Polska-UE: Polski rolnik z mniejszą dopłatą
Polski rolnik dostanie po naszym wejściu do UE najwyżej 400 euro dopłaty rocznie na 8-hektarowe gospodarstwo, podczas gdy jego unijny kolega 1700 euro. Taką różnicą może skończyć się walka polskiego rządu o bezpośrednie dopłaty w rolnictwie - wynika z nieoficjalnych informacji, do których dotarła korespondentka RMF. Oficjalne stanowisko UE poznamy 30 stycznia.
Unia Europejska nigdy nie obiecywała Polsce, że z pierwszym dniem członkostwa we wspólnocie polski rolnik dostanie tyle samo, co jego unijny kolega. Takie roszczenia i obietnice padały z ust polskich polityków. Unia w tej sprawie dyskretnie milczała. Z nieoficjalnych doniesień z Brukseli wynika dziś, że polski rolnik w porównaniu z unijnym farmerem będzie dostawał cztery razy mniej pieniędzy z kasy Unii Europejskiej. Takie stawki będą obowiązywać w pierwszym roku po wejściu naszego kraju do UE. Z perspektywy Brukseli jedna czwarta to i tak dużo. Państwa UE przeżywają recesję, a poza tym unijni dyplomaci zwracają uwagę, że Polska jest słabo przygotowana na przyjęcie tych środków. Mało jest np. prawdopodobne, że zdążymy przygotować informatyczny system AJAX, który ma służyć do wyliczania
tych dopłat. Nie ma nawet spisu rolnego i nie wiemy ile gospodarstw może liczyć na unijne pieniądze.
Na razie polski rząd traktuje tego typu informacje jako pogłoski: "Dopóki dokumenty nie zostaną opublikowane, nie ma powodu, aby rząd RP zajmował stanowisko w sprawie tego, co płynie do nas nieoficjalnie z Brukseli" - mówił Jan Truszczyński, główny negocjator Polski z UE. Jak jednak powiedział RMF, nie dopuszcza możliwości mniejszych dopłat. W podobnym tonie wypowiadał się wicepremier Jarosław Kalinowski. Wygląda więc na to, że nasi negocjatorzy zamierzają twardo obstawać przy swoim stanowisko, co jednak prawdopodobnie niczego nie zmieni.
Wydaje się więc, że polski rząd będzie musiał powiedzieć naszym rolnikom, że na starcie dostaną mniej pieniędzy.