Prąd może być tańszy

Rozmowa z Janem Kurpem, prezesem Południowego Koncernu Energetycznego SA.

Rozmowa z Janem Kurpem, prezesem Południowego Koncernu Energetycznego SA.

GP: Wydaje się, że obecnie jest zielone światło dla łączenia się wytwórców i dystrybutorów energii w struktury holdingowe, ale mówi się o pewnych ograniczeniach.

JK: Trudno mówić o niesprecyzowanych jeszcze ograniczeniach. Jednak na pewno jednym z nich będzie wyraźne rozdzielenie organizacyjne i księgowe dystrybucji od produkcji, aby nie tworzyć grup monopolistycznych. Tworzenie holdingu złożonego z wytwórców i dystrybutorów nie oznacza, że dystrybutorzy czy spółki obrotu będą handlować jedynie energią wytwarzaną w grupie. Muszą sprzedawać produkt, który będzie najtańszy, bo inaczej taka struktura nie ma ekonomicznego sensu.
Dzisiejsza struktura organizacyjna energetyki nie ma szans na utrzymanie. W Polsce jest miejsce dla dwóch grup - wokół BOT-u i PKE. Pozostaną także ci, którzy już zostali sprywatyzowani i stanowią część dużych koncernów europejskich. Grupy te będą się powiększać o atrakcyjne aktywa, reszta przestanie działać lub trafi na margines do nisz rynkowych.

Reklama

GP: Z jakim dystrybutorem rozmawia PKE o połączeniu?

JK: Rozmów na ten temat było sporo i z wieloma zakładami energetycznymi. Dyskutowaliśmy z grupami z południa kraju i spoza regionu, na przykład z L-6. Jednak chcąc jasno sprecyzować szczegóły powiązań kapitałowych, musimy znać założenia strategii dla branży, które w tej chwili są ustalane na szczeblu rządowym. Konieczna jest też zgoda dwóch stron. Tak naprawdę nie jest najważniejsze, z którą grupą utworzymy holding, ale jej dostęp do klienta. Nasi partnerzy powinni mieć co najmniej 15 proc. rynku. Według ostatnich propozycji rozwiązania kontraktów długoterminowych, rekompensaty dla wytwórców byłyby wypłacane w transzach, a ich wysokość będzie zależeć od kondycji spółki. Wytwórcy liczyli na jednorazową wypłatę odszkodowań.
Uzależnienie rekompensat od naszej sytuacji nie jest w moim odczuciu optymalnym rozwiązaniem. W naszym przypadku kontrakty długoterminowe mają bardzo duży wpływ na sytuację finansową, a przede wszystkim na wiarygodność wobec banków. Jeśli rzeczywiście wysokość rekompensaty będzie zależna od naszych wyników, stracimy wiele w oczach banków. Tymczasem dzisiaj, prowadząc rozmowy o kredytach, musimy przedstawić naszą kondycję w perspektywie przynajmniej 10-12 lat.

GP: Na ile PKE wycenia należne koncernowi rekompensaty?

JK: Wartość naszych rekompensat powinna wynosić nie mniej niż 4 mld zł.

GP: Czeski CEZ wymienia PKE jako jedną ze spółek, w którą mógłby się w Polsce zaangażować kapitałowo.

JK: Skoro interesuje się nami znaczący gracz na rynku energetycznym, jakim jest już czeski CEZ, to dowód atrakcyjności PKE. Jednak dziś w pełni akceptujemy giełdową ścieżkę prywatyzacji wybraną dla nas przez większościowego właściciela. To optymalne dla nas rozwiązanie. Wejście na giełdę powinno jednak nastąpić dopiero po zakończeniu budowy grupy paliwowo-energetycznej. Dlatego chcemy, aby taka organizacja powstała jak najszybciej. Oceniamy, że od zbudowania większej grupy do giełdowego debiutu potrzeba około 8-12 miesięcy.

GP: Czy PKE podtrzymuje prognozy zysku netto na poziomie 150-180 mln zł na koniec tego roku?

JK: Po trzech kwartałach wszystko wskazuje na to, że ten wynik jest realny. Sądzę, że 2004 rok zakończymy zyskiem netto w granicach 160-170 mln zł wobec 83 mln zł w 2003 roku.

GP: Wciąż nie znamy terminu emisji obligacji, z której PKE chce pozyskać brakujące 600 mln zł na budowę bloku w Elektrowni Łagisza.

JK: Decydenci polskiej gospodarki, a przede wszystkim ci, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo energetyczne i politykę energetyczną, powinni wyciągnąć wnioski z naszej wyboistej drogi do zamknięcia finansowania inwestycji w Łagiszy i ciągnącej się od lat budowy bloków w Zespole Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin i Elektrowni Bełchatów. PKE posiada już ponad 60 proc. środków potrzebnych na sfinansowanie bloku w Łagiszy, brakuje nam tylko 600 mln zł. Przechodzimy obecnie niesamowicie trudną drogę do pozyskania tych pieniędzy, ze względu na duże ryzyko związane z rozwiązaniem kontraktów długoterminowych i brakiem decyzji o strukturze docelowej branży. Banki zwracają również uwagę na ryzyko rynkowe dotyczące ceny energii i brak mechanizmów pozwalających na kalkulowanie w wieloletniej perspektywie ceny największego składnika kosztów wytworzenia energii, jakim jest węgiel. Dzisiaj wiarygodność sektora elektroenergetycznego, w tym wytwórców, jest dla banków bardzo niska. Instytucje finansowe bardzo ostrożnie podchodzą do kredytowania inwestycji w energetyce.
W obecnych realiach w Polsce brakuje efektywnych rozwiązań pozwalających na budowę nowych mocy. Tymczasem nieuchronnie nadciąga 2008 rok, kiedy - jak wynika z wyliczeń - pojawi się w Polsce ewidentna potrzeba uruchomienia nowych mocy. Po prostu wystąpi deficyt energii.

GP: Kiedy zatem nastąpi emisja obligacji? W jaki sposób ten termin jest uzależniony od rozwiązania kontraktów długoterminowych?

JK: Rozważamy wspólnie z bankami różne warianty finansowania tej inwestycji: zarówno z obowiązującymi kontraktami długoterminowymi, jak i bez nich. Banki, które podpisały pod koniec lipca umowę z PKE, analizują różne aspekty naszego funkcjonowania - zarówno techniczne, jak i ekonomiczne. Doradcy zakończą pracę w styczniu przyszłego roku, a w lutym będziemy mieli odpowiedź, czy uda nam się poprzez emisję obligacji pozyskać brakujące 600 mln zł.

GP: Ostatnio coraz głośniej mówi się o budowie elektrowni atomowej w kraju. Jest ona uwzględniona w prognozach rozwoju do 2025 r., zaangażowania w taką inwestycję nie wykluczają Polskie Sieci Elektroenergetyczne.

JK: Świadczy to o tym, że odpowiedzialni za politykę energetyczną dostrzegają rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną w kraju i widzą potrzebę budowania nowych mocy. Ale moim zadaniem, jako prezesa koncernu wytwarzającego energię w oparciu o węgiel, jest dbanie właśnie o tę część energetyki. Naukowcy i ekonomiści mówią jednoznacznie, że energetyka węglowa w Europie ma przyszłość.

GP: Czy snucie takiej wizji ma sens, w sytuacji gdy z powodu braku finansowania stoją o wiele tańsze inwestycje jak Pątnów, Łagisza czy Bełchatów?

JK: Na wybudowanie bloku w Łagiszy potrzebujemy 40 miesięcy, a według mojej wiedzy - na uruchomienie bloku atomowego potrzeba około 15 lat od chwili rozpoczęcia dyskusji na ten temat. Mówimy więc dziś o tym, co może powstać około 2020 roku, a tymczasem już za cztery lata prawdopodobnie zabraknie w Polsce energii. Skutki tego odczuje cała gospodarka. Jestem jednak przekonany, że w ciągu roku - dwóch pojawią się mechanizmy dające możliwość inwestycji w energetyce. Bloki w Łagiszy, Bełchatowie i PAK-u są niezbędne.

GP: Jakie są szanse na zwiększenie zaangażowania PKE w kopalni Bolesław Śmiały?

JK: Według informacji, jakie dotarły do PKE, wiceminister gospodarki Jacek Piechota podczas ostatniej wizyty w łaziskiej kopalni poinformował, że Bolesław Śmiały pozostaje w strukturach Kompanii Węglowej. Obecnie w PKE mamy nadal dwa zakłady wydobywcze, choć naszym celem strategicznym pozostaje zapewnienie sobie 70-80 proc. paliwa z własnych kopalni. Na razie nie rozmawiamy na temat przejęcia kolejnych, ponieważ nie ma w sektorze wydobywczym sprzyjającej atmosfery.

GP: To w jaki sposób PKE chce zwiększyć własne zaplecze węglowe z 30-40 proc. do planowanych 70-80 proc.?

JK: Jestem przekonany, że czas zweryfikuje poglądy górników i za rok - dwa przystąpimy ponownie do rozmów. Korekta strategii dla branży da nam odpowiedź, o jakie elektrownie powiększy się PKE i czy będzie zgoda na stworzenie holdingu z dystrybucją. Te zagadnienia są dla nas priorytetem. Gdy poznamy odpowiedź na te pytania, będziemy mogli wrócić do budowania kolejnych związków kapitałowych z zakładami wydobywczymi.

GP: Jest pan jedną z nielicznych osób, które mówią, że energia w Polsce może być sprzedawana taniej.

JK: W ostatnich latach cena energii produkowanej przez wytwórców spada rok do roku. W 2000 roku sprzedawaliśmy energię po 105 zł za MWh, a dzisiaj - bez akcyzy - po 95 zł. Nie odczuwają tego odbiorcy, ponieważ nie ma gry rynkowej w pełnym wymiarze. Odbywa się ona tylko na poziomie wytwórców.

GP: Jeśli w strukturach PKE znajdzie się dystrybucja, to energia będzie tańsza?

JK: Przede wszystkim nasz produkt musi być tańszy niż w Europie i bardziej dostępny. Prowadziliśmy analizy na temat zwiększonego wykorzystania energii. Na przykład w kraju zużywamy o wiele mniej prądu na ogrzewanie niż w innych krajach europejskich. Dzieje się tak, ponieważ jest on za drogi. W PKE widzimy możliwość stworzenia warunków dla zwiększenia zużycia energii na potrzeby ogrzewania. Wystąpiliśmy nawet z atrakcyjnymi propozycjami do spółek dystrybucyjnych. Póki co nie jesteśmy w stanie sami tego zrobić, ale będzie to możliwe w grupie węglowo-energetycznej.

GP: Czy możemy obawiać się wzrostu importu energii?

JK: Jeśli do 2008 roku nie dostosujemy się do wymogów ochrony środowiska, będziemy musieli wyłączyć wiele bloków. Po prostu nie spełnimy rygorystycznych postanowień Traktatu Akcesyjnego i dyrektyw UE. Wtedy czeka nas import. Praktycznie tylko cena może stać się barierą dla niego. Dzisiaj energia w Polsce jest dużo tańsza niż np. w Niemczech. Ostatnie sygnały płynące z rynku są dla nas dobre, wskazują, że cena energii u naszych zachodnich sąsiadów jeszcze wzrośnie.

GP: Czy jest miejsce na rynku dla wszystkich obecnych wytwórców energii?

JK: Dzisiejsza struktura organizacyjna energetyki nie ma szans na utrzymanie. W Polsce jest miejsce dla dwóch grup - wokół BOT-u i PKE. Pozostaną także ci, którzy już zostali sprywatyzowani i stanowią część dużych koncernów europejskich. Grupy te będą się powiększać o atrakcyjne aktywa, reszta przestanie działać lub trafi na margines do nisz rynkowych.

Rozmawiała Julita Wróbel

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: prąd | rekompensata | struktura | energia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »