Polska zaskakująco odporna na gorszą koniunkturę w Niemczech
Pogorszenie koniunktury w Niemczech nie powoduje na razie spadków produkcji w Polsce. Według ekonomistów polską gospodarkę wzmacnia przenoszenie produkcji zachodnich firm do Polski oraz silny popyt wewnętrzny.
Niemcy od lat są głównym partnerem handlowym Polski, więc menedżerzy nad Wisłą ze szczególną uwagą śledzą informacje o koniunkturze u zachodniego sąsiada. W 2018 roku do Niemiec trafiło 28 proc. polskiego eksportu. Dlatego, gdy jesienią ubiegłego roku znad Renu zaczęły dobiegać dane o słabej koniunkturze w niemieckim przemyśle, ekonomiści oczekiwali spowolnienia także w Polsce.
Jednak pół roku później polski przemysł nadal zaskakująco rośnie. W marcu br. produkcja przemysłowa w Polsce wzrosła o 7,8 proc., a w lutym o 6,5 proc. rok do roku (po oczyszczeniu z efektów sezonowych, czyli różnicy w liczbie dni roboczych). Tymczasem dane z Niemiec nie napawają optymizmem. Indeks PMI mierzący koniunkturę w przemyśle od stycznia znajduje się poniżej poziomu 50 punktów, co oznacza recesję. W lutym (to ostatnie dane) liczba nowych zamówień w przemyśle spadła aż o 8,4 procent rok do roku.
Odporność polskiego przemysłu na tąpnięcie w Niemczech zdziwiła ekonomistów. - Byliśmy zaskoczeni przez ostatnie dwa kwartały, szczególnie obserwując dane z pierwszego kwartału 2019 - mówi Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce.
- Ostatni raz taką różnicę między Polską a Niemcami obserwowaliśmy podczas kryzysu finansowego - dodaje Ignacy Morawski, ekonomista i szef platformy SpotData.
Spowolnienie w Niemczech wynika z dużej niepewności w światowym handlu. - Wywołały ją zapowiedzi USA i Chin o pogorszeniu warunków prowadzenia biznesu dla zagranicznych firm. Na razie są to tylko deklaracje polityczne i niewiele jest konkretnych kroków w tym kierunku, ale sytuacja może ulec pogorszeniu - mówi dr Konrad Popławski, ekonomista warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.
Pytani przed Deutsche Welle ekonomiści wskazują na szereg czynników, które, mimo złej koniunktury w Niemczech, wzmacniają polski przemysł.
- Należy pamiętać, że kontrakty na eksport zawierane są często z dużym wyprzedzeniem. Skutki osłabienia dla Polski mogą zatem wystąpić z opóźnieniem - ocenia Niklas Becker, szef biura Germany Trade & Invest w Polsce.
Potwierdza to Jakub Borowski z Credit Agricole. - Firmy wciąż mają portfel zamówień, który sięga około 10 miesięcy. Wiele polskich firm nadal realizuje zamówienia z Niemiec, które mogą być co prawda ograniczane, ale często są to kontrakty długoterminowe, które nie dopasowują się tak szybko do gorszej koniunktury - wyjaśnia Borowski.
Rozmówcy DW wskazują na pozytywny skutek przenoszenia do Polski produkcji przez firmy z Europy Zachodniej. - To zmiana o strukturalnym charakterze, którą obserwujemy od kilku lat. Polska zwiększa swój udział w łańcuchach tworzenia wartości w strefie euro - ocenia Jakub Borowski.
Ignacy Morawski z platformy SpotData zwraca uwagę na dobre wyniki sektora motoryzacyjnego w całym regionie (obejmującym Polskę, Czechy, Słowację, Węgry i Rumunię). O ile eksport z regionu do Niemiec w tym sektorze rośnie coraz wolniej, to wewnątrz regionu rośnie stabilnie na poziomie ok. 10 proc. Wynika to z faktu, że nowe fabryki (np. Land Rovera na Słowacji) oraz zwiększenie produkcji (np. Dacii w Rumunii) zwiększają popyt na części samochodowe w całym regionie.
W czasie złej koniunktury niemieckie firmy mogą być zainteresowane dalszym przenoszeniem produkcji z powodu niższych kosztów. - Nie oznacza to przenoszenia całych fabryk, ale zwiększyć może się popyt na usługi konkretnych zakładów w Polsce. W przemyśle motoryzacyjnym fabryki stale rywalizują w przetargach na dostawę konkretnych części - wyjaśnia Konrad Popławski z Ośrodka Studiów Wschodnich. Dodaje jednak, że podczas spowolnienia większy opór wobec przenoszenia produkcji za granicę mogą stawiać niemieccy związkowcy.
Polsce pomaga też fakt, że mimo spowolnienia w przemyśle bezrobocie w Niemczech nadal pozostaje na niskim poziomie i popyt konsumpcyjny jest wysoki. Polska eksportuje bowiem do Niemiec dużo gotowych produktów, które trafiają bezpośrednio do konsumentów, np. żywność, meble czy sprzęt AGD. - To około 30 proc. polskiego eksportu, podczas gdy we Francji i w Czechach to około 20 proc. lub mniej. Sprzedajemy dużo produktów bezpośrednio do niemieckich konsumentów, więc ich dobre nastroje są dla nas pozytywnym zjawiskiem - wyjaśnia Ignacy Morawski.
Dobre wyniki polski przemysł zawdzięcza też silnemu popytowi w kraju. Nowe programy socjalne (jak zapowiedź "piątki" rządu) zwiększają konsumpcję. Sektor publiczny napędza popyt inwestycyjny.
Szczególnie branża budowlana korzysta z cyklu finansowania inwestycji z funduszy unijnych. - Nawet, jeśli sprzedajemy trochę mniej do strefy euro, to jesteśmy w stanie to kompensować, kierując część produkcji krajowej na zapotrzebowanie w branży budowlanej - mówi Jakub Borowski.
- Inwestycje publiczne napędzają też transport publiczny. To przekłada się na wzrost eksportu autobusów i taboru kolejowego w regionie - dodaje Ignacy Morawski.
Rozmówcy DW zwracają jednak uwagę, że bez poprawy światowej koniunktury spowolnienie może dotknąć także polski przemysł. Już teraz wzrost polskiej gospodarki zwalnia, choć prognozy są lepsze niż w Niemczech.
W kwietniu niemiecki rząd obniżył prognozy wzrostu gospodarczego na 2019 rok do 0,5 proc. PKB, po wzroście o 1,5 proc. w roku ubiegłym. Narodowy Bank Polski po wzroście o 5,1 proc. w 2018 roku spodziewa się w tym roku słabszego wzrostu na poziomie 4 proc. PKB.
- Jeżeli przemysł w Niemczech nie odbije, to myślę że zobaczymy spowolnienie dość szybko. Może w połowie tego roku, może w drugiej połowie. Długotrwała dywergencja między tymi trendami jest mało możliwa - ocenia Ignacy Morawski.
- W naszym scenariuszu zakładamy odbicie koniunktury w światowym handlu w drugiej połowie roku. Jeśli go nie będzie, to prognozy dla Niemiec będą rewidowane w dół i również lekko w dół będziemy musieli korygować prognozę dla Polski - dodaje Jakub Borowski.
Zdaniem ekonomistów czynnikami ryzyka w światowej gospodarce pozostają słaba koniunktura w Chinach, brexit oraz negocjacje handlowe między USA i Chinami.
Redakcja Deutsche Welle