Poprawa wcześniej niż później
Gospodarka strefy euro jest na najlepszej drodze do poprawy - uważa główny ekonomista Europejskiego Banku Centralnego Otmar Issing.
Gospodarka strefy euro jest na najlepszej drodze do poprawy - uważa główny ekonomista Europejskiego Banku Centralnego Otmar Issing. Powrót do szybkiego wzrostu gospodarczego nastąpi raczej szybciej niż później - powiedział wczoraj Issing. Tymczasem jednak dane Eurostatu potwierdzają, że inflacja w Eurolandzie (12 państw) i w całej Unii przyśpiesza, co może opóźnić nadejście dobrej koniunktury.
W marcu ceny w strefie euro rosły w tempie 2,5 proc. (rok do roku) - potwierdził wczoraj Eurostat swoje wcześniejsze obliczenia. EBC, który ustala politykę monetarną dla całego Eurolandu ustalił swój cel inflacyjny na 2 proc. Według Issinga uda się sprowadzić inflację do tego poziomu już w II kwartale. Nie wszyscy analitycy podzielają tę wiarę. Od początku roku inflacja jest wyższa niż przewidywał to EBC. Pewien wpływ miało wprowadzenie do obiegu wspólnej waluty. W marcu dał o sobie znać przede wszystkim wzrost cen ropy na światowych rynkach.
Nie ma powodu do alarmu - powiedział Issing komentując wysokie ceny energii. Faktem jest jednak, że inflacja przyspiesza - w lutym wynosiła 2,4 proc. Według obliczeń ekspertów OECD podwyżka cen ropy o 10 dolarów na baryłce wpływa na spowolnienie tempa rozwoju państw tej organizacji przeciętnie o 0,3 proc. Konsumenci po zapłaceniu rachunku za energię i benzynę mają mniej pieniędzy na inne wydatki, kurczą się też zyski korporacyjne. Zwiększa się też prawdopodobieństwo, że EBC już wkrótce zdecyduje się podnieść wysokość stóp procentowych, żeby zmniejszyć presję inflacyjną - w zeszłym roku obniżał je czterokrotnie (do 3,25 proc.), by stymulować wzrost. Wysokie ceny ropy będą więc z pewnością przeszkodą dla odbudowy koniunktury gospodarczej.
Ropa znów drożeje
Tymczasem w środę ceny ropy znów szły w górę. Głównym powodem był raport Amerykańskiego Instytutu Paliw (API), który poinformował, że rezerwy ropy w USA w zeszłym tygodniu spadały i to w dodatku w najszybszym tempie od listopada. Amerykańskie zapasy zmniejszyły się tym okresie o 2,2 proc., czyli o 7,3 mln baryłek. Analitycy przewidzieli spadek, ale takie tempo zaskoczyło wszystkich (zakładano, że będzie 6 razy wolniejsze). Głównym powodem jest zwiększony popyt - rafinerie, które dotychczas nie wykorzystywały swoich pełnych mocy, teraz zaczynają przygotowania przed wakacjami.
Jednak głównym powodem wysokich cen jest nadal konflikt na Bliskim Wschodzie. Wczoraj w Londynie baryłka Brent z dostawa w maju kosztowała 25,1 USD - o około 50 centów więcej niż we wtorek, chociaż nadal zdecydowanie mniej niż 27,66 USD sprzed dwóch tygodni.