Premier: tajne rozmowy z NBP

Premier Kazimierz Marcinkiewicz spotkał się w poniedziałek z prezesem NBP Leszkiem Balcerowiczem, Jerzym Pruskim - pierwszym zastępcą prezesa NBP, Krzysztofem Rybińskim - wiceprezesem NBP i członkami Rady Polityki Pieniężnej. Spotkanie trwało 1,5 godziny - poinformowano Centrum Informacyjnym Rządu.

CIR nie podał, jakie tematy poruszono podczas spotkania. Oczekiwany jest komunikat w tej sprawie. Zaplanowane spotkanie premiera z dziennikarzami zostało odwołane.

Przypomnijmy że premier spotykał się dzisiaj z Leszkiem Balcerowiczem, żeby namówić go do bardziej zdecydowanych obniżek stóp procentowych, bo są one, jego zdaniem, za wysokie i hamują rozwój gospodarczy. Marcinkiewicz od dawna powtarza, że Rada Polityki Pieniężnej nie może się ograniczać tylko do pilnowania inflacji, ale razem z rządem musi brać udział w kreowaniu wzrostu gospodarczego. Nie jest on odosobniony w swoich poglądach. Dodatkowe obowiązki chce nałożyć na RPP także partner sejmowy PiS, Samoobrona. Partia Andrzeja Leppera uważa, że oprócz wspólnej troski z rządem o kondycję gospodarki, rada powinna zająć się też zwalczaniem bezrobocia. Taki jest plan minimum. Docelowo Samoobrona chciałaby w ogóle zlikwidować to gremium, a prezesa NBP podporządkować rządowi.

Reklama

Premier odcina się od tego pomysłu, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu mówił "Gazecie Wyborczej": "Chcemy zdjąć z barków państwa różne niepotrzebne ciężary. Rada jest nieuzasadnionym, i kosztownym powielaniem kompetencji zarządu NBP". Teraz twierdzi, że przynajmniej do czasu wejścia do strefy euro, nie można naruszać niezależności szefa banku centralnego. W rękawie Marcinkiewicz ma na wszelki wypadek asa, którego może wyciągnąć, gdyby NBP nie był skory do ugody. W pakcie o współpracy, podpisanym przez PiS, Samoobronę i LPR, znajduje się projekt ustawy nakładający na bank dodatkowe obowiązki. W razie czego, szef rządu może też pogrozić NBP Andrzejem Lepperm, który aż pali się do rozprawy z Balcerowiczem.

Najniższe stopy

Czy prezes NBP pójdzie na rękę premierowi i zaordynuje kolejną obniżkę stóp, które już teraz są na najniższym poziomie w historii? Analitycy przewidują, że do kolejnego cięcia może dojść jeszcze w tym miesiącu. Redukcja nie będzie miała wiele wspólnego z dzisiejszym spotkaniem. Za obniżką przemawia bardzo niska inflacja w ostatnich miesiącach roku i niewielkie zagrożenie odbiciem cen w górę.

Lutowe posiedzenie RPP zacznie się 27, a nie, jak planowano 22 bm. Rada uzasadnia decyzję o przesunięciu terminu tym, że w ostatnim tygodniu miesiąca GUS opublikuje szereg istotnych informacji, które mogą mieć wpływ na decyzję tego gremium.

Jak SLD z RPP wojował

Nad RPP nie po raz pierwszy gromadzą się czarne chmury. Cztery lata temu stosunki między rządem SLD-PSL a Radą były tak napięte, że w mediację włączył się prezydent próbując załagodzić spór. Nie na wiele się to zdało: na linii premier-szef NBP nie przestało iskrzyć. SLD nie zawahało się wyprowadzić na ulice związkowców z OPZZ, którzy 22 czerwca 2002 r. zjechali do Warszawy, by w imieniu społeczeństwa zaprotestować przeciwko polityce banku centralnego. Demonstracja przerodziła się w regularną bitwę z policją, a jedynym jej widocznym efektem była zniszczona fasada budynku NBP.

Niedługo potem odbył się żenujący spektakl w Sejmie związany z głosowaniem nad uchwałą wzywającą Radę do wspierania polityki gospodarczej rządu, kiedy to posłowie nie szczędzili inwektyw pod adresem tego gremium i jej przewodniczącego, Leszka Balcerowicza.

Ponieważ te niewyszukane sposoby wywierania presji na NBP nie przyniosły skutku koalicja postanowiła zmienić ustawę o banku centralnym: powiększyć skład RPP o sześć osób i narzucić je obowiązek wspierania polityki rządowej. W praktyce przyjęcie tych zmian równało się ograniczeniu niezależności Rady. Podczas głosowania nad projektem w Sejmie ponownie doszło do godnych pożałowania wystąpień poselskich. Józef Cepiel z Samoobrony nazwał RPP kliką finansową, darmozjadami ekonomicznymi i paranoikami. Warto odnotować, że na to skandaliczne wystąpienie w ogóle nie zareagował prowadzący obrady marszałek Marek Borowski.

Rząd SLD-PSL zabrał się w końcu za pensje członków rady, postulując "urealnienie" ich wynagrodzeń, bo, jak powiedział ówczesny szef komisji finansów publicznych, poseł Czerniawski z SLD: "jaka praca taka płaca".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »