów w UE z niższą niż w Polsce, przy średniej relacji w UE wynoszącej 63 proc. Jeżeli jednak nie uwzględnimy w tej relacji najbardziej zadłużonych krajów południa Europy (Portugalia, Włochy, Grecja i Hiszpania), czyli krajów, które doświadczyły kryzysu zadłużenia po 2010 r., to wynosiła ona w 2019 r. ok. 51 proc. PKB, czyli tylko o 6 pp. więcej niż w Polsce."
"Wśród krajów spoza strefy euro nie wypadamy tak dobrze, wyższy dług od nas miały tylko Węgry i Chorwacja. Wśród krajów postsocjalistycznych spoza strefy euro niższy dług publiczny od Polski mają Bułgaria (20 proc.), Czechy (30 proc.) i Rumunia (35 proc.). Rumunia jest przykładem kraju, który mimo niskiej relacji długu ma najwyższe koszty obsługi długu w całej UE (3,7 proc.).
W tym kraju wysokie koszty obsługi długu wynikają m.in. z trwałego deficytu, który w 2019 r. był najwyższy w UE, a wynikał z hojnych populistycznych wydatków niemających pokrycia w trwałych dochodach." "(...) głównie dzięki istniejącym regułom fiskalnym, w szczególności Stabilizującej Regule Wydatkowej (SRW), przed kryzysem relacja długu do PKB pozostawała na umiarkowanym poziomie w porównaniu ze średnią w krajach UE. Jednak wiele krajów miało lepszą sytuację fiskalną."
W Polsce, podobnie jak na całym świecie, pandemia i kryzys gospodarczy wymusiły zwiększenie deficytu finansów publicznych, a w konsekwencji zadłużenia. Jednak skutki kryzysu okazały się mniejsze, niż pierwotnie zakładano, i ostatecznie deficyt w 2020 r. wyniósł ok. 7 proc. PKB, podczas gdy KE prognozowała deficyt na ok. 8,8 proc. PKB (a rząd pierwotnie zakładał nawet 12 proc. PKB).
Według szacunków rządu koszty pomocy antycovidowej wyniosły ok. 4,4 proc. PKB, czyli 60 proc. deficytu. Nierównowaga fiskalna ostatecznie była mniejsza niż pierwotnie prognozowano w całej UE (...). Pod tym względem Polska plasuje się nieco poniżej środka stawki, na 15. miejscu w UE. Jednak przyrost długu publicznego w Polsce był w czołówce środ krajów UE.
W relacji do PKB wyniósł 12,5 proc. (...). To był czwarty najwyższy przyrost długu w całej UE. W rezultacie dług w relacji do PKB ukształtował się na poziomie 57,5 proc. W relacji do średniej dla krajów UE bez krajów południa
dystans zmalał do 6 pp., spadliśmy też o jedną pozycję w rankingu krajów o najniższej relacji długu.
Nadal spośród krajów spoza strefy euro mamy relatywnie wysoki dług (...).
"Nie ma jednego poziomu, powyżej którego ryzyko zadłużania się i niewypłacalności gwałtownie rośnie. Choć dotychczasowe badania empiryczne nie określiły jednoznacznie granicy bezkarnego zadłużania się państwa, to możemy mówić o zjawisku nadmiernego poziomu długu, powyżej którego gwałtownie wzrasta ryzyko destabilizacji finansów publicznych."
"Poziom długu publicznego jest bezpieczny, jeśli nie przekracza największego zasobu zobowiązań finansowych brutto (długu brutto), który rząd mógłby z bardzo dużym prawdopodobieństwem ustabilizować lub zmniejszyć (proporcjonalnie do PKB) w określonych ramach czasowych w warunkach utrzymujących się niekorzystnych warunków dynamiki zadłużenia, przy wykorzystaniu wyłącznie polityki fiskalnej."
"Znaczące zadłużenie po niskim koszcie (niskiej efektywnej stopie oprocentowania długu publicznego) obecnie postawi przyszłe rządy i pokolenia w przyszłości przed przymusem zrolowania tego długu, z wielką niewiadomą, dotyczącą kosztu rolowania (wyemitowania nowych obligacji z przeznaczeniem środków na wykup zapadających) oraz dotyczącą kwestii, czy stan gospodarki, stan finansów publicznych będzie w takiej kondycji, że znajdą się chętni (...) skłonni zainwestować w nowe obligacje.
"Wielu ekonomistów sugeruje obecnie, że z długu w relacji do PKB w warunkach niskich stop procentowych "wyrasta się" i że w związku z tym warto zwiększyć zadłużenie. Podobnie jest w przypadku gospodarstw domowych, wraz z bogaceniem się, wzrostem wynagrodzenia, stare zadłużenie staje się mniejszym problem, łatwiej je obsługiwać, spłacać. W przypadku gospodarki to PKB jest tym dochodem i jego wzrost pokazuje możliwości spłaty i obsługi długu.
W "wyrastaniu" relacji długu publicznego do PKB pomaga zarówno realny wzrost PKB, jak i inflacja, ponieważ mianownik tej relacji to nominalny PKB. Wielu ekonomistów mówi nawet, że teraz po koniecznym zwiększeniu długu publicznego na skutek kryzysu COVID-19 potrzeba wyższej inflacji, bo wtedy szybciej będzie następowało to "wyrastanie".
Zresztą historia gospodarcza pokazuje, że po wojnach, kiedy zadłużenie krajów mocno wzrosło, pomocna w "spłacie" długów wojennych była duża inflacja, takie długi potrafiły się spłacić w kilka, kilkanaście lat przy bardzo wysokiej inflacji. Jest jednak druga strona medalu "wyrastania" poprzez inflację, tj. fakt, że jest ona "ukrytym podatkiem"; podwyższona inflacja zjada oszczędności społeczeństwa i oczywiście powoduje wiele innych znanych z literatury i przeszłości kosztów dla gospodarki. "Wyrastanie" poprzez inflację jest więc spłatą długu publicznego podatkiem, w tym wypadku ukrytym, wprowadzonym de facto przez władze monetarne, których polityka jest podporządkowana celom fiskalnym, a nie monetarnym (w szczególności celowi utrzymaniu stabilnego, niskiego wzrostu cen w gospodarce)."
Nasza gospodarka na wielu płaszczyznach jest w lepszej sytuacji niż grecka, kiedy ta wpadała w kryzys
zadłużenia. Nasze fundamenty są silne, prywatny przemysł jest konkurencyjny i wydajny, i osiąga nadwyżki w wymianie handlowej. Ale czy to jest wieczne? Warto przypomnieć, że jeszcze w latach 60. Grecja miała dług poniżej 50 proc.. Potem dwie najważniejsze partie polityczne przez kilka kadencji na zmianę licytowały się obietnicami politycznymi. Były tam m.in. "trzynastki", "czternastki", różnego rodzaju bony, powrót do niższego wieku emerytalnego itd.
W jednej z kampanii wyborczych było nawet hasło "Pieniądze są". Brzmi znajomo? Grecki dług publiczny zaczął szybko rosnąć. Do tego tymczasem doszło jeszcze kilka kryzysów - naftowy, DotCom, azjatycki, finansowy. To spowodowało "wystrzelenie" poziomu długu na astronomiczne poziomy. Gdyby Grecy mieli uzgodniony politycznie limit zadłużenia, który byłby kotwicą dla polityki budżetowej, nie skończyłoby się takim kryzysem".
"(...) Kryzysy zadłużenia (sovereign debt crisis) często nazywane bankructwem państwa (sovereign default) definiowane są jako odmowa spłaty długu, najczęściej na skutek niewypłacalności, która wynika z nadmiernego zadłużenia państwa. Określenie "kryzys zadłużenia" jest właściwszym określeniem również dlatego, że są to zjawiska ze swej istoty przejściowe, z kryzysów się wychodzi. Bankructwo państwa to zupełnie co innego niż bankructwo firmy".
"Dramatycznie brzmiące sfomułowanie "bankructwo państwa" ma na celu wyłącznie podkreślenie, że skutki zadłużenia są wyjątkowo dramatyczne dla gospodarki oraz że akcentuje się niewypłacalność. Należy tu podkreślić, że w przeciwieństwie do przedsiębiorstwa nad państwem nie ma żadnego prawa ani ponadnarodowej instytucji, która mogłaby zmusić rząd do spłaty długu. (...)"
"Państwa rozwijające się ogłaszają niewypłacalność przy znacznie niższym poziomie zadłużenia niż państwa rozwinięte. Zdarzało się, że wpadały w kryzys zadłużenia nawet przy poziomie zadłużenia zewnętrznego przekraczającego niewiele ponad 30 proc. PKB. W 2010 r. Rumunia z relacją długu do PKB poniżej 30 proc. (29,9 proc.), mając trudności w regulowaniu zobowiązań, zwróciła się do MFW i Komisji Europejskiej o pomoc, co kwalifikowałoby to zdarzenie jako kryzys zadłużenia. W końcu 2019 r. dług Rumunii wyniósł 35,2 proc., przy niższej rentowności obligacji skarbowych, co mogłoby wskazywać na niższą premię z tytułu ryzyka niewypłacalności niż w roku 2010.
Potwierdza się, że trudno mówić o dopuszczalnym "bezpiecznym" poziomie zadłużenia, poniżej którego państwu nie grozi kryzys. Reinhart i Rogoff wskazują, że nieco ponad połowa (51,7 proc.) krajów przechodzących kryzysy niewypłacalności w latach 1970-2008 miało zadłużenie zewnętrzne na poziomie niższym niż 60 proc. PKB."
"Ponieważ w odniesieniu do państwa nie ma żadnej instytucji, która mogłaby wymusić spłatę długu, możliwość pozyskiwania kapitału na rynkach finansowych zależy od ich tzw. nietolerancji na zadłużanie się (debt intolerance). Państwa rozwijające mają wyższą nietolerancję wobec zadłużenia. Mogą łatwiej wpaść w pętlę zadłużenia: brak zaufania rynków, wzrost rentowności długu publicznego, niechęć do spłacania odsetek zagranicznym wierzycielom. Im większa nietolerancja na zadłużanie, tym większe potencjalne ryzyko niewypłacalności. Mimo lekcji z przeszłości, dług publiczny w gospodarkach wschodzących nadal rośnie."
"Znakiem ostrzegawczym zbliżających się problemów są spadające ceny długu publicznego: świadczy to o tym, że inwestorzy żądają wyższych rentowności, ponieważ rośnie premia za ryzyko niewypłacalności. Jeśli inwestorzy wstrzymują się z kupnem obligacji skarbowych, to wcale nie oznacza, że emitent ma obecnie problemy ze spłatą długu. Ich obawy mogą dotyczyć terminów przyszłych, kiedy nastąpi wykup obligacji skarbowych."
"Zaciskanie się typowej pętli zadłużenia ma swoją chronologię: wzrost zadłużenia, inwestorzy oczekują wyższej premii za ryzyko, wzrasta rentowność obligacji skarbowych, które umożliwiają spłatę lub rolowanie długu, zmniejszają się potrzeby pożyczkowe państwa po wyższym koszcie długu, maleje płynność finansów publicznych, ryzyko płynność przechodzi w niewypłacalność. To z kolei prowadzi do ograniczenia nie tylko inwestycji
publicznych, ale również ograniczenia handlu i przepływów finansowych. Prowadzi to do długotrwałych recesji, o łącznych skutkach znacznie wyższych niż te związane tylko ze wzrostem kosztów obsługi zadłużenia."
Przykład Grecji i Argentyny - czyli krajów znajdujących się na podobnym poziomie rozwoju - pokazują dwa różne sposoby radzenie sobie z kryzysem zadłużenia, które uwzględniają różne konteksty instytucjonalne: przynależność Grecji do UE i do strefy euro, seryjne bankructwa mimo hojnych pakietów pomocowych MFW dla Argentyny.
Analiza obu tych przypadków potwierdza z jednej strony, że choć możliwe jest złagodzenie skutków możliwej niewypłacalności przy wsparciu między narodowych instytucji finansowych poprzez restrukturyzację długu i pomocy finansowej, to jednak bankructwa wskutek kryzysu zadłużenia spychają najczęściej w długotrwałą recesję."
"Argentyna jest seryjnym bankrutem począwszy od 2001 r. aż do dziś. Do kryzysu zadłużenia Argentyny przyczyniło się kilka czynników: nadmierne wydatki budżetowe w latach 90., spadek cen produktów rolnych, które odgrywają istotną rolę w strukturze gospodarki i wymianie handlowej tego kraju, wzrost kursu dolara, który był mocno odczuwalny ze względu na sztywny kurs peso do dolara, brak dotrzymywania uzgodnień z MFW dotyczących redukcji deficytu budżetowego.
Iskrą, która przyspieszyła ogłoszenie częściowego bankructwa, była odmowa wypłaty transzy pożyczki przez MFW w grudniu 2001 r. To spowodowało ucieczkę kapitału zagranicznego z Argentyny, trudności w wymianie handlowej, ograniczenia dotyczące transferu kapitału, wzrost bezrobocia i spadek PKB.
Dopiero uwolnienie kursu peso od sztywnego kursu z dolarem stopniowo przywróciło konkurencyjność argentyńskiego eksportu i przyniosło wzrost gospodarczy od w 2003 r. Przez ok. 20 lat Argentyna prowadziła rozmowy z wierzycielami w celu restrukturyzacji długu, co nie zawsze się udawało i co jakiś czas ogłaszała częściowe bankructwa."
"Grecja w chwili wybuchu kryzysu miała wyższy poziom rozwoju niż Argentyna, być może powinna być państwem, które samo poradzi sobie z wyjściem z kryzysu zadłużenia. Ale to okazało się niemożliwe. Bez pomocy Unii Europejskiej i wsparcia MFW sama Grecja, niemająca własnej waluty, nie była w stanie poradzić sobie z kryzysem. W czasie kryzysu finansowego bankructwo Grecji mogło doprowadzić do przeniesienia kryzysu ("zarażenia") na inne państwa należące do strefy euro.
W sumie w latach 2010-2015 otrzymała od Unii Europejskiej pomoc w łącznej wysokości około 240 mld euro. Wskutek wdrożenia programu oszczędnościowego w ciągu trzech lat deficyt budżetowy spadł z 16 proc. do 8 proc. PKB, ale jednocześnie Grecję dotknął poważny spadek PKB w wysokości 30 proc. w okresie pięciu lat od wybuchu kryzysu (w latach 2008-2013). Dopiero po pięciu latach kraj ten wrócił na ścieżkę równowagi fiskalnej i w czerwcu 2018 r. państwa UE zdecydowały o zakończenia programu pomocowego. Poziom długu do PKB się ustabilizował, choć na bardzo wysokim poziomie."
"W Polsce od kilku lat widzimy rosnącą pokusę omijania przez rządzących reguł i zasad prowadzenia odpowiedzialnej i bezpiecznej polityki budżetowej. Polski Fundusz Rozwoju i Bank Gospodarstwa Krajowego, instytucje poza budżetem państwa, zadłużają się w imieniu państwa w celu finansowania programów rządowych, z pominięciem parlamentu i krajowej definicji państwowego długu publicznego.
Tworzy się kolejne jednostki, które nie są włączane do monitorowanego przez parlament jednostki i fundusze poza budżetem państwa. Pojawiają się zaskakujące rozwiązania budżetowe (np. przekazywanie obligacji skarbowych zamiast dotacji czy wypychanie niektórych wydatków poza budżet państwa) mające na celu wyłącznie omijanie reguł i prawnie wiążących ograniczeń."
"Wskazany powyżej istotny problem polskich finansów, jakim jest ogromna nieprzejrzystość i kreatywne omijanie reguł fiskalnych, istniał już przed kryzysem. Jednak w 2020 r. pod pozorem walki z COVID-19 rząd w celu ominięcia konstytucyjnej definicji długu, wyemitował poprzez PFR i BGK prawie 170 mld zł nowego długu (obligacji).
W konsekwencji na koniec 2020 r. dług poza kontrolą parlamentu wyniósł już 220 mld zł, a na koniec 2021 r. może wynieść nawet 270 mld zł. Ten manewr umożliwił rządowi spełnienie krajowego progu ostrożnościowego 55 proc. w 2020 r. i uchronił przed przekroczeniem konstytucyjnego progu długu 60 proc.."
"Niestety krótkowzroczność powoduje, że politycy uświadamiają sobie powagę stanu finansów publicznych po dojściu do "sufitu", tj. po przekroczeniu limitów i progów zadłużenia. Wówczas zwykle jest za późno na elastyczne dostosowanie i konieczne są pilne i bolesne działania sanacyjne albo pojawia się presja zniesienia reguł (syndrom "zbicia termometru", żeby nie musieć przejmować się gorączką), które opóźnia jedynie konieczne dostosowania."
"Rozważania na temat poziomu długu publicznego mają fundamentalne znaczenie dla polityki makroekonomicznej. Pokazują zarówno skumulowane efekty dotychczas prowadzonej polityki, jak i przestrzeń fiskalną do realizacji polityki gospodarczej w przyszłości. Im większy dług, tym z zasady mniejsze możliwości rozwojowe i tym większe ryzyko kryzysu finansów publicznych w przyszłości.
Politycy najczęściej doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeń szybko narastającego długu, ale mimo to, mając najwyżej kilkuletnią perspektywę rządzenia, znajdują sposoby, aby podporządkować politykę fiskalną doraźnym celom politycznym."
"Pozycja takich krajów jak Polska na rynkach finansowych jest wciąż dalece inna niż wielu krajów rozwiniętych, które mogą pozwolić sobie na długofalowo niski deficyt i utrzymać stabilny poziom zadłużenia. Ostrożność nakazuje, by przewidywać, że koszty pożyczania mogą wzrosnąć, w pierwszej kolejności i bardziej na rynkach wschodzących, do których wciąż jesteśmy zaliczani. Doświadczenie pokazuje, że sentyment na rynkach może zmieniać się na gorsze bardzo szybko."
Autorami raportu dla Instytutu Odpowiedzialnych Finansów są:
Sławomir Dudek, Ludwik Kotecki i Paweł Wojciechowski.
Fundacja Przyjazny Kraj jest partnerem raportu
Instytut Odpowiedzialnych Finansów, misją i głównym celem Instytutu Odpowiedzialnych Finansów (IOF) jest dążenie do życia w świecie, w którym instytucje finansowe (prywatne i publiczne) służą podnoszeniu poziomu życia współczesnego społeczeństwa bez pomnażania za¬grożeń dla przyszłych pokoleń.
Fundacja Przyjazny Kraj, powołana w 2013 roku przez prywatnych fundatorów, jest organizacją pozarządowa, która w celach statutowych posiada m.in. prowadzenie badań i analiz dotyczących systemów regulacyjnych i ekonomicznych, promowanie wolności gospodarczej i rozwoju przedsiębiorczości, działalność edukacyjną, podejmowanie działań wspierających rozwój aktywności obywatelskiej i społecznej, wzrost efektywności działania instytucji państwowych i samorządowych.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami