Polsko-rosyjski kontrakt na celowniku UE

Unia Europejska zintensyfikowała wysiłki zmierzające do zablokowania porozumienia rosyjskiego giganta energetycznego, Gazpromu, z polskim rządem. Podpisanie przez stronę polską długoterminowego kontraktu na import rosyjskiego gazu zahamowałoby proces dywersyfikacji źródeł energii tak w przypadku Polski, jak i Europy, i jeszcze bardziej uzależniło Warszawę od Rosji w kwestii dostaw tego surowca.

Jeśli Komisja Europejska osiągnie swój cel, będzie to cios dla Rosji, która wydaje się z determinacją dążyć do udaremnienia jakichkolwiek prób podejmowanych przez konkurencyjne firmy, by uzyskać dostęp do jej gazociągów, łączących ją z jej lukratywnymi rynkami zbytu w Europie.

Aleksander Smolar, dyrektor Fundacji im. Stefana Batorego, pozarządowej organizacji działającej na rzecz rozwoju demokracji, uważa, że gazowe negocjacje polsko-rosyjskie mają sprawdzić możliwości Unii w zakresie wdrażania wspólnej polityki energetycznej.

Kto pierwszy mrugnie?

- Rosja traktuje Polskę jak probierz, za pomocą którego sprawdza, czy jest w stanie obejść unijne prawo - mówi Smolar. - Chodzi o to, kto pierwszy mrugnie.

Reklama

Jak dotąd Unia z ograniczonym powodzeniem rozwija wspólną politykę energetyczną. Duże kraje członkowskie - Niemcy, Włochy i Francja - wciąż negocjują indywidualne, dwustronne porozumienia z Rosją, zachowując minimalną transparentność w tych negocjacjach.

Gunther Oeetinger, unijny komisarz ds. energii, podjął interwencję w sprawie rozmów polsko-rosyjskich już w ubiegłym miesiącu. Teraz strony doszły do etapu, na którym Polska i Rosja muszą zaakceptować nowy kształt porozumienia, uwzględniający prawo energetyczne UE - poinformowali w miniony weekend unijni decydenci.

Bruksela zdaje sobie sprawę, że proponowana umowa gazowa pomiędzy Polską a Rosją mogłaby naruszyć prawo energetyczne Unii Europejskiej, a w szczególności regulacje przewidujące dostęp zewnętrznych firm do gazociągów i zapobiegające nieuczciwemu blokowaniu konkurencji przez producentów i dystrybutorów.

- Chcemy "równego boiska", czyli jednakowych szans dla wszystkich graczy - mówiła Marlene Holzer, rzeczniczka komisarza Oettingera. - Firmy, które chcą wejść na rynek energetyczny, powinny mieć swobodny dostęp do gazociągów.

Proponowany kontrakt między Polską i Gazpromem uniemożliwiałby taki stan rzeczy - uważa Komisja Europejska, będąca organem wykonawczym UE.

Polska chce być bardziej niezależna

Polska dała się poznać jako zagorzały zwolennik unijnej polityki dywersyfikacji źródeł energii, zwłaszcza po wydarzeniach z 2006 r., gdy Gazprom wstrzymał dostawy gazu dla Ukrainy, argumentując swoją decyzję niewywiązywaniem się Kijowa z płatności za przesył surowca. Ukrainą rządzili wówczas prozachodni politycy związani z obozem pomarańczowej rewolucji. Część wschodnioeuropejskich państw uzależnionych od rosyjskiej energii określiła poczynania Gazpromu jako motywowane politycznie: wydarzenia, jakie rozegrały się na Ukrainie od listopada 2004 r. do stycznia 2005 r., nie były po myśli Kremla.

Od tego czasu Polska, która co roku sprowadza z Rosji do 7,5 mld metrów sześciennych gazu (co stanowi około 65 proc. rocznego zużycia tego surowca w skali kraju), poszukuje sposobów na zmniejszenie swojej zależności od rosyjskich dostaw, by zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne państwa.

Blokada na wiele lat?

Jeden z planów zakłada budowę terminala przeładunku gazu płynnego (LNG) na wybrzeżu Bałtyku, która mogłaby zostać ukończona do 2014 r. Inny uwzględnia pozyskiwanie gazu przez Polskę w drodze eksploatacji złóż łupków osadowych. Tymczasem porozumienie zawarte z Gazpromem może zagrozić tym działaniom na rzecz dywersyfikacji dostaw gazu do Polski - twierdzą eksperci.

Proponowany kontrakt zakłada zwiększenie importu rosyjskiego gazu do Polski o 3 mld metrów sześciennych rocznie - do 10,5 mld metrów sześciennych - poczynając od 2011 r. Gazprom chce, by umowa obowiązywała do 2037 r.

- Jeśli dojdzie do podpisania tej umowy, inwestorzy nie będą chcieli inwestować w wydobycie gazu łupkowego czy budowę terminala LNG - mówi Aleksander Smolar. - Gazprom może w ten sposób zablokować nasz rynek energetyczny na wiele lat.

Gazprom chce monopolu

Dodatkowo Gazprom domaga się monopolu na tranzyt gazociągiem jamalskim, który biegnie przez Białoruś do Polski, omijając Ukrainę, główny punkt tranzytowy na drodze rosyjskiego gazu do Europy. - Chodzi tutaj także o to, by osłabić znaczenie Ukrainy jako kraju tranzytowego - uważa Hryhorij Nemyria, dyrektor ukraińskiego Centrum Studiów Europejskich i Międzynarodowych.

Właścicielem i operatorem polskiej części gazociągu jamalskiego jest EuRoPol Gaz, spółka Gazpromu i polskiego PGNiG, państwowego koncernu zajmującego się poszukiwaniem i eksploatacją złóż gazu ziemnego i ropy naftowej. Każdy z udziałowców posiada teraz po 48 proc. udziałów w EuRoPol Gazie, a pozostałe 4 proc. akcji spółki należy do Gas-Tradingu, przedsiębiorstwa typu joint venture (przy czym w gronie akcjonariuszy tego ostatniego jest i Gazprom, i PGNiG).

Jeśli Gazprom i PGNiG dopną swego, EuRoPol Gaz zachowa własność polskiego odcinka gazociągu jamalskiego, a także prawo do zarządzania nim i zawierania umów na transport gazu. W praktyce oznaczałoby to koniec jakiejkolwiek konkurencji, nie wspominając już o przejrzystości. - Istotne jest, aby tym gazociągiem zarządzały niezależne spółki - podkreśliła Marlene Holzer.

Kwestia ta podzieliła centroprawicowy koalicyjny rząd premiera Donalda Tuska, zwłaszcza, że - po kilkudziesięciu latach obopólnej nieufności i wrogości - Warszawa podjęła niezależną próbę "zresetowania" swoich relacji z Rosją.

Nie za wszelką cenę

Stosunki na linii Warszawa-Moskwa uległy znacznej poprawie w następstwie wydarzeń z kwietnia br., gdy to w Smoleńsku na zachodzie Rosji rozbił się samolot, na którego pokładzie znajdował się polski prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka oraz 94 wysokich urzędników państwowych i przedstawicieli licznych organizacji społecznych. Z katastrofy nie ocalał żaden z pasażerów.

Jedną ze stron w tym sporze jest Radek Sikorski, szef polskiej dyplomacji, który opowiada się za przestrzeganiem unijnych regulacji, będąc jednocześnie orędownikiem poprawy gospodarczych i politycznych stosunków Polski z Rosją.

- Zależy nam na lepszych stosunkach z Rosją, ale nie za wszelką cenę, zwłaszcza, jeśli oznacza to naruszenie unijnego prawa - mówi polski dyplomata, który prosi o nieujawnianie jego tożsamości z uwagi na fakt, że negocjacje wciąż trwają i z obawy przed zaszkodzeniem procesowi poprawy stosunków między dwoma państwami.

Pawlak nie miał zastrzeżeń

Po drugiej stronie znajduje się PGNiG i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Pawlak, wicepremier w rządzie Donalda Tuska, jest głównym negocjatorem porozumienia z Gazpromem. Jak twierdzą źródła w polskim ministerstwie spraw zagranicznych, nie zgłaszał on żadnych zastrzeżeń do warunków Gazpromu, dopóki Sikorski nie zwrócił się do KE z prośbą o przeanalizowanie treści proponowanej umowy pod kątem jej zgodności z unijnymi regulacjami.

Ministerstwo Gospodarki odmówiło odpowiedzi na jakiekolwiek pytania dotyczące negocjacji. "Nie udzielamy komentarzy w sprawie polsko-rosyjskich negocjacji gazowych, dopóki one trwają" - brzmi stanowisko resortu.

Tymczasem PGNiG ostrzega, że dalsze opóźnienia w podpisaniu umowy z Gazpromem mogą skutkować ograniczeniem dostaw gazu dla odbiorców przemysłowych.

Judy Dempsey

New York Times / International Herald Tribune

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times IHT
Dowiedz się więcej na temat: Rosji | Gazprom | Komisja Europejska | PGNiG | Pawlak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »