Polska rozdaje 17 proc. PKB
Polska nie wykorzystuje swojego potencjału gospodarczego - wynika z najnowszego raportu Komisji Europejskiej. Polska ma najniższy PKB na głowę mieszkańca i nieproporcjonalnie wysokie (17 proc. PKB) wydatki na pomoc socjalną i system emerytalno-rentowy.
Eksperci ubolewają, że dotychczasowe postępy Polski na drodze reform gospodarczych są zbyt wolne, a pojedyncze sukcesy nie przynoszą długofalowych rezultatów. Zdaniem autorów, receptą powinna być "zintegrowana strategia, która będzie służyła pełnemu wykorzystaniu szansy płynącej z europejskiej integracji". Apelują o wykorzystanie przewagi konkurencyjnej polskiej gospodarki - przede wszystkim tworzenie nowych miejsc pracy. "To zapewni, że gospodarka nie wpadnie w pułapkę słabego wzrostu i niskiego zatrudnienia, z utrwalonymi różnicami w rozwoju regionów".
Polska ma najniższy wskaźnik zatrudnienia w całej UE, sięgający 53 proc.
"Poziom zatrudnienia i inwestycji jest zbyt niski w porównaniu do potencjału gospodarki" - podkreślają autorzy, wskazując, że przed polskimi politykami stoi teraz wyzwanie tworzenia miejsc pracy, wzrostu wydajności i stabilności makroekonomicznej.
W raporcie odnotowują szereg osiągnięć Polski, ale podkreślają, że rezultaty nie przekładają się na trwały wzrost. Co prawda PKB na głowę mieszkańca wzrósł przez 12 lat z 38 do 48 proc. (w 2005 roku) średniej unijnej, ale inne kraje nie pozostawały w tyle. W rezultacie spośród 25 krajów członkowskich Polska ma najniższy PKB na głowę mieszkańca. Autorzy diagnozują, jakie są główne problemy polskiej gospodarki: niedostatek infrastruktury, zbyt sztywne zasady obowiązujące na rynku pracy, brak konkurencji w sektorze finansowym i wadliwa legislacja.
Dostrzegają, że polski deficyt budżetowy jest funkcją "cyklu polityczno-wyborczego", a pisanie budżetu polega na dopasowywaniu dochodów podatkowych do rubryki "planowane wydatki". Zarzucają zaniechanie prywatyzacji dużych zakładów, co hamuje wzrost zatrudnienia w najbardziej rozwojowych branżach. Polskie rolnictwo określają jako niewydolne, a system zabezpieczeń społecznych - źle ukierunkowany i nie zachęcający do mobilności na rynku pracy.
Wydatki na cele socjalne
są nieproporcjonalnie wysokie (17 proc. PKB) - podkreślają, krytykując zwłaszcza utrzymywanie specjalnego systemu dla polskich rolników, czyli KRUS-u oraz szerokiego systemu wcześniejszych emerytur.
Z raportu wynika, że w handlu zagranicznym Polska nie wykorzystała przewagi i ma względnie mniejszy udział w rynku niż jej konkurenci. Czechy i Węgry wyprzedzają Polskę jeśli chodzi o inwestycje w zaawansowane technologicznie branże, które mają największy potencjał rozwoju.
Inwestycje zagraniczne w Polsce są proporcjonalnie mniejsze niż u sąsiadów, mimo takich polskich atutów, jak położenie geograficzne, wykształcona, względnie tania siła robocza i krajowy rynek z blisko 40 milionami konsumentów. W 2004 roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne wyniosły 25 proc. polskiego PKB; średnia dla dziesięciu nowych krajów UE to 40 proc.
Eksperci KE piszą, co Polska powinna zrobić, by wykorzystać swój potencjał gospodarczy: modernizować gospodarkę, inwestować w edukację, badania i rozwój i przyciągać innowacyjne inwestycje zagraniczne (których dopełnieniem powinny być inwestycje krajowe), zapewniając im stabilne warunki ekonomiczne, prawne i administracyjne, a także infrastrukturę transportową i telekomunikacyjną.
Autorzy oczekują też zmian w polskich finansach publicznych, ubolewając, że plan Hausnera z 2003 roku został tylko częściowo zrealizowany. "Kotwica budżetowa w wysokości 30 mld zł to krok w dobrą stronę" - piszą, przyznając, że "nie jest to krok zbyt ambitny". "Potrzebna jest też wprowadzona stopniowo reforma podatków, by tworzyć zachęty na rynku pracy" - dodają.
Odnoszą się też do wprowadzenia euro, przypominając, że to obowiązek nałożony na Polskę w traktacie akcesyjnym. "Wyznaczanie daty wejścia do strefy euro powinno być rozważane, jeśli będzie czynnikiem dyscyplinującym" - piszą eksperci, ale zauważają: "horyzont czasowy powinien być realistyczny", bo tylko taki może pomóc w dostosowaniu wskaźników gospodarczych do kryteriów z Maastricht.
Michał Kot