Porażka nie jest zaskoczeniem
Wiadomość o zlokalizowaniu przez francuski koncern PSA Peugeot Citroen nowej fabryki, o potencjale produkcyjnym ponad 300 tys. samochodów rocznie, w słowackiej Trnavie a nie w polskim Radomsku - nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem.
Kolejna - po umieszczonych w Czechach zakładach Toyoty - cenna inwestycja typu greenfield przeszła nam koło nosa (a dokładniej - koło południowej granicy) nie z powodu inwestorskiego kaprysu, lecz z przyczyn bardzo racjonalnych.
Według oficjalnego komunikatu strony francuskiej, o wyborze Słowacji zdecydowały znacznie lepsze połączenia drogowe, możliwość transportu wodnego Dunajem oraz niższe koszty pracy. W nowym, inwestycyjnym kontekście nazwa Trnava zyskała dla mnie pewien wymiar symboliczny. Otóż w tym właśnie miasteczku nocowaliśmy na początku grudnia, podczas nieformalnego szczytu premierów Grupy Wyszehradzkiej (V4 - Visegrad Four), odbywającego się w pobliskim zamku Smolenice.
Z jednej strony - państwa V4 mają ambicję stać się wewnątrz Unii Europejskiej drugim Beneluksem, co jest możliwe tylko pod warunkiem mówienia o sprawach strategicznych rzeczywiście jednym głosem (a nie czterema, jak na szczycie Rady Europejskiej w Kopenhadze). Z drugiej jednak - Polska, Słowacja, Czechy i Węgry stają się naturalnymi rywalami w walce o przyciągnięcie bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
Najlepszym przykładem jest właśnie lokalizacja fabryki koncernu PSA, który początkowo brał pod uwagę cały obszar V4, potem skrócił listę do dwóch pozycji, wreszcie zdecydował się na Trnavę. Z punktu widzenia wolnego kapitału amerykańskiego, azjatyckiego czy po prostu globalnego - którego jest i będzie sporo, mimo różnych zawirowań na rynkach - obszar zarówno Grupy Wyszehradzkiej, jak i pozostałych państw wchodzących od 1 maja 2004 r. do Unii Europejskiej, stanowi jedno.
Dla inwestorów spoza naszego kontynentu sprawą o kapitalnym znaczeniu staje się możliwość umieszczenia produkcji gdziekolwiek wewnątrz hermetycznej Wspólnoty. Właśnie dlatego Polska uzyskuje przy okazji integracji z UE tak ogromną szansę na inwestycje, i to te najcenniejsze, tworzone od podstaw. O wyborze przez światowe firmy Węgier, Słowenii czy Polski decyduje wiele czynników, ale na plan pierwszy zdecydowanie wysuwa się ogólny klimat dla przedsiębiorczości.
Teraz pytanie retoryczne - jak reaguje przeciętny inwestor zagraniczny, słysząc po raz sto pierwszy z ust rzecznika MF lub rzecznika rządu, że ustawowa zmiana tegorocznej 24-procentowej stawki CIT (oraz przyszłorocznej 22-proc.) na 27 proc. była OBNIŻKĄ?!
Zamiast wabików ekonomicznych, w roku 2002 Polska zachęcała potencjalnych inwestorów... ciągnącą się reorganizacją Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych. Jedna ustawa, z 1 marca 2002 r. , nakazała rozpoczęcie do 30 września procesu łączenia się PAIZ z Polską Agencją Informacyjną w trybie kodeksu spółek handlowych.
Ponieważ każda z tych firm widziała siebie w roli RFN (czyli strony wchłaniającej partnera), a nigdy w charakterze NRD (czyli strony znikającej), rząd wniósł 28 listopada projekt kolejnej ustawy, o utworzeniu Polskiej Agencji Promocji Eksportu i Inwestycji Zagranicznych "Pro Polonia" nie jako spółki, lecz państwowej osoby prawnej, zastępującej rozwiązywane z mocy ustawy spółki akcyjne PAIZ i PAI.
Efekt jest taki, że w rok 2003 weszliśmy z ogromną prowizorką w tak czułym obszarze, jakim jest tworzenie zagranicznego wizerunku państwa.
Zakładając w poprzednim tysiącleciu swoją firmę, Andre Citroen umieścił w jej logo (widocznym do dzisiaj na każdym samochodzie) dwa zęby koła "daszkowego", którego technologię produkcji kupił w... Polsce. Dzisiaj popularna "cytryna" okazuje się dla nas nadzwyczaj kwaśna. Lepszego smaku pozbawiamy się na własne życzenie.